08.05.2024, 18:43:48
Unleash The Archers - Demons of the AstroWaste (2011)
Tracklista:
1. 00:00:01 00:45
2. Dawn of Ages 04:47
3. Realm of Tomorrow 05:15
4. General of the Dark Army 07:39
5. Daughters of Winterstone 05:42
6. Battle in the Shadow (of the Mountain) 06:12
7. Despair 05:36
8. The Outlander 04:30
9. City of Iron 04:26
10. The Fall of the Galactic Guard 06:51
11. Astral Annihilation 04:23
12. Ripping Through Time 06:18
Rok wydania: 2011
Gatunek: Melodic Death Metal
Kraj: Kanada
Skład zespołu:
B. Hayes - śpiew
Brayden Dyczkowski - gitara, śpiew
Mike Selman - gitara
Zahk Hedstrom - bas
Scott Buchanan - perkusja
Po dwóch latach, w niezmienionym składzie został zaprezentowany kolejny album, ponownie wydany nakładem własnym 18 maja 2011 roku.
Tracklista:
1. 00:00:01 00:45
2. Dawn of Ages 04:47
3. Realm of Tomorrow 05:15
4. General of the Dark Army 07:39
5. Daughters of Winterstone 05:42
6. Battle in the Shadow (of the Mountain) 06:12
7. Despair 05:36
8. The Outlander 04:30
9. City of Iron 04:26
10. The Fall of the Galactic Guard 06:51
11. Astral Annihilation 04:23
12. Ripping Through Time 06:18
Rok wydania: 2011
Gatunek: Melodic Death Metal
Kraj: Kanada
Skład zespołu:
B. Hayes - śpiew
Brayden Dyczkowski - gitara, śpiew
Mike Selman - gitara
Zahk Hedstrom - bas
Scott Buchanan - perkusja
Po dwóch latach, w niezmienionym składzie został zaprezentowany kolejny album, ponownie wydany nakładem własnym 18 maja 2011 roku.
Nadal jest to momentami schizofreniczny metal, w którym muzycy poszukują nadal własnej tożsamości i Brayden Dyczkowski sam nie do końca wie, czym ma być UNLEASH THE ARCHERS. I tak mamy mieszaninę typowego melodic death metalu z topornym glamem w dennym refrenie Realm of Tommorow i jeszcze bardziej wstydliwej, infantylnej partii środkowej. Zakończeniem kompozycji jest wymarsz publiczności z sali koncertowej wojsk z generyczną gadką generała. To pastisz rodem z ostatnich płyt DRAGONFORCE i VICTORIUS, równie obciachowy i kiepsko zrealizowany.
Tym razem wokalistka B. Hayes śpiewa lepiej niż na debiucie i słychać, że jest tutaj bardziej wyeksponowana niż na debiucie, jednak przez wysunięcie jej na pierwszy plan słychać chwilami sztuczność i brak doświadczenia. Więcej też jest ryków Dyczkowskiego, te jednak są równie przeciętne jak General of the Dark Army, w którym nawet znalazło się miejsce na stadionowe ooo-ooo. Gitarowo ponownie inspiracje ARSIS z 2008 roku i metalcore głównego nurtu i to nawet by się broniło w Daughters of Winterstone, którego refren jest niestety płaski i fatalny. Szkoda, bo duety Hayes/Dyczkowski tutaj zostały dobrze zrealizowane. Jakże generyczny i nudny jest Battle in the Shadow (of the Mountain), w którym próbują się bawić w IN FLAMES z mało oryginalnym, prostym solem gitarowym, które nie oddaje niepotrzebnego eklektyzmu tej kompozycji, gdzie surowość i płaskość planu pierwszego uwypuklają brak ciekawego pomysłu na melodię i refren. Takie rzeczy zostawia się ekspertom z MONSTROSITY, którzy przy okazji są zdecydowanie bardziej biegli.
Najlepiej bezradność pokazuje Despair z płaskimi, sterylnymi blastami i TRIVIUM takie rzeczy grało zdecydowanie lepiej. Przestrzenny refren byłby dobry, gdyby była jakaś przestrzeń, która by bardziej eksponowała melodię i wokalistkę. Nie wykorzystano tutaj dobrego pomysłu i aranżacje są zbyt ubogie jak na próbę ambitniejszej gry. Bardzo pozytywną niespodzianką jest The Outlander i po metalowej masie bez historii, jaką prezentowali zaskakuje znakomitym refrenem, B. Hayes śpiewa tutaj znakomicie. Widać kiedy zespół się nie sili na generyczny produkt metalowy przeładowany niezrealizowanymi do końca pomysłami potrafi zagrać coś ładnego. Dobre też jest utrzymane w duchu AMARANTHE i ARCH ENEMY City of Iron, za udane można też uznać Astral Annihilation, niezły też jest w refrenach Ripping of Time, utrzymanych w bardziej power metalowym stylu, tylko nie do końca pasują tutaj inspiracje CHILDREN OF BODOM z lat późniejszych.
Album zdecydowanie ciekawszy od debiutu i pokazujący potencjał grupy, szczególnie w drugiej połowie albumu. To byłby całkiem solidny materiał na EP, jednak początek to w porywach przewidywalny melodic death metal, w najgorszych chwilach arena rock.
Ten LP został lepiej przyjęty od poprzedniego, nadal jednak nie był to zespół klasy światowej, ale to nadejdzie później, po odejściu Braydena Dyczkowskiego, przy okazji czego zmienili styl i odbiorców swojej muzyki.
Jedyną wartość, jaką przedstawia sobą debiut i ten album to kolekcjonerski i niewiele poza tym.
Jedyną wartość, jaką przedstawia sobą debiut i ten album to kolekcjonerski i niewiele poza tym.
Ocena: 6/10
SteelHammer