12.02.2023, 21:00:49
Fairytale - Battlestar Rising (2017)
tracklista:
1.Face the Truth 00:48
2.Battlestar Rising 06:20
3.Cain 03:54
4.Man or Machine 04:30
5.Scar 04:36
6.The Weird & the Mad 04:23
7.Viper Pilots 04:35
8.New Caprica 06:33
9.Final Five 07:53
10.The Opera House 06:05
11.The Admiral's Speech 00:29
12.Colony (The Final Battle) 06:02
rok wydania: 2017
gatunek: power metal
kraj: Niemcy
skład zespołu:
Carsten Hille - śpiew
Colin Büttner - gitara
Stefan Klempnauer - gitara
Frank Buchta - gitara basowa
Christopher Instenberg - perkusja
Po roku 2014 zespół odbudował się w nowym składzie, w którym znalazł się Carsten Hille, wokalista progressive power metalowej grupy JAVELIN, solidnej, ale po roku 2013 nie przejawiającej aktywności nagraniowej oraz gitarzysta Stefan Klempnauer związany także później ze znacznie bardziej znanym CUSTARD. Pierwsza płyta rozpoczętego przez FAIRYTALE drugiego etapu działalności została wydana przez hiszpańską wytwórnię Art Gates Records w lutym 2017 roku.
Tematyką jest kosmiczna wojna i działania bojowe gwiezdnej floty w ujęciu nazwijmy to, konceptualnym. W sumie nic nowego, zważywszy akcje "Iron Savior", ale ten temat zawsze dobrze wypada w melodyjnym power metalu. Tyle, że muzycznie nie tak dobrze jak wojenne wyczyny IRON SAVIOR z wczesnego etapu twórczości. Jeśli istnieje coś takiego jak poprawny power metal w stylu niemieckim o lekko agresywnym i bojowym charakterze, to jest to płyta dokładnie odpowiadająca etalonowi. Hille tu ma zadanie prostsze niż w JAVELIN, bo muzyka jest prostsza, taka melodyjna w refrenach prostych i heroicznych, często stanowiących kontrast z power/thrashowym charakterem zwrotek jak w przypadku tytułowego Battlestar Rising. Sama narracja muzyczna jest poprowadzona dobrze, sporo tu partii mówionych także w oddzielnych mini kompozycjach. Jest to jednak power metal w znacznej mierze pozbawiony tego epickiego charakteru na jaki tu chciałoby się liczyć. Tak bez większego echa mijają te poprawne w germańskim stylu Cain, Man or Machine, Scar i tak jakby się tu wszędzie siłowali z melodią, zresztą w żadnym przypadku nie mającą cech oryginalności. Trochę przewidywalnej gry w częściach instrumentalnych, te jednak nie są zbyt rozbudowane. Kilka solówek zagrali zaproszeni goście z innych zespołów. Mało co w głowie zostaje, gdy przebrzmią te utwory, także w przypadku The Weird & the Mad, choć tu heroiczna melodia jest lepsza, a refren najbardziej na tej płycie udany. Średnio, bardzo średnio. Trochę folk rycerskich motywów muzycznych w futurystycznym rzecz jasna Viper Pilots. Nie bardzo wiadomo po co w praktycznie każdej kompozycji pojawiają się gang chórki, które są mało bojowe i raczej pasowałyby do topornego thrashu z Zagłębia Ruhry. W drugiej części płyty pojawiają się kompozycje dłuższe, przy czym chyba bardziej rozwlekłe, jak grany miejscami na zwolnionych obrotach (nic wspólnego z epic heavy metal) New Caprica oraz bliski classic heavy metalowi z korzeniami z lat 80tych Final Five. Tu, poza pierwszym głównym motywem, nie ma nic lepszego niż melodyjna przeciętność. Coś jak SOLEMNITY. No, może jeszcze ta część instrumentalna w bardziej romantycznych momentach, bo reszta to teutoński heavy/thrash. Poetyckiego grania jest znacznie więcej w łagodnym i nastrojowym The Opera House, oczywiście do momentu, gdy powraca ograny niemiecki power metal. I finał całkowicie odzwierciedlający to, co grali tu przez cały czas, choć może domieszka thrashu w klasycznym wydaniu nieco większa. Monumentalnego zakończenia tej historii w sensie muzycznym brak.
Mastering wykonał Martin Buchwalter z PERZONAL WAR i w sumie to określa sound w opcji power metalowej. Taka umiarkowana wersja brzmienia PERZONAL WAR. Ten inżynier dźwięku bywał już bardziej oryginalny, gdy współpracował z SUIDAKRA, TANKARD czy TORIAN.
Wykonanie jest dobre, ale nie wzbudza entuzjazmu. Każdy wie co ma robić i robi to w ramach zespołu, który ma do zaoferowania po prostu dobry power metal. Nic więcej.
ocena: 6,9/10
new 12.02.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"