28.08.2023, 19:37:09
Edu Falaschi - Eldorado (2023)
tracklista:
1.Quetzalcóatl 01:35
2.Señores Del Mar (Wield the Sword) 06:47
3.Sacrifice 06:16
4.Empty Shell 04:10
5.Tenochtitlán 07:12
6.Eldorado 10:37
7. Q'equ'm 01:03
8.Reign of Bones 06:54
9.Suddenly 04:19
10.Wings of Light 08:13
11.In Sorrow 04:27
10.Wings of Light 08:13
11.In Sorrow 04:27
rok wydania: 2023
gatunek: melodic symphonic power metal
kraj: Brazylia
skłąd zespołu:
Edu Falaschi - śpiew
Diogo Mafra - gitara
Roberto Barros - gitara
Raphael Dafras - gitara basowa
Aquiles Priester - perkusja
Fábio Laguna - instrumenty klawiszowe
W końcu sierpnia Edu Falaschi, w tym samym doborowym towarzystwie muzyków, co w roku 2021, zaprezentował wydany nakładem własnym nowy album. 30 sierpnia przedstawi go także japońskiej publiczności wytwórnia King Records.
Edu poszukuje i odnajduje mityczne miasto Eldorado, Złote Miasto, tu pobłyskujące dodatkowo barwami melodyjnego power metalu w symfonicznej odmianie. Początek jest tylko umiarkowanie interesujący w rozbudowanym, ale niezbyt formalnie bogatym, poza progresywnie neoklasyczną partią instrumentalną, Señores Del Mar (Wield the Sword). To taki sprawnie rozegrany brazylijski power jakich wiele, przy czym oczywiście wykonanie jest na bardzo wysokim poziomie. Bardziej klimatycznie, nowocześniej, mniej generycznie jest w nieco wolniejszym Sacrifice z refrenem zdecydowanie wskazującym na inspiracje HELLOWEEN z Kiske i w południowoamerykańskim sosie to brzmi ciekawie. Dopiero w tej kompozycji słychać w jak wybornej formie wokalnej jest Edu Falaschi oraz to, że jednak tym razem nie obędzie się bez jasno sprecyzowanych wycieczek progresywnych, czego dowodzi wirtuozerska partia instrumentalna i tu jest naprawdę bogactwo muzycznych, w tym poza metalowych inspiracji. Ugładzony, festiwalowy song Empty Shell nie jest dobry, bo prezentuje to, co jest najbardziej drażniące w pop metalowej stylistyce zazwyczaj przypisywanej AVANTASIA. I to, że tak ładnie śpiewa Edu wcale tej kompozycji nie ratuje. W Tenochtitlán mamy powrót do estetyki Señores Del Mar i pełen pędu i kapitalnej perkusji Priestlera numer melodic power z chórami i paradami instrumentalistów, ale ponownie ta melodia jest po prostu tylko dobra. To jest ograne, to już było. Centralnie umieszczony i najdłuższy Eldorado jest utworem gatunkowo nieokreślonym. Łagodny rockowy początek, potem progressive power wysokiej klasy, potem znowu podjazdy pod AVANTASIA w nieznośnym pompatycznym stylu, a potem wszystko to samo od początku. Tak sobie średnio to się sumuje... I bardzo średni jest melodic power Reign of Bones i bardzo średnie są tu chóry, na szczęście nieco głuche i schowane na dalekim planie. Fatalny jest Suddenly... Znowu jakiś sentymentalny festiwal muzyczny przychodzi na myśl, marne też palny symfoniczne i wokale poboczne. Naprawdę trzeba było takie rzeczy umieszczać na płycie o pewnym epickim ukierunkowaniu? Na szczęście wracają na tory power metalowe w kolejnym mocno rozbudowanym, ale tym razem pod względem tempa bardziej jednolitym w ramach sporej szybkości Wings of Light. Melodia niestety po raz kolejny taka sobie i to już wszystko słyszeliśmy nie raz wcześniej tak z Niemiec, jak i z Włoch. I pompatycznie i pop dramatycznie się to kończy w In Sorrow z partią symfoniczną, chyba najbardziej na tej płycie wyeksponowaną.
Zakończenie z umiarkowanym rozmachem, tak jak w AVANTASIA. Jakieś to nieszczere...
Wszystko pięknie brzmieniowo opracowane w opcji mixu i masteringu przez Mistrza Dennisa Warda i zarówno on, jak i sam Edu Falaschi jako producent stanęli na wysokości zadania.
Na albumie "Vera Cruz" wszyscy twórcy się świetnie bawili i świetnie bawili słuchacza, tu pracują bardzo ciężko i bardzo poważnie podchodzą do tego wszystkiego, a ostateczny efekt jest zdecydowanie poniżej oczekiwań. Nacechowana stylem brazylijskim płyta z power metalem melodyjnym, ale nie budzącym głębszych emocji.
ocena: 7/10
new 28.08.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"