17.02.2023, 15:14:49
Red Wine - El fin de los tiempos (2002)
tracklista:
1.Soldados de fe 06:56
2.Vencer o morir 04:54
3.El fin de los tiempos 06:04
4.El rostro de Satán 03:59
5.Senderos de gloria 05:21
6.Redención 04:59
7.Mi triste final 05:46
8.Dioses sin voz 05:25
9.Duelo final 05:03
10.El último amanecer 06:55
rok wydania: 2002
gatunek: power metal
kraj: Hiszpania
skład zespołu:
Mario Suárez Cristóbal - śpiew
Jesús Zuazo - gitara
Dan Díez Benito - gitara
Daniel Martínez - gitara basowa
Juan Carlos Márquez - perkusja
Iván Crespo - instrumenty klawiszowe
RED WINE zachęcony ciepłym przyjęciem swojej pierwszej płyty szybko przystąpił do nagrania następnej i wytwórnia Arise Records mogła ją wydać już w roku następnym.
Tym razem zespół zmienił nieco koncepcję, odchodząc od wzorowania się na grupach szwedzkich odrodzonej fali rycerskiego power i heavy na rzecz stylu reprezentowanego przez ekipy włoskie nurtu fantasy power, z bardziej rozbudowanymi planami klawiszowymi, lekko progresywnymi aranżacjami i bardziej egzaltowanym śpiewem Mario Suáreza Cristóbaa. By nadać temu jeszcze większego autentyzmu, mastering powierzono znakomitemu włoskiemu inżynierowi dźwięku Luigi Stefanin, współtwórcy sukcesów takich grup jak LABYRINTH, DARK MOOR, DOMINE, WHITE SKULL czy SECRET SPHERE. Mistrz wywiązał się z zadania znakomicie i średnio surowy do tej pory RED WINE zabrzmiał głęboko, wieloplanowo i wielobarwnie. Zamieszczone na płycie utwory są dosyć długie i nasycone treścią muzyczną, wielowątkowe i może nawet w pewnych miejscach z lekka przeładowane pomysłami, przez co heroiczne fantasy przesłanie nie zawsze jest w pełni czytelne i jednoznaczne. Jednak gdy melodia i klimat dominują nad formą, to świetnie ekipa prezentuje się w szybkich, na granicy speed metalu w zwrotkach Soldados de fe, z dumnym refrenem, czy pełnym elegancji El fin de los tiempos, gdzie pewnie można się doszukać inspiracji w RHAPSODY czy z DARK MOOR z własnego podwórka. Jest w tych utworach także nieco symfoniki wmontowanej bardzo zgrabnie i muzycznego teatru, przy czym wszystko na bardzo dobrym poziomie. Iván Crespo może i wzorował się tu na słynnych ekipach z Italii, ale odcisnął także własne rozpoznawalne piętno. Może się podobać zadziorna fanfarowa linia melodyczna jaką stworzył w ogólnie epicko podniosłym Vencer o morir (świetny refren!). Przemycają klasyczny latino romantyzm w nieco prostszym i krótszym El rostro de Satán i to także wychodzi im bardzo dobrze, wplatają motywy neoklasyczne struktury epickie, ale i w pewnym stopniu progresywne (styl LABYRINTH) w Senderos de gloria. Zresztą, te wyraźne echa LABYRINTH słychać także w Redención w specyfice aranżacji w planie klawisze- gitary i coś z "Return to Heaven Denied" w zwrotkach i części instrumentalnej to tu słychać na pewno. Balladowy Mi triste final jest niezły, ma pewne cechy rocka progresywnego, takiego uniwersalnego i niekoniecznie ukierunkowanego na latino publiczność. Za to iberyjskie korzenie przepięknych gitarowych inkrustacji w heroicznym potoczystym Dioses sin voz nie podlegają żadnej dyskusji. Wybornie tu została wykonana partia wokalna, po prostu wybornie! Intrygujący jest Duelo final, gdzie Mario Suárez Cristóbal zaśpiewał w eleganckim duecie z Elisą C. Martín z DARK MOOR i jest to specyficzny mix power metalu o cechach progresywnych, symfonicznych (kapitalna partia!) i chwytliwego melodic metalu. Jest to jednak jednocześnie najbardziej stylistycznie niedookreślona kompozycja z tego albumu. Chłód i niepokój w heroicznej zasadniczo oprawie dominuje w pełnym dramatycznych zwrotów akcji El último amanecer, który ten LP w bardzo udany sposób zamyka.
Na wyróżnienie zasługuje wysoki wokal Mario, technicznie bezbłędny i na pewno bijący na głowę licznych włoskich frontmanów z podobnych obszarów muzycznych tego okresu.
Na wyróżnienie zasługuje wysoki wokal Mario, technicznie bezbłędny i na pewno bijący na głowę licznych włoskich frontmanów z podobnych obszarów muzycznych tego okresu.
Ciekawe, że styl gry obu gitarzystów i układy riffowe są na tej płycie bliższe raczej ATHENA niż dajmy na to HIGHLORD czy ARTHEMIS. Momentami ma się wrażenie obcowania z speed/power z thrashowym zabarwieniem... Album ten jest wybitnym przykładem na to, że italo flower power metal można z biegłością, wprawą, a nawet artyzmem grać także poza Włochami. Hiszpania mogła być dumna, że ma taki właśnie zespół, do tego śpiewający po hiszpańsku. Popularność RED WINE bardzo wzrosła i był uznawany za jedną z najbardziej obiecujących grup power metalowych w swoim kraju, choć przecież ten LP trudno uznać za jakość szczególnie oryginalny.
ocena: 8,9/10
new 17.02.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"