01.10.2024, 20:31:07
Edén - Alma de libertad (2024)
Tracklista:
1. Cenizas 01:46
2. Ave fénix 04:44
3. Nunca más 04:07
4. Alma de libertad 05:07
5. Muerte carmesí 04:59
6. Ella 05:43
7. Puede ser 04:51
8. 666 04:48
9. El fin 04:09
10. Cómo un León 06:01
Rok wydania: 2024
Tracklista:
1. Cenizas 01:46
2. Ave fénix 04:44
3. Nunca más 04:07
4. Alma de libertad 05:07
5. Muerte carmesí 04:59
6. Ella 05:43
7. Puede ser 04:51
8. 666 04:48
9. El fin 04:09
10. Cómo un León 06:01
Rok wydania: 2024
Gatunek: Power Metal/Melodic Heavy Metal
Kraj: Hiszpania
Skład zespołu:
Fernando González - śpiew
Francisco Javier Díaz Menéndez - gitara
Alvaro Cocina - gitara
Juanjo Díaz - bas
Fernando Argüelles Osorio - perkusja
Na szósty album hiszpańskiego EDEN trzeba było poczekać 5 lat, a jego wydania podjęła się wytwórnia Tornado Music, z premierą ustaloną na 4 października 2024 roku.
Poprzedni album to był solidny melodic heavy metal, ten album próbuje być pojednaniem klasycznej stylistyki power metalowej z tym, co prezentowali w 2019 roku i w pewnym stopniu przypomina to szwedzki SUPREME MAJESTY z Danger. To już słychać w łagodnym Ave Fenix, który nieśmiało próbuje być power metalowy w refrenach, w zwrotkach to delikatny melodic heavy metal z płyty poprzedniej.
Ten LP to również nowy skład i Fernando González to bardzo dobry wokalista, emanujący pozytywną energią i trzymający się średnich rejestrów i wychodzi mi tu bardzo sprawnie. Szkoda, że w kompozycjach bardziej przesłodzonych wypada manierycznie, jak w Nunca Mas. Zdecydowanie słabiej wypadają w tych lżejszych utworach, nie potrafią uniknąć gatunkowej sztampy i brzmi to jak mniej interesująca wersja RENACER czy rozmytych, rockowych kompozycji ostatniego albumu AVALANCH. Sola za to są dobre i bardzo dobre, chwilami oszczędne (Alma de libertad), innym razem bardziej rozbudowane, jak w bardzo dobrych Puede Ser oraz 666. Z kompozycji lżejszych, zdecydowanie dobrze wypada Ella i tęskny w zwrotkach El Fin, gdzie Fernando González śpiewa rewelacyjnie, to jest też najmocniejszy refren na tym LP, taki słoneczny i pozytywny. Tutaj najlepiej udało im się uchwycić magię wcześniejszych płyt. Cómo un León to sprawnie zagrany heavy power metal, typowy dla Hiszpanii i nie ma tutaj zbyt wiele do zarzucenia. Poprawne zakończenie, które jednak blado wypada przy znakomitym El Fin.
Produkcja Alfredo Arold jest bez zarzutu, nadał temu wszystkiemu solidny, heavy metalowy sound, który głównie uwydatnia wszystkie pozytywy grupy.
Nowy skład zagrał i zaśpiewał wszystko bardzo dobrze, chociaż szkoda, że nie udało się uniknąć pewnej sztampowości, wynikającej z doświadczeń poprzedniego LP. Na pewno jest to jednak muzyka ciekawsza, szczególnie, kiedy grają charakterystyczny dla siebie elegancki i melancholijny metal, jak w El Fin, do którego chce się wracać.
Ocena: 7.8/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Thornado Music.