09.07.2024, 14:41:43
Voice - Holy or Damned (2024)
Tracklista:
1. Nevermore 06:49
2. The Silence of Prescience 04:53
3. In This World 05:23
4. Dream On 04:52
5. Schizo Dialogues 05:41
6. Tears in the Dust 07:34
7. Chatroom Whispering 05:48
8. Privateer 05:25
9. Let's Go Ahead 05:05
10. Only Grey Remain 06:23
11. Petrified Dreams 06:57
Rok wydania: 2024
Tracklista:
1. Nevermore 06:49
2. The Silence of Prescience 04:53
3. In This World 05:23
4. Dream On 04:52
5. Schizo Dialogues 05:41
6. Tears in the Dust 07:34
7. Chatroom Whispering 05:48
8. Privateer 05:25
9. Let's Go Ahead 05:05
10. Only Grey Remain 06:23
11. Petrified Dreams 06:57
Rok wydania: 2024
Gatunek: Melodic Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Oliver Glas - śpiew
Thommy Neuhierl - gitara, instrumenty klawiszowe
Rainer Wild - gitara
Sören Glas - gitara basowa
Stephan Stockburger - perkusja Po siedmiu latach studyjnego milczenia, przypomina o sobie VOICE, wzbogacony o gitarzystę Rainera Wilda z oryginalnego składu z 1988 roku, z którym jednak nic nie nagrano. Premiera odbędzie się 12 lipca 2024 roku nakładem niemieckiego magnata Massacre Records.
Tym razem VOICE postanowiło zagrać coś innego. Jest to heavy metal gładki, o rockowym feelingu i album rozpoczyna niemal siedmiominutowy Nevermore. Stawiają na kompozycje długie, które niestety są oparte o melodie i konstrukcje wtórne, które słyszało się już wiele razy, czy to w SINNER, czy BONFIRE albo JADED HEART. Oliver Glas czuje się bardzo dobrze w tej konwencji i śpiewa całkiem nieźle, z rockowym feelingiem i tutaj niewiele jest do zarzucenia, tak jak od strony wykonawczej, ponieważ wszyscy zagrali zgodnie z konwencją.
Największymi wrogami tego albumu są niesamowita wtórność, gdzie żadna kompozycja nie wyróżnia się jakoś szczególnie i jest to równa, przewidywalna i hermetyczna godzina muzyki, oraz długość utworów. Żaden z nich nie musiał trwać dłużej niż cztery minuty, a co dopiero siedem. Wystarczy posłuchać Tears in the Dust, który rozkręca się o wiele za długo i zwyczajnie nudzi akustycznymi gitarami i przeciętną melodią. Problemem jest też zupełnie bezbarwny Chatroom Whispering, gdzie refren nie istnieje i zlewa się z poczuciem nudy. Za najciekawsze można uznać power rockowy Schizo Dialogues nawiązujący do DOMAIN, ale to jest nic jak tylko poprawna kopia sprawdzonych już pomysłów i zagrywek, bonusowy Privateer, próbujący naśladować wolniejsze kompozycje GUN BARREL. Pozostałe bonusy już są niestety mało interesujące. Album kończy Petrified Dreams, który zaczyna się epicko i to jest dobra ciekawostka, wyróżniająca się klimat. Mrok GRAVE DIGGER wyczuwalny, ale to zdecydowanie jego zmiękczona wersja.
Brzmienie jest solidne i idealnie dopracowane oraz dopasowane do obranego tutaj kierunku.
VOICE ponownie nagrał bezpieczny LP i można stwierdzić, że jak zwykle nie mają szczęścia do kompozycji i tak jak poprzednio, zabrakło pomysłów i finezji.
Może i to poprawny LP, ale nie zeszli poniżej pewnego poziomu, do jakiego przez te wszystkie lata przyzwyczaili swoich fanów.
Ocena: 6.2/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Massacre Records.