25.10.2024, 14:25:07
InnerWish - Ash of Eternal Flame (2024)
Tracklista:
1. Forevermore 06:26
2. Sea of Lies 06:15
3. Higher 04:50
4. Soul Asunder 04:41
5. Primal Scream 05:57
6. Ash of Eternal Flame 07:23
7. Cretan Warriors 04:33
8. The Hands of Doom 06:19
9. Once Again 05:48
10. I Walk Alone 05:39
11. Breathe 05:08
Rok wydania: 2024
Gatunek: Epic Power Metal
Kraj: Grecja
Skład zespołu:
George Eikosipentakis - śpiew
Thimios Krikos - gitara
Manolis Tsigos - gitara
Antonis Mazarakis - bas
Fragiskos Samoilis - perkusja
George Georgiou - instrumenty klawiszowe
Tracklista:
1. Forevermore 06:26
2. Sea of Lies 06:15
3. Higher 04:50
4. Soul Asunder 04:41
5. Primal Scream 05:57
6. Ash of Eternal Flame 07:23
7. Cretan Warriors 04:33
8. The Hands of Doom 06:19
9. Once Again 05:48
10. I Walk Alone 05:39
11. Breathe 05:08
Rok wydania: 2024
Gatunek: Epic Power Metal
Kraj: Grecja
Skład zespołu:
George Eikosipentakis - śpiew
Thimios Krikos - gitara
Manolis Tsigos - gitara
Antonis Mazarakis - bas
Fragiskos Samoilis - perkusja
George Georgiou - instrumenty klawiszowe
Osiem długich lat studyjnego milczenia, ale w końcu, w tym samym składzie, co w 2016 roku, INNERWISH prezentuje swój kolejny, bardzo długo wyczekiwany album. Premiera odbędzie się 1 listopada 2024 w wersji digital, a 8 CD nakładem Reigning Phoenix Music.
Forevermore prezentuje się przede wszystkim epicko z bogatymi chórami, znakomitym śpiewem George Eikosipentakisa, który miażdży jeszcze bardziej niż w 2016 roku, głównie za sprawą jeszcze ostrzejszych, cięższych gitar. FIREWIND z pierwszych płyt się tutaj kłania w ciężarze, a bitewny, chóralny klimat to oczywiście INNERWISH i Grecja. Dumnie się to zaczyna i poprzeczka postawiona jest wysoko, gra Krikosa i Tsigosa jest swobodna, barwna i finezyjna w duchu FIREWIND i PRIMAL FEAR, sola gitarowe miażdżą melodiami.
Sea of Lies w stylu masywnego, klasycznego FIREWIND i zabrakło tutaj tylko Stephena Fredricka, chociaż to znów przecież klasyczna dla INNERWISH kompozycja w tym charakterystycznie dla nich nośnym refrenie. Tutaj gościnnie udziela się Hansi Kursch i jest to występ z klasą. Coś o sekcji rytmicznej? Typowo grecka, czyli ma się rozumieć na najwyższych poziomie, rozrywająca swoją siłą, patosem, którego tutaj nie brakuje. Partia środkowa absolutnie miażdży. Chóry na tym albumie są znakomite, nadają wszystkiemu głębi, refrenom epickiego rozmachu, chociaż w Higher, który bliższy jest albumowi z 2010 roku, Eikosipentakis daje sobie radę znakomicie sam. I wspaniały bas Antonis Mazarakisa! Oczywiście wypada też coś napisać o George Georgiou, którego tła klawiszowe i symfoniczne są na poziomie bardzo wysokim, mistrzowskim, są wysmakowane i nie ma tutaj żadnych prostackich czy remizowych zagrywek. Jest dumna, barwna, efektywna Grecja. Jak czarują gitarami w Primal Scream i barwnym śpiewem Eikosipentakisa w klasycznym dla INNERWISH killerze z przecudownym refrenem!
I wtedy nadchodzi tytułowy Ash of Eternal Flame. Grecy zawsze sprawdzają się w dłuższych kompozycjach i to nie jest wyjątek. Dumnie INNERWISH kroczy z armią hoplitów wyposażoną w miecze i włóczniami. Chóry cudowne, miażdżące, to samo można powiedzieć o znakomitym, surowym Cretan Warriors oraz The Hands of Doom. W prostszych, lższejszych kompozycjach ocierających się o stylistykę takich grup jak HITTEN sprawdzają się również znakomicie i Soul Asunder to klasyczne zniszczenie w stylu INNERWISH.
Ballady w stylu PRIMAL FEAR nie mogło zabraknąć i Once Again jest świetne w swojej teatralności, I Walk Alone to pewna nowość dla INNERWISH, gdzie grają z precyzją i nostalgią godną najlepszych płyt MASTERPLAN z cudownie rozkwitającym refrenem. Może na tle tego wszystkiego Breathe wydaje się standardowy z dumnym refrenem, ale to kolejny klasyk w stylu INNERWISH, chociaż cofający ich do okolic 2004-2006.
Bonusem dla wydań fizycznych jest cover BLACKFOOT Send Me An Angel i dobrze, że to tylko bonusowy cover.
Tym razem za produkcję odpowiada Szwed Henrik Udd, który odpowiada za brzmienie m.in. greckiego DIVINER i jest to brzmienie znakomicie oddające ducha Grecji przy jednoczesnej soczystości i szwedzkiemu dopracowaniu bez helleńskiego ascetyzmu. Brzmi to TRUE i tak, jak powinno, sharp and clear!
Sa pewne drobne niedociągnięcia, niektóre refreny mogłyby być lepiej nakreślone i jeszcze bardziej epickie, ale ten album jako całość robi piorunujące wrażenie i jest to stężenie wszystkiego, za co się kocha grecki metal oraz INNERWISH. Może planowanie tego albumu trwało 8 lat i jest to kompromis pomiędzy tym, co grali na "No Turning Back" z 2010 i "InnerWish" z 2016 roku, ale nie zawiedli i jest to połączenie udane. Plan godny stratega i INNERWISH znów potwierdza, że może i nagrywa rzadko, ale kiedy już się pojawiają, to zmiatają konkurencję. MOC.
Ocena: 10/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Reigning Phoenix Music.