04.11.2022, 14:23:14
Black Hole - Whirlwind of Mad Man (2022)
Tracklista:
1. Chasing the Kraken 03:56
2. Walking With the Devil 04:12
3. Dark Horizon 04:19
4. Whirlwind of Mad Men 03:51
5. Legend of Justine 05:04
6. My Precious Dream 04:56
7. Never Surrender 05:24
8. Breaking the Rules 05:43
9. Line of Sight 05:41
10. My Friend 04:30
11. Deliverance 07:07
12. No Return 03:12
13. Fear of the Dark (Iron Maiden cover) 07:31
14. Dream On (Aerosmith cover) 04:30
Rok wydania: 2022
Gatunek: Progressive Power/Heavy Metal
Kraj: Francja
Skład:
Fabio Torrisi - śpiew
Matthieu Acker - gitara
Patrick Umber - bas
Christophe Brunner - perkusja
Christophe Burghard - instrumenty klawiszowe
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości Christophe Brunnera (BLACK HOLE) oraz wytwórni Rockshots Records.
Tracklista:
1. Chasing the Kraken 03:56
2. Walking With the Devil 04:12
3. Dark Horizon 04:19
4. Whirlwind of Mad Men 03:51
5. Legend of Justine 05:04
6. My Precious Dream 04:56
7. Never Surrender 05:24
8. Breaking the Rules 05:43
9. Line of Sight 05:41
10. My Friend 04:30
11. Deliverance 07:07
12. No Return 03:12
13. Fear of the Dark (Iron Maiden cover) 07:31
14. Dream On (Aerosmith cover) 04:30
Rok wydania: 2022
Gatunek: Progressive Power/Heavy Metal
Kraj: Francja
Skład:
Fabio Torrisi - śpiew
Matthieu Acker - gitara
Patrick Umber - bas
Christophe Brunner - perkusja
Christophe Burghard - instrumenty klawiszowe
Po udanych trasach koncertowych, BLACK HOLE powraca po 4 latach z nowym materiałem, z nowym klawiszowcem i kontraktem z Rockshots Records, które wyda drugi album 11 listopada 2022 roku.
Tym razem inspiracje są inne i bliżej im do wersji progressive EAGLEHEART i SEBASTIEN, w pewnym stopniu może nawet ostatniego albumu KINGCROWN, gdzie bezbarwne progressive metalowe aranżacje i nijakie melodie przyćmiły nawet Jo Amore. Tutaj też jest taka muzyka bez historii w Legend of Justine, gdzie nawet solo Ackera jest co najwyżej poprawne. Jest SYMPHONY X i EVERGREY, ale w No Return wypada to tylko znośnie, a Deliverance wypada bardzo zwyczajnie i sytuację ratują jedynie Torrisi i Burghard. Brakuje tutaj balansu i kiedy elegancja z dramaturgią SEBASTIEN zderzają się z niemiecką topornością melodic power metalu w My Friend, to brzmi to raczej jak kakofonia. Absolutny chaos, znakomite sola gitarowe, ale okrzyki "ooo-ooo" przypominają raczej o rosnącej popularności kinder metalu. Ta niemiecka toporność czasami kładzie niezłe kompozycje, jak Never Surrender i to dziwne, że Francuzi grają w taki sposób.
No i jest MASTERPLAN w całkiem niezłym, choć prostym Chasing the Kraken, udanym Walking with the Devil z rockowym zacięciem i pancernym Dark Horizon ze znakomitym planem klawiszowym. Na debiucie to był spory problem, ale Christophe Burghard świetnie wypełnia dalsze plany i nakreśla refreny. Orkiestracji jest więcej niż na debiucie i są użyte znacznie sensowniej, co słychać nawet w niezbyt oryginalnej balladzie My Precious Dream. Nieźle wypada wolniejszy i bardziej walcowy Line of Sight, tu znów w tle gdzieś MASTERPLAN, ale zabrakło żarliwego refrenu i tutaj powtarzają błędy KINGSCROWN i heavy metalowy Breaking the Rules to bardziej zagwozdka. Wykonanie techniczne znakomite i ciekawe sola, Torrisi w formie, orkiestracje nadają atrakcyjności, ale tutaj wkrada się przerost formy nad treścią KARELIA przemieszanego z MASTERPLAN. Dobrze, że to raczej tylko ciekawostka i album nie składa się w całości z takich kompozycji.
Covery są ciekawe i jako ciekawostka należy je traktować.
Inspiracje MASTERPLAN wymagały odpowiedniego brzmienia i oczywiście za to odpowiada sam Roland Grapow. Jest to sound dla niego standardowy. Selektywne, ale przytłumione i bardziej zwarte, aby nie było pustej przestrzeni oraz nadać temu bardziej progresywny szlif. Grapow miał albumy brzmiące gorzej, ale miał też brzmiące jednak lepiej i ten jest gdzieś pośrodku. Tutaj momentami jest wrażenie niepotrzebnej duszności i braku życia.
Wszyscy zagrali dobrze, Fabio Torrisi nie rozczarował, chociaż brzmienie go tak nie faworyzuje jak na debiucie. Wyszedł album za długi, nierówny i w drugiej połowie rozmywający się przez brak konkretnych, mocno zaznaczonych melodii, braku zdecydowania. A taka muzyka rządzi się konkretnymi prawami i nie jest łatwa do odegrania z mocą i przekonaniem, dlatego takich albumów jest mało.
Pod pewnymi względami jest lepiej, innymi gorzej, ale próbują. Wyszło ledwo o włos lepiej niż na ostatnim KINGSCROWN.
Takich albumów, w tym stylu, pojawia się niewiele, bo to muzyka bardzo trudna. Wyszło spójniej niż poprzednio, ale trudno powiedzieć, czy lepiej. Na pewno inaczej i płyta skierowana do innego odbiorcy.
Ocena: 7.1/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości Christophe Brunnera (BLACK HOLE) oraz wytwórni Rockshots Records.