01.07.2024, 20:03:31
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.07.2024, 20:04:37 przez SteelHammer.)
Orden Ogan - The Order of Fear (2024)
Tracklista:
1. Kings of the Underworld 03:58
2. The Order of Fear 04:26
3. Moon Fire 04:14
4. Conquest 04:12
5. Blind Man 03:52
6. Prince of Sorrow 04:02
7. Dread Lord 03:33
8. My Worst Enemy 03:28
9. Anthem to the Darkside 07:09
10. The Journey Thus Far 00:54
11. The Long Darkness 08:21
Rok wydania: 2024
Ocena: 7/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Reigning Phoenix Music.
Tracklista:
1. Kings of the Underworld 03:58
2. The Order of Fear 04:26
3. Moon Fire 04:14
4. Conquest 04:12
5. Blind Man 03:52
6. Prince of Sorrow 04:02
7. Dread Lord 03:33
8. My Worst Enemy 03:28
9. Anthem to the Darkside 07:09
10. The Journey Thus Far 00:54
11. The Long Darkness 08:21
Rok wydania: 2024
Gatunek: Power Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Sebastian Levermann - śpiew, instrumenty klawiszowe
Patrick Sperling - gitara
Niels Löffler - gitara
Steven Wussow - bas
Dirk Meyer-Berhorn - perkusja Steven Wussow - bas
Po chłodno przyjętym Final Days, ORDEN OGAN porzuca w większości science-fiction i robotykę, powracając do rejonów fantasy z nowym kontraktem od bardzo szybko rozwijającej się wytwórni Reigning Phoenix Music. Premiera odbędzie się 5 lipca 2024 roku.
Po Final Days, "brak niespodzianek" wydaje się być dobrym kierunkiem i jednocześnie zaletą, jednak nie ma tutaj zbyt wiele ze znakomitego "Gunmen" czy bardzo dobrego Easton Hope. Bardzo bezpiecznie to się zaczyna w stylu "To The End" w Kings of the Underworld czy Moon Fire, power metalu dla siebie sprawdzonego i po tylu albumach bezpiecznego i wypracowanego. Ravenhead wyłania się w tytułowym The Order of Fear i w marszowym Conquest. Tradycyjne dla ORDEN OGAN ciągoty do modern metalu są w Blind Man, gdzie w końcu chóry zostały bardziej wyeksponowane i to dziwne, że jeden z największych atutów grupy na tym LP jest nie tylko oszczędnie używany, ale i bardzo wycofany.
Prince of Sorrow to utrzymanie ciągu boysbandowych ciągot albumu poprzedniego, wprowadzając zbędny eklektyzm, ponieważ niewiele ma to wspólnego z LP i klasyczny dla "To The End" Dread Lord to poczucie tylko potęguje. Po nijakim My Worst Enemy, który nie pozostawia po sobie żadnego wrażenia, zespół killera zostawił na koniec Anthem to the Darkside, bardzo dobry, chóralny refren, epicki klimat, którego na początku zabrakło. Najdłuższy, wieńczący album The Long Darkness jest bardziej nostalgiczny w stylu pierwszych dwóch LP grupy. Bardziej progressive metalowy szlif w refrenach, ze znakomitym śpiewem Sebastiana Levermanna. Widać ten zespół jeszcze stać na wykrzesanie z siebie czegoś więcej niż bezpiecznego grania, zaczepiającego o Zagłębie Ruhry.
Brzmienie tradycyjne dla Sebastiana "Seeb" Levermanna i jak zwykle jest to robota mistrzowska.
Kompozycyjnie jednak pozostawia wiele do życzenia i to powrót na bezpieczny grunt zachowawczego grania lat 2012-2015. Bezpieczne lądowanie do starego i znanego, co ucieszy niezadowolonych po Final Days.
Ocena: 7/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Reigning Phoenix Music.