14.11.2023, 18:29:03
Silverbones - Brethren of the Coast (2023)
tracklista:
1.Winds of Reprisal 02:12
2.Raise the Black 04:58
3.Granite Heart 04:20
4.Brethren of the Coast 04:50
5.Headless Rider 04:12
6.Dead Men Tell No Tales 05:20
7.The Battle of Texel 04:40
8.Die for the Crown 04:35
9.Invincible Armada 07:50
rok wydania: 2023
gatunek: heavy metal
kraj: Włochy
skład zespołu:
Lorenzo Vincenzo Nocerino - śpiew
Enrico Antonello - gitara
Marco Salvador - gitara
Andrea Franceschi - gitara basowa
Fabio Tomba - perkusja
Skład, który został sformowany przez Andrea Franceschi w roku 2018 rozleciał się nie nagrawszy niczego i ekipę trzeba było budować na nowo. Udało się to dopiero w roku bieżącym i 23 listopada amerykańska wytwórnia Stormspell Records przedstawi drugi album tej "pirackiej" ekipy.
Tak, jest to druga wyprawa piratów z Conegliano (wypływają z Adriatyku), jednak nie przynosi w ostatecznym rozrachunku łupów większych niż w roku 2016, a może nawet są one i skromniejsze. Owszem, Lorenzo Vincenzo Nocerino to wokalista dosyć doświadczony, ale to głos łagodny i delikatny miejscami jak pianka do golenia Gilette i trudno, by siał postrach wśród załóg napadniętych statków, a tym bardziej okrutnej i rozgrzanej rumem własnej korsarskiej ekipy. To śpiew sympatyczny, ale może w innych gatunkach melodyjnego metalu, na przykład w power metalu z klawiszami (tak, dobrze wypadł w brytyjskim ASCENDANTS OF KINGS w tym roku) tu jednak, w SILVERBONES niespecjalnie się komponuje w kasparkowymi riffami, zresztą dosyć ogranymi w takich utworach jak Granite Heart czy Brethren of the Coast. A początek, czyli Raise the Black to ogólnie bardzo blady początek jak na wciągnięcie pirackiej flagi na maszt. Mało ekscytujące są te melodie i te gitarowe motywy i co z tego, że nowym gitarzystą jest znany z ostatniej płyty BURNING BLACK "Remission of Sin" Enrico Antonello, skoro pewnie na etap kompozycyjny, przychodząc do zespołu w tym roku, nie miał większego wpływu i zagrał to, co miał już przygotowane przez lidera. A tu sensacji nie ma i taki piracki heavy z elementami power jak Headless Rider to taka druga liga w stosunku do BLAZON STONE Ceda, choć akurat ten numer jest jednym z tu najbardziej udanych. Jest jednak i nudnawo w miarowym, pozbawionym większych wzlotów Dead Men Tell No Tales, a radośnie skoczny z battle folkowymi akcentami The Battle of Texel jest naiwny i pozbawiony realnej energii. Tak, kompozycyjnie to wyszło przeciętnie, bo jak się tu emocjonować niedookreślonym w melodii Die for the Crown... Na koniec coś dłuższego. Invincible Armada. No jest lepiej, dużo lepiej tak w tych pompatycznych epickich partiach, jak i w pirackich kasparkowych natarciach słychać, że gitarzyści tu przejmują rolę główną. Uratował się SILVERBONES na koniec, ale to jednak nie jest pełne wypłynięcie na powierzchnię. Byłoby, gdy takich utworów było jeszcze trzy przynajmniej. A tak końcowe wrażenie bardzo dobre, ale mielizny na jakie wpadają wcześniej, pozostają i tak w pamięci.
Reasumując - piracka męska wyprawa to nie jest. Raczej rejs wycieczkowy po Morzu Śródziemnym dla japońskich turystów z dziećmi.
ocena: 6,9/10
new 14.11.2023
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Stormspell Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"