23.02.2023, 18:26:50
Mirada De Ángel - A Vida o Muerte (2010)
tracklista:
1.Intro 01:19
2.Luz en la oscuridad 05:12
3.Invernal 03:43
4.No mires atrás 03:59
5.La enfermedad del olvido 05:53
6.Tu don 03:27
7.Solo un sueño 04:26
8.Grietas en el corazón 05:34
9.Hombre o máquina 05:24
10.Olvidados 03:11
11.Volverte a ver 05:15
12.Vivir o morir 04:34
rok wydania: 2010
gatunek: power metal
kraj: Hiszpania
skład zespołu:
Víctor Aceña Bartolomé - śpiew
Enrique Arnaiz Lafuente - gitara
Alberto Ibáñez "Hippy" Olmos - gitara basowa
José Luis Caballero Molinos - perkusja
Rubén Barriuso - instrumenty klawiszowe
Rozbieżności natury organizacyjnej i personalnej spowodowały, że jeszcze w roku 2008 grupę opuścił Agustín Arroyo Pérez. W 2008 został przyjęty Kike Arnaiz z lokalnej power metalowej formacji VALGRIND, która niebawem zakończyła swoją działalność. Gdy jednak w następnym roku odszedł także Ismael Sanz Molinero, MIRADA DE ANGEL zdecydował się oprzeć na grze jednego tylko gitarzysty. W roku 2009 grupa nagrała swoją trzecią płytę, która została wydana nakładem własnym pod szyldem Art de Troya, w kwietniu 2010 roku.
Arnaiz okazał się niezwykle dynamicznym i pełnym energii gitarzystą i w stu procentach nadrobił braki i ograniczenia, jakie zwykle występują w przypadku, gdy power metalowy zespół opera się tylko na jednym axemanie. Potężnie atakuje już w znakomitym, pełnym mocy i pędu melodyjnym Luz en la oscuridad i nie schodzi poniżej tego poziomu do ostatnich sekund płyty.
Szybko grają i te kompozycje są pełne ekspresji, tym razem jeszcze bardziej przypominając najlepsze killery BEETHOVEN R., a nawet przewyższając je aranżacyjnie w obrębie melodyjnego power metalu. Lekko dyskotekowe klawisze prowadzą pełen iberyjskiego żaru No mires atrás i kapitalnie to się prezentuje. Moc po prostu i jaki nośny refren! Z gracją szybko galopują w pełnym wdzięku Tu don. Może na początku grany w zmiennych tempach Solo un sueño wydaje się nieco mniej atrakcyjny, potem jednak dzieje się tu tak wiele i tak piękna jest łagodna partia końcowa, że te pierwsze zwrotki można wybaczyć. Co za totalne zniszczenie sieją w krótkim, zwartym i zdominowanym przez gitarę i ostry chuligański śpiew w rytmicznym Olvidados. Po trzykroć Moc! W Volverte a ver nieco rozwiązań z metalu symfonicznego w planie klawiszowym, tu jednak najważniejsza jest świetna melodia w takim trudnym do uchwycenia, ale ciepłym klimacie. Na pewno styl latino, jednak i coś więcej...
Niekiedy sięgają po inne, bardziej epickie konwencje i tak jest w granym w umiarkowanym tempie, dosyć surowym Invernal, z wykorzystaniem motywu orientalnego i dumnym, majestatycznym refrenem. Można tu także usłyszeć krótką metalową wariację na temat słynnego "Marsza Tureckiego". Epicko i symfonicznie rozpoczyna się także La enfermedad del olvido. Dalej to wyważony sentymentalny i refleksyjny epicki metal w średnim tempie z przygniatającą miejscami gitarą i pełnym heroizmu wokalem Víctora Aceña. Jak wspaniale tu narasta dramatyzm tej opowieści, jakie fantastyczne solo zagrał gitarzysta! Potęga galopującego dumnie heroicznego Hombre o máquina dyskusji nie podlega. Najlepsze wzory latino epic power skupione w jednej kompozycji. Ciekawe są tu także wielogłosowe i wielokanałowe wokale poboczne. Gitary akustycznej zabraknąć nie może i pianino mu wtóruje w delikatnym, poetyckim utworze Grietas en el corazón. Poruszające, porywające, cudowne w swej pastelowej niewinności. Hit z Krainy Łagodności. I z taką swobodą rozgrywają bojowe podniosłe melodic power tematy w ostatnim Vivir o morir...
Pod względem brzmienia jest to wszystko zrobione znakomicie. Metaliczny bas, ostra gitara, grzmiąca przestrzenna perkusja. Także w tym aspekcie to płyta wybitna.
Fenomenalny, zapierający dech w piersiach power z Hiszpanii.
Słaba kampania reklamowa i ograniczone możliwości organizacyjne w opcji dystrybucji spowodowały, że ta znakomita płyta przeszła niemal niezauważona i okazała się finansową porażką. Zrażony tym wszystkim Hippy czyli Alberto Ibáñez Olmos, faktyczny motor napędowy zespołu od początku jego istnienia, w tym samym roku zdecydował się opuścić MIRADA DE ANGEL.
Przyjęto na jego miejsce poleconego przez Kike basistę VALGRIND Raúla Madrigal Espinosę, ale ekipa nie mogła się podnieść po wszystkich tych wydarzeniach i w listopadzie 2010 ogłosiła oficjalnie o rozwiązaniu się. Muzycy z tej grupy nie zdziałali już potem niczego na metalowym hiszpańskim poletku i tylko perkusista José Luis Caballero Molinos nagrał dwie płyty z założonym w 2011 także w Aranda de Duero heavy metalowym DROW, w którym występuje do dnia dzisiejszego.
MIRADA DE ANGEL to jeden z najlepszych zespołów grających dynamiczny, melodyjny metal jaki działał w Hiszpanii. Dziś należy także do najbardziej okrytych mrokiem niepamięci. Niesłusznie. Grali wybornie, stworzyli mnóstwo porywających hitów i w pełni zasługują, by ocalić ich od zapomnienia.
ocena: 10/10
new 23.02.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"