22.10.2022, 17:41:57
WarCry - Daimon (2022)
tracklista:
1.A por ellos 05:34
2.Que se vaya 04:47
3.La hora de sufrir 03:43
2.Que se vaya 04:47
3.La hora de sufrir 03:43
4.Para siempre 04:46
5.Con tu luz 04:29
5.Con tu luz 04:29
6.Desde el dolor 05:11
7.Como un mar 04:35
7.Como un mar 04:35
8.Ego 04:19
9.Condenado 04:30
9.Condenado 04:30
10.Orfeo 04:46
11.Inténtalo 04:18
12.Solo sé 03:31
rok wydania: 2022
gatunek: power metal
kraj: Hiszpania
skład zespołu:
Víctor García González - śpiew
Pablo García Fernández - gitara
Roberto García - gitara basowa
Roberto García - gitara basowa
Rafael Yugueros Fernández - perkusja
Santiago Novoa Marchena - instrumenty klawiszowe, pianino
Święto dla ogromnej światowej rzeszy fanów WARCRY. 20 października 2022 Jaus Records wydaje kolejny album zespołu. A przecież w roku 2020 wydawało się po oficjalnym komunikacie o rozwiązaniu grupy, że to definitywny koniec. Na szczęście w roku następnym ekipa spotkała się ponownie w niezmienionym składzie i efektem jest LP "Daimon".
Rozpoczyna się to wszystko nieco niepokojącym, zupełnie nietypowym dla WARCRY motywem muzycznym w dosyć wolnym A por ellos, ale gdy w wchodzi refren, to już jest ekstraklasa ekipy z Oviedo. Moc po prostu! Dumny, potężny, budzący szacunek refren! WARCRY tu średnio przekonująco wypada, gdy gra nieco drapieżniej, nieco agresywniej łącząc to z refrenami klasycznymi dla siebie w La hora de sufrir. Tak trochę straszą na siłę, przecież jest tu pomysł na hit, tyle że uwagę kierują w nieodpowiednim kierunku.
Tak lżej, łagodnie przebojowo poczynają sobie w Que se vaya i dobrze, że to trochę rośnie w siłę w pewnych momentach, bo sam refren jest taki blady raczej i pastelowy. Można było oprzeć tę kompozycję o ten romantyczny motyw, który się tu pojawia przed pełnym emocji solem Pablo, który ogólnie gra na tej płycie wyjątkowo ładnie i kreatywnie w swoich partiach indywidualnych. Pianino zgrabnie rozpoczyna Para siempre i to jest taki sentymentalny, wyważony WARCRY, jaki zawsze ujmuje. Delikatny, balladowy song wysokiej klasy, ale w przypadku WARCRY nie najwyższej jednak. Ciężki bas, rozległe partie para symfoniczne z pianinem i po raz kolejny refleksyjny WARCRY pojawia się w Con tu luz i udaje się zyskać sympatię słuchacza w romantycznym refrenie i dzięki aktorskiemu przekazowi lidera. Trzeba jednak powiedzieć, że forma wokalna Víctora García wskazuje na pewne jego zmęczenie. Doświadczenie daje znać o sobie, ale ogień wewnętrzny trochę wygasł. Trochę podsyca go melodia uroczystego, nokturnowego Desde el dolor i to jest przepiękna kompozycja, niebywale wysmakowana i dopieszczona w szczegółach, także drugiego planu. I jeszcze jedno wyśmienite solo z płaczącą gitarą Pablo García Fernándeza... Ten smutny, dostojny i poetycki WARCRY porusza także w Condenado, choć po części oczekiwało się na coś zdecydowanie bardziej monumentalnego. Nowsze nieco trendy aranżacyjne przedstawili w szybszym Como un mar i jest tu trochę modern elektroniki, ale nie tyle, by uznać to za w pełni modern styl, tym bardziej, że melodia prze do przodu w bardzo dobrym, klasycznym, lekko nostalgicznym stylu WARCRY. Ego jest solidny, choć bardzo odtwórczy, ale z tych żywszych kompozycji się miejscami w tych zdecydowanych miarowych partiach prezentuje się pod poziomem ogólnym. Orfeo jest z kolei lekko mroczny, dramatyczny i pełen melodyjnego podskórnego niepokoju, co wyraża się zwłaszcza w partii z narracją, która mogła być bardziej rozbudowana. Z pewnością jest to jeden z najbardziej tu oryginalnych kompozycyjnie utworów. Jest także nieco posępnych motywów w miarowym, ale w riffach zdecydowanie power metalowym Inténtalo i tu potoczysta przebojowość wychodzi w pewnym momencie na plan pierwszy. Chwyta, buja! No i wreszcie Solo sé, taki jaśniejszy, bardziej optymistyczny melodic heavy metal na koniec. Miłe, ale niespecjalnie wiele tu wnosi do ogólnego obrazu albumu.
Tym razem mastering powierzony został Danielowi Sevillano, w bardzo dawnych czasach gitarzyście pierwszego wcielenia WARCRY, potem współpracującego z zespołem od roku 2011 jako producent, inżynier nagrań i mixu. Tu stworzył on sound zupełnie niezły, choć nieco suchy w brzmieniu instrumentów i nie jest to brzmienie zachwycające tak jak z lat 2008-2013. Ten aspekt mógł zostać jednak bardziej przemyślany i dopracowany.
Schemat muzycznej koncepcji WARCRY został tu zachowany z całą pewnością, jednak arsenał dewastujących melodii głównych i zabójczych refrenów się jednak w sporej mierze wyczerpał.
Album ciekawszy niż ten z 2017, ale to nie jest jednak fenomenalny WARCRY z dawniejszych lat, który porywał miliony.
ocena: 8/10
new 22.10.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"