02.06.2023, 19:41:20
Gloryhammer - Return to the Kingdom Of Fife (2023)
tracklista:
1.Incoming Transmission 01:46
2.Holy Flaming Hammer of Unholy Cosmic Frost 04:35
3.Imperium Dundaxia 04:36
4.Wasteland Warrior Hoots Patrol 04:29
4.Wasteland Warrior Hoots Patrol 04:29
5.Brothers of Crail 04:16
6.Fife Eternal 03:05
7.Sword Lord of the Goblin Horde 05:26
7.Sword Lord of the Goblin Horde 05:26
8.Vorpal Laserblaster of Pittenweem 04:29
9.Keeper of the Celestial Flame of Abernethy 03:20
10.Maleficus Geminus (Colossus Matrix 38B - Ultimate Invocation of the Binary Thaumaturge) 12:10
rok wydania: 2023
gatunek: melodic epic symphonic power metal
kraj: Wielka Brytania
skład zespołu:
Sozos Michael - śpiew
Paul Templing - gitara
James Cartwright - gitara basowa
Ben Turk - perkusja, aranżacje symfoniczne
Christopher Bowes - instrumenty klawiszowe
Trudno było przypuszczać, że po odejściu Thomasa Winkera Bowes porzuci jakże popularny pomysł na surrealistyczny GLORYHAMMER, trochę jednak trwało, zanim pojawiła się nowa płyta, tym razem z będącym na fali wznoszącej Cypryjczykiem Sozosem Michaelem (PLANESWALKER, HARMONIZE, ex HELION PRIME), który przybrał oczywiście odpowiedni do sytuacji historycznej pseudonim Angus McFife V. Pozostałe pseudonimy sobie ponownie darujemy, bo są i tak zbyt długie, by je zapamiętać. 2 czerwca 2023 słynna wytwórnia Napalm Records wydaje czwarty album GLORYHAMMER.
Oczywiście jak zwykle świat jest w niebezpieczeństwie, i to poważnym, bo atomowy grzybek z okładki dobrze Królestwu Fife nie wróży, bohater staje do walki i serii zapierających dech akcji zwycięża, a wszystko w tych jakże sympatycznych oparach absurdu, humoru po części wzorowanego na genialności szaleństwa Lewisa Carrolla i w symfonicznej "cinema" power metalowej stylistyce, do granic możliwości napompowanej celowo przerysowanym, patetycznym heroizmem. Tak, to nic nowego w przypadku GLORYHAMMER, podobnie jak to, że orkiestracje i symfonizacje Turka są wyborne, Templing gra sola pełne polotu, Sozos jak się okazuje jako Angus McFife V potwierdza, że jest wokalistą światowego formatu, a przy tym chyba bawi się bardzo dobrze. Pozostaje kwestia na ile świeżo to wszystko brzmi, bo pewne rzeczy bawią do czasu, gdy melodie nie stają się zbyt do siebie podobne i generyczność nie zaczyna brać góry.
Tu zaczynają bardzo dobrze, w sztandarowo szybkim i bojowym stylu w Holy Flaming Hammer of Unholy Cosmic Frost, ale zaraz potem melodyjny mrok i duma Imperium Dundaxia z chórami, teatralnym rozpisaniem dialogów na role jest znakomite! Wasteland Warrior Hoots Patrol... no tu trochę disco klawisze psują wstęp, ale potem wracają na dobre tory i barwny, chwytliwy prosty refren jest wprowadzony tu jak należy obok innych udanych partii wokalnych. Należy podkreślić wyborny występ chóru złożonego z artystów izraelskich, prowadzonego przez znakomitą Noa Gruman i zrealizowanego przez także izraelskiego inżyniera dźwięku Yonatana Kossova w studio w Ramat Gan. Głębia, wieloplanowość, nieskazitelne wielogłosowe harmonie wokalne. Chór nosi nazwę Hellscore Choir i tu występuje w dodatkowo rozszerzonym składzie. Często zaznacza swoją obecność, ma do odegrania własną rolę w tym spektaklu, także w łagodniejszym refrenie skocznej bojowej pieśni Brothers of Crail o cechach zamkowego rycerskiego folk metalu. W samej melodii to jest jednak dosyć ograny motyw. Ograny może jest i w melodii głównej także szybki Fife Eternal, ale to akurat taki motyw, który się nigdy nie znudzi, tym bardziej, że tu dostał oprawę w złotą ramę w postaci pełnego energii heroicznej refrenu. Zaraźliwy, chwytliwy! Na refren czeka się także w nieco smutnym, spokojniejszym Sword Lord of the Goblin Horde i jest pięknie, choć malkontenci powiedzą, że zbyt klasycznie w symfonicznym power stylu. Przesycony neoklasyką Vorpal Laserblaster of Pittenweem jako żywo przypomina najlepsze numery RHAPSODY OF FIRE, ale to chyba celowe zapożyczenie w bardzo udany sposób ubarwiające styl tej płyty. Jest radośnie, jest pozytywnie w rytmice i melodii Keeper of the Celestial Flame of Abernethy i to taki prawie pop rock z udawaniem, że się gra power metal, ale przecież to wszystko nie jest do końca na poważnie. Żeby nie było, że tu lansują lajt granie, to jest dalej sporo miłego dla ucha heroizmu w klasycznej manierze GLORYHAMMER. I Grand Finale. Oczywiście kolos, bo finał musi być bombastyczny, monumentalny i wypełniony przygodą fantasy. Maleficus Geminus rozpoczyna się posępnie i niepokojąco,
by potem wejść na tory power metalu ze speedowymi gitarowymi atakami. Jest dalej i teatralnie i słuchowiskowo, są zmiany tempa, są genialne chóry jest wspaniały śpiew Sozosa, jednak czegoś tu brakuje... Trudno powiedzieć czego, może więcej nieoczekiwanych zwrotów akcji i więcej dramatyzmu? Ten dramatyzm jest, ale pozostaje tylko na nieco wyższym poziomie niż w pozostałych kompozycjach. I samo zakończenie mało monumentalne.Mix i mastering wykonał od zawsze z GLORYHAMMER współpracujący Mistrz Lasse Lammert i to jest po prostu taki sound GLORYHAMMER do jakiego przywykliśmy. Tak właśnie brzmią najlepsze albumy z power metalem symfonicznym.
No cóż, od pewnego porównania nie sposób się wykręcić. W kwietniu Napalm Records przedstawił debiut, jak by nie było, konkurencyjnej nowej formacji Winklera ANGUS McSIX, grającej w takim samym stylu i korzystającym z tego samego fantasy Universum. GLORYHAMMER nagrał album lepszy niż ten ostatni z Winklerem i najlepszy w dotychczasowej karierze, ale jednak ANGUS McSIX zaprezentował lepsze melodie i realne killery, których tu niestety zabrakło.
ocena: 8,9/10
new 2.06.2023
Podziękowania dla wytwórni Napalm Records za udostępnienie tego albumu.
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"