14.12.2022, 01:12:06
Skullview - Kings of the Universe (1999)
Tracklista:
1. Kings of the Universe 04:06
2. Hand of Zeus 05:26
3. In League with the Dragon 07:01
4. Cobwebs and Shadowed Images 06:19
5. Mourning Light 06:16
6. War Within the Sky 04:56
7. Blast Furnace 04:16
8. Power of the Gleam of the Skull (Part 2) 04:13
Rok wydania: 1999
Dean Tavernier - gitara
Peter Clemens - bas
Joe Garavalia - perkusja
Tracklista:
1. Kings of the Universe 04:06
2. Hand of Zeus 05:26
3. In League with the Dragon 07:01
4. Cobwebs and Shadowed Images 06:19
5. Mourning Light 06:16
6. War Within the Sky 04:56
7. Blast Furnace 04:16
8. Power of the Gleam of the Skull (Part 2) 04:13
Rok wydania: 1999
Gatunek: Epic Heavy Metal
Kraj: USA
Skład:
Mike "Earthquake" Quimby Lewis - śpiew
Dave Hillegonds - gitaraMike "Earthquake" Quimby Lewis - śpiew
Dean Tavernier - gitara
Peter Clemens - bas
Joe Garavalia - perkusja
SKULLVIEW było zespołem bardzo kreatywnym i bardzo szybko, bo już w 1999 roku, gotowy był kolejny album, ponownie wydany nakładem R.I.P. Records.
Ponownie 8 kompozycji, znów bardzo rozbudowanych, opartych o różne spojrzenie na epicki heavy metal amerykański i USPM, chociaż tytułowy Kings of the Universe to niepotrzebna próba unowocześniania heavy metalu opartego na skostniałym fundamencie speed/thrashu. Dzieje się tutaj dużo i jest zbyt chaotycznie, szczególnie od strony wokalnej. Lewis oczywiście w formie, ale jest go tutaj stanowczo za dużo i ledwo można złapać chwilę oddechu od niego, aby docenić pracę sekcji rytmicznej.
Do bardziej epickich klimatów wracają w Hand of Zeus i najdłuższym In League with the Dragon, utrzymanych w niepokojącym klimacie MANILLA ROAD, w których to przy okazji duet Hillegonds/Tavernier w końcu ma szansę zabłysnąć.
Cobwebs and Shadowed Images jest bardzo ascetyczny i z początku to bardzo tradycyjny i ograny epic heavy metal i dopiero w drugiej połowie na chwilę odżywają, aby zaserwować MANILLA ROAD, ale czegoś tutaj zabrakło, tak jak w bardzo długo rozwijającym się Mourning Light, który przypomina raczej bardziej łzawe chwile z ICED EARTH i jakoś nie ma się ochoty chwycić za topór.
Znacznie bardziej okazale prezentuje się War Within the Sky ze znakomitymi przejściami, ostrymi jak brzytwa gitarami i perfekcyjną, konsekwentną pracą sekcji rytmicznej, w którym lepiej wychodzi im pojednanie różnych filozofii grania heavy metalu. Atakują tradycją w Blast Furnance i to true metalowe prężenie mięśni wyszło im bardzo dobrze. Druga część Power of the Gleam of the Skull to udany i przyjemny, tradycyjny, bez niespodzianek heavy metal z echami IRON MAIDEN z klasycznym, amerykańskim refrenem. Dobrze się bawią i jest to kompozycja natchniona, świetnie kończąca nie do końca wyrównany album.
Brzmienie bardziej klarowne niż na debiucie, więcej przestrzeni i bardziej wyeksponowany bas, który jest na równi z gitarami i Peter Clemens momentami gra bardzo dobrze.
Nie jest to album tak złożony, jak Legends of Valor, ale należy docenić sławienie metalu, który w tamtym czasie zaczynał dopiero powracać.
Nie tak równa i dopracowana jak debiut, ale to godna kontynuacja wizji, którą zaprezentowali na debiucie.
Ocena: 7.4/10
SteelHammer