28.06.2023, 20:23:52
Bloodbound - Tales from the North (2023)
Tracklista:
1. Tales from the North 05:39
2. Drink with the Gods 04:10
3. Odin’s Prayer 05:06
4. The Raven’s Cry 03:54
5. Mimir’s Crystal Eye 03:48
6. Between the Enemy Lines 03:53
7. Land of Heroes 03:28
7. Land of Heroes 03:28
8. Sail Among the Dead 04:04
9. Stake my Claims 03:42
10.Sword and Axe 04:19
11.1066 04:32
11.1066 04:32
Rok wydania: 2023
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Patrik J Selleby - śpiew
Tomas Olsson - gitara
Henrik Olsson - gitara
Anders Broman - gitara basowa
Daniel Hansfeldt (ex Daniel Sjögren) - perkusja
Fredrik Bergh - instrumenty klawiszowe
"Tales from the North" to kolejny album BLOODBOUND, który zostanie oficjalnie zaprezentowany przez wytwórnię AFM Records 7 lipca 2023.
Trzy poprzednie płyty wypełnione heroicznym melodic power metalem ze smokami i potworami w roli głównej były fantastyczne. Apetyty pozostały takie same na jeszcze więcej takiego grania!
A tu mamy tytułowy opener Tales from the North i jakie to rozczarowujące. Naiwny power metal w stylu flower power z Włoch, coś jak KALEDON z mniej udanych Chapterów z tak ogranym już refrenem, że trudno bardziej ograny znaleźć. No cóż, czasem te promujące album kompozycje odstają od reszty z powodów marketingowych i prób rozszerzenia grona odbiorców...
Jednak skoczne tańce wojów w power folkowych rytmach w Drink with the Gods z kolejnym przeciętnym refrenem to także nic ciekawego. Taki powiedzmy, WIZARD niemiecki po radosnym wypiciu beczki piwa. Kogo to ma chwycić za serce, kogo zachęcić, by chwycił za flamberg? Przy Odin’s Prayer już się zapala czerwona lampa. Jest to ugładzony, sztucznie udramatyzowany melodic power ponownie w stylu włoskim i to nad wyraz przeciętnym. Jakoś tak wysoko śpiewa Patrik J Selleby, czy to akurat taka maniera nastała. Takie sobie chóry rycerzy, jakaś blada kalka symfonicznej odmiany heroicznego power z obszaru RHAPSODY. Co to za moda nastała na te power folkowe kompozycje w przypadku zespołów, które tym się generalnie nie parają? Przeciętny jest początek w tym stylu The Raven’s Cry, przeciętna, ugładzona i ugrzeczniona jest cała ta kompozycja. Wreszcie w Mimir’s Crystal Eye taki nieco inny, nasycony prostą przebojowością melodic power z solidnym refrenem i na chwilę odpoczywamy od mozolnego i mało owocnego kopiowania Włochów w power metalu. Chociaż przecież i to nie jest żaden wielki hit... No, nie mają pomysłów na nic ponad dobry poziom, bo radosny w refrenie Between the Enemy Lines, to nic innego jak czerpanie pełnymi garściami z dokonań ekip szwedzkich, wykorzystujących przebojowość szwedzkiej sceny hard rockowej lat 80tych. No, ten refren świadczy o tym dobitnie. Może nie EUROPE, ale SUPREME MAJESTY z drugiej płyty na pewno.
Powracają do mielenia włoskiego stylu w szybkim Land of Heroes i ten utwór nic nie wnosi, a blade orkiestracje w tle są najwyżej drugoligowe. Ponadto, w tym momencie można powiedzieć, że gitarzyści tym razem po prostu grają. Grają dobrze i tylko dobrze, nie porywając w żadnym momencie. Sola takie sobie, riffy takie sobie, współpraca na poziomie rzemieślniczym, a nie artystycznym. Gdy kończy się Land of Heroes, pojawia się takie uczucie zniechęcenia, pojawia się brak wiary, że tu jeszcze czymś zaskoczą, zachwycą, przygną do ziemi... Takie to powszednie, takie ograne... Sail Among the Dead tu niczego nie zmienia, bo ile można słuchać średniego włoskiego fantasy power? Oj, do tego jeden z najgorszych refrenów, jaki zespół zaprezentował na przestrzeni wielu lat. Stake my Claims to kolejny mix WIND ROSE i KALEDON i to jest dobre, ale czy od BLOODBOUND oczekuje się tylko dobrej muzyki? To BLOODBOUND w końcu. Żwawiej, bardziej triumfalnie zagrali w Sword and Axe i do tego momentu do jedyna kompozycja, do której nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Rozległy, zdecydowany chóralny refren to jest to, na co tu się czekało! A to prawie koniec albumu. Koniec to 1066 i to jest oczywiście o bitwie pod Hastings. Uratowali twarz. Wspaniałe! Zniszczenie! Lekkość, bojowość, bez nadmiaru patetyzmu, jaki zwykle towarzyszy metalowym kompozycjom o tym wydarzeniu historycznym. Tak tu nieco przypominają STORMWARRIOR z najlepszych lat. Dwie najlepsze rzeczy zostawili więc na koniec, ale żeby się tu dostać, trzeba łyknąć najpierw dużą dawkę melodic power, z którego Szwedzi nie powinni być dumni.
Zasadniczo jest album wypełniony muzyką bardzo dobrze wykonaną i od strony brzmienia bez większych uwag do produkcji Pera Jonasa Kjellgrena, ale miałką i archetypową dla gatunku, gdy się nie ma za wiele pomysłów na oryginalność melodii. Bo tej oryginalności tu praktycznie nie ma. Być może o oryginalność jest w tym gatunku coraz trudniej, ale jak się przechodzi na pozycje stylistyki włoskiej, to naprawdę trzeba uważać, by nie popaść w banał. BLOODBOUND popadł i jest to album dobry, ale na tle poprzednich to bardzo duży krok wstecz. Może się nie da już nic z tej muzycznej maniery wycisnąć? Nieprawda, wystarczy posłuchać nowej płyty także szwedzkiego TWILIGHT FORCE "At the Heart of Wintervale".
ocena: 7,1/10
new 28.06.2023
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości Agencji PR All Noir
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"