19.11.2022, 16:32:29
Armored Saint - Symbol of Salvation (1991)
Tracklista:
1. Reign of Fire 03:57
2. Dropping like Flies 04:39
3. Last Train Home 05:19
4. Tribal Dance 04:07
5. The Truth Always Hurts 04:20
6. Half Drawn Bridge 01:26
7. Another Day 05:32
8. Symbol of Salvation 04:36
9. Hanging Judge 03:45
10.Warzone 03:38
11.Burning Question 04:18
11.Burning Question 04:18
12.Tainted Past 07:04
13.Spineless 04:19
Rok wydania: 1991
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
John Bush - śpiew
Jeff Duncan - gitara
Phil Sandoval - gitara
Joey Vera - gitara basowa
Gonzo Sandoval - perkusja
Istnieją albumy kultowe i to nie podlega dyskusji. Istnieją jednak także albumy kultowe, które to miano zyskują wskutek określonego zbiegu okoliczności, a nie z powodu realnej wartości muzycznej. Taką płytą jest także "Symbol of Salvation", czwarty z kolei LP ARMORED SAINT.
Na tę specyficzną kultowość złożyło się tu kilka czynników, w zasadzie więcej niż w przypadku innych kontrowersyjnych, a stawianych na piedestale płyt z USA. Smutne i mroczne okoliczności nagrania tego albumu były na pewno czynnikiem najważniejszym. Współzałożyciel zespołu, gitarzysta Dave Prichard przygotował większość kompozycji, jednak jego nieuleczalna choroba - białaczka, spowodowała, że zdołał on zagrać tylko na sesji nagraniowej, gdy zarejestrowany został Tainted Past... Zmarł 28 lutego 1990 roku. Zespół nie wyobrażał sobie, by stworzony takim wysiłkiem zmarłego kolegi materiał nie ujrzał światła dziennego. Powrócił do składu Phil Sandoval, który odszedł w 1985 i płyta została wydana w maju 1991.
Cień i swoisty mrok unoszący się nad całością jest tu niemal namacalny. I kultowy... LP zaprezentowała słynna wytwórnia Metal Blade. Będąc wcześniej pod skrzydłami innej wielkiej wytwórni Chrystalis ten zespół jakoś nie miał szczęścia do promocji. Tu w barwach Metal Blade było zupełnie inaczej i zainteresowanie medialne podsycano jeszcze przed premierą, przez co "Symbol of Salvation" był jedną z bardziej oczekiwanych classic metalowych płyt roku. W pewnym stopniu został wylansowany jako kultowy... O tej kultowości na pewno zadecydował także czynnik jej klasyczności gatunkowej. Rok 1991 to już rok, gdy większość ekip budujących potęgę amerykańskiego heavy i power metalu zeszła ze sceny lub funkcjonowała na jej obrzeżach, wyparta przez inne odmiany metalu, takie jak thrash i rozkwitający właśnie death metal oraz bardziej socjologiczne i kulturowe niż muzyczne zjawisko zwane "muzyką z Seattle". Rzecz jasna nie wszystkim ona pasowała, nie wszyscy stali się także w jednej chwili fanami ekstremalnego metalu i "Symbol of Salvation" wyrażał tęsknotę za tym, co odchodzi i przemija, co jasne i zrozumiałe, choćby nawet nie było tak dobre, jak najlepsze rzeczy z lat poprzedzającej dekady.
Cień i swoisty mrok unoszący się nad całością jest tu niemal namacalny. I kultowy... LP zaprezentowała słynna wytwórnia Metal Blade. Będąc wcześniej pod skrzydłami innej wielkiej wytwórni Chrystalis ten zespół jakoś nie miał szczęścia do promocji. Tu w barwach Metal Blade było zupełnie inaczej i zainteresowanie medialne podsycano jeszcze przed premierą, przez co "Symbol of Salvation" był jedną z bardziej oczekiwanych classic metalowych płyt roku. W pewnym stopniu został wylansowany jako kultowy... O tej kultowości na pewno zadecydował także czynnik jej klasyczności gatunkowej. Rok 1991 to już rok, gdy większość ekip budujących potęgę amerykańskiego heavy i power metalu zeszła ze sceny lub funkcjonowała na jej obrzeżach, wyparta przez inne odmiany metalu, takie jak thrash i rozkwitający właśnie death metal oraz bardziej socjologiczne i kulturowe niż muzyczne zjawisko zwane "muzyką z Seattle". Rzecz jasna nie wszystkim ona pasowała, nie wszyscy stali się także w jednej chwili fanami ekstremalnego metalu i "Symbol of Salvation" wyrażał tęsknotę za tym, co odchodzi i przemija, co jasne i zrozumiałe, choćby nawet nie było tak dobre, jak najlepsze rzeczy z lat poprzedzającej dekady.
Bo nie jest to tak dobre. Oczywiście, wokalny występ Johna Busha jest znakomity i pewnie najlepszy w classic heavy metalowej kategorii w roku 1991, ale z drugiej strony konkurencja była przecież bardzo skromna... Duncan i Sandoval tworzą bardzo sprawny i zgrany duet, ale czy tak zgrany i sprawny jak Wells i Marshall z METAL CHURCH na "The Human Factor" z tego samego roku? Brzmienie jest w swej masywności znakomite, ale jest to rzeczywiście szczyt twórczych możliwości Mistrza Eddy'ego Schreyera? W tym samym roku przejawił więcej inwencji w przypadku soundu "Victim odf Deception" HEATHEN.
Ten album, jak cała twórczość ARMORED SAINT, zawsze cieszył się większą estymą w USA niż w Europie. Amerykanie są jakoś mniej nastawieni na melodie niż Europejczycy czy Japończycy. Tu, na "Symbol of Salvation" jest dużo przystępnie podanej mocy, ale killerskich melodii mało. Może nawet ani jednej, bo to co się tu przez apologetów zalicza do hitów, czyli tytułowy Symbol of Salvation czy potoczyste na granicy heavy/power Reign of Fire, Warzone oraz zapewne najbardziej udany Burning Question są po prostu solidnymi kompozycjami, które na płytach z lat 80tych lepszych zespołów zajmowałyby pozycję raczej w środku stawki. Kilka razy, a na pewno zdecydowanie w Dropping like Flies grupa powraca do mniej udanych rock/metalowych pomysłów z albumów poprzednich, a w przypadku Last Train Home gdzieś tam zbliża się także do nowomodnych trendów elektrycznej muzyce. A już na pewno w Tribal Dance.
Ten album, jak cała twórczość ARMORED SAINT, zawsze cieszył się większą estymą w USA niż w Europie. Amerykanie są jakoś mniej nastawieni na melodie niż Europejczycy czy Japończycy. Tu, na "Symbol of Salvation" jest dużo przystępnie podanej mocy, ale killerskich melodii mało. Może nawet ani jednej, bo to co się tu przez apologetów zalicza do hitów, czyli tytułowy Symbol of Salvation czy potoczyste na granicy heavy/power Reign of Fire, Warzone oraz zapewne najbardziej udany Burning Question są po prostu solidnymi kompozycjami, które na płytach z lat 80tych lepszych zespołów zajmowałyby pozycję raczej w środku stawki. Kilka razy, a na pewno zdecydowanie w Dropping like Flies grupa powraca do mniej udanych rock/metalowych pomysłów z albumów poprzednich, a w przypadku Last Train Home gdzieś tam zbliża się także do nowomodnych trendów elektrycznej muzyce. A już na pewno w Tribal Dance.
Realnie jest to po prostu dobra płyta doby narastającego kryzysu klasycznego heavy metalu w USA. Wskutek splotu okoliczności zdobyła niezasłużony kultowy status i tak od 30 lat jest przez wielu postrzegana, choć tak naprawdę zestarzałą się bez wdzięku. Niemniej, w jednym stawiający jej pomniki fani mają rację. To najlepsza płyta ARMORED SAINT. Ale tylko.
ocena: 7/10
new 19.11.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"