04.02.2023, 16:09:30
Frenzy - Of Hoods and Mask (2023)
tracklista:
1.One Minute Closer to… 01:16
2.The Doomsday 04:01
3.Where Is the Joke 03:34
4.Spectre of Love 05:22
5.Uncompromised 03:30
6.Betrayal in Cold Blood 04:28
7.Fear the Hood 04:20
8.Living in Oz (Rick Springfield cover) 03:47
9.ive Me Shred (Or Give Me Death) 04:43
rok wydania: 2023
gatunek: heavy metal
kraj: Hiszpania
skład zespołu:
Anthony Stephen - śpiew
Luis Pinedo - gitara
Billy Banzai - gitara
Ángel Muñoz "Choco" Corcuera - gitara basowa
Pablo Bazán Sulzberger - perkusja
Na 20 kwietnia 2023 przewidziana została premiera drugiej płyty FRENZY, tym razem nakładem działającej w ostatnich latach bardzo prężnie wytwórni Fighter Records z Madrytu.
Są w grupie zmiany i z tego bardzo interesującego duetu gitarzystów jaki z bardzo dobrej strony pokazał się na debiucie został tylko Luis Pinedo, a drugi gitarzysta to obecnie pozyskany w ubiegłym roku bliżej do tej pory nieznany Billy Banzai. Na pewno sukcesem jest także pozyskanie grającego znakomicie także w power metalowym ADAMANTIA Pablo Bazána i ten we FRENZY na pewno na nowej płycie nie zawodzi.
Sama perkusja to jednak za mało. Billy Banzai nie jest na tyle dobrym gitarzystą, by stanąć jak równy z równym z Pinedo jak poprzednio Víctor Díaz. W 2019 ich popisy solowe w duetach jakoś tam ratowały od totalnej porażki te bardzo przeciętne kompozycje, tu zupełnie zaangażowania axemanów nie słychać i to jest po prostu, poza kilkoma riffami w niektórych kompozycjach i może paroma solówkami, granie rzemieślnicze. Wokalista Anthony Stephen jak i poprzednio poprawny (choć z przebłyskami geniuszu), i w sumie trudno od niego tu czegoś wymagać, skoro te utwory są takie... No właśnie, jakie? Zespół odwołuje się do tak modnej obecnie konwencji NWOTHM, ale w tej nieco ponad pół godzinie własnej muzyki tego specjalnie nie słychać. Słychać natomiast ponownie przerysowaną komiksowość i wzorowanie się, chyba nawet bardziej niż w 2019 na klasycznym, amerykańskim glamie i arena rock/metalu. Miałkie to jest i pozorna energia i potoczystość The Doomsday, czy Betrayal in Cold Blood rozmywa się zupełnie w kiepskich rockowych solach i amerykańskich pop metalowych refrenach. Pop rockowa linia głównej melodii w Uncompromised, pozostaje w sprzeczności z energicznym riffowaniem niemal w power metalowej manierze i może tylko ten gitarowy pojedynek solowy ma tu jakąś większą wartość. Spectre of Love jest teoretycznie podniosły, w dalszej części teoretycznie amerykański z echami ARMORED SAINT, ale tu zbyt dużo jest różnych pomysłów muzycznych skleconych w jedną całość w bałaganiarski sposób.
Heavy metalowych hitów brak. Do udanych utworów można zaliczyć żwawy Where Is the Joke, z fajnym skocznym refrenem, pod warunkiem, że się lubi styl hard'n'heavy. Największe zaskoczenie to na pewno łączący cechy stoner i southern metalu Fear the Hood z tym razem wyśmienitym śpiewem Anthony'ego, który tu robi świetne podjazdy pod Chrisa Cornella. Zrobiony został ten kawałek wybornie i może się trzeba zastanowić, czy warto grać classic heavy metal skoro ma się talent do ekscytującego stoner/southern? Z tradycyjnego metalu najlepiej się prezentuje ostatni Give Me Shred (Or Give Me Death) z rozbudowanymi (jak można oczekiwać po tytule) partiami solowymi obu gitarzystów.
Gdyby takich utworów było tu więcej, to może by się dało powiedzieć, że to dobra płyta. Całościowo, pod względem kompozycyjnym jest to zestaw utworów lepszych niż na debiucie, choć jasno sprecyzowanego i rozpoznawalnego jako własny stylu grupa nadal nie ma.
ocena: 6,8/10
new 4.02.2023
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Fighter Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"