16.10.2016, 23:35:45
W KOŃCU
Przemordowałem się i przelazłem Przeznaczenie. Była to droga przez mękę, ale sprawiającą też niebywałą przyjemność. Była to droga naprzemiennie usłana zarówno różami jak i rozżarzonymi węglami. Po 125 godzinach opuściłem Irdorath. Co prawda wynik dość mizerny - około 20 pobocznych zadań nie udało mi się ukończyć. Niektóre przez to, że za późno się za nie zabrałem, niektórych kompletnie nie potrafiłem rozgryźć i nawet forum za specjalnie nie pomogło a niektórych przyznam szczerze nawet nie chciało mi się ruszać, ale takich było malutko, np z 20 mieczami albo z szukaniem velaisu. Tak wiem, nie jestem prawdziwym hardkorowym graczem RPG, ale na zadania których nie udało mi się ukończyć teraz przyjdzie czas przy kolejnym podejściu do gry - jako Mroczny albo Najemnik ;). Wtedy będę grę czyścił skrupulatnie zadanie po zadaniu bogatszy o doświadczenie z tej rozgrywki.
Dawno a raczej nigdy nie grałem w taką produkcję. Nie próbuję się tu podlizywać, mówię o swoich prawdziwych wrażeniach. Nie raz zjadłem zęby, nie raz się wkurwiałem, nie raz z poirytowaniem wyłączałem grę i wstawałem od kompa. Ale coś zawsze mnie ciągnęło z powrotem. Wracałem do gry z myślą, że nie dam jakiemuś durnemu questowi dać nad sobą przewagi. "Dam sobie radę" myślałem. Brnąłem przez grę na wszystkie możliwe sposoby. Szukałem rozwiązania na własną rękę a gdy traciłem cierpliwość otwierałem forumową wyszukiwarkę albo sam tworzyłem pytania. Koniec końców jednak dopełzłem do końca. Nie można tego inaczej nazwać, gra w Przeznaczenie była pełzaniem, brodzeniem przez kolejne przeszkody, zadania, wyzwania. Ta osobliwa produkcja wywoływała u mnie najróżniejsze emocje od wściekłości i irytacji po satysfakcję i radość a ostatecznie do ogromnej przyjemności z gry. Były sytuacje, że musiałem się ratować kodami, bo zamiast postaci znikały mi.... przedmioty. I to nie byle jakie, bo kluczowe - jeden item od questa pobocznego a drugi od wątku głównego. A, że nie robiłem zbyt wielu sejwów to konsola niestety szła w ruch. No ale szczęśliwie udało mi się ukończyć grę mimo tych problemów.
W sklepach często muszę płacić za gry, które okazuja się nietrafionym zakupem. Czasem płacę za gry, które okazują się być zakupem bardzo udanym. W przypadku Przeznaczenia otrzymałem niesamowitą grę... zupełnie za darmo. Sztab ludzi kierowany jedynie pasją stworzył modyfikację, która powinna zostać wydana na płytach jako pełnoprawne rozszerzenie a nawet powiedziałbym, że jako osobna gra. Gdybyśmy mieli się kiedyś spotkać w jakiejś tawernie Orlana czy innym Speluno to wszystkim twórcom postawiłbym kolejkę jako zapłata za najlepszą grę w jaką grałem.
Parę słów o gildii jaką wybrałem - Myśliwi. W sumie gdy tylko się dowiedziałem o istnieniu takiej frakcji to od razu wiedzialem, że do nich przystąpię. W grach RPG oraz podobnych zawsze kręciły mnie łuki, skradanie, polowania i trofea myśliwskie. Pomyślałem, że to na pewno coś dla mnie. Tym bardziej, że planowałem grać postacią pod zręczność i łuki bo Noc Kruka w takiej konfiguracji zawsze była łatwiejsza i tak było tym razem - wystrzeliwanie wrogów na odległość albo z niedostępnych miejsc było zarówno proste jak i przyjemne.
Sama Gildia jednak nie zaskoczyła mnie czymś szczególnym, co zapadłoby mi mocno w pamięć. Plusem jest to, że wszystkie pancerze gildyjne są za darmo, co było dla mnie ogromnie ważne przez pryzmat ogromnej ilości złotówek wymienianych na potiony, zwoje i strzały oraz w poczatkowej fazie gry na wytrychy, które łamałem na potęgę.
Bardzo podobał mi się quest z wyprawą na orków do Górniczej Doliny. Wieloetapowe zadanie, nie wymagało co prawda jakiegoś łebskiego myślenia ale klimatyczne i ostatecznie spektakularne - bitwa pod zamkiem, jak na gothicowe standardy, robiła wrażenie.
Ostatecznie ciężko mi precyzyjnie ocenić Myśliwych jako Gildię dla gracza. Grało się przyjemnie jako łucznik i łowca oraz oczywiście złodziej, ale w przypadku samej gildii nie było z mojej strony jakiegoś ogromnego zachwytu - po prostu przyjemność z gry. Może jak po kolejnym podejściu porównam sobie gildie to będę w stanie napisać coś więcej.
Nie napiszę pewnie nic wyjątkowego, jak powiem, że wątek Łowców Nieumarłych mnie ogromnie wciągnął. Już sam początek był dość mroczny. Zmartwienie sie o przyjaciela i relacje o podejrzanym zachowaniu już sprawiały, że szykuje się jakiś grubszy wątek do rozwiązania. I tak właśnie było. Co jednak było najbardziej wciągającego w tym wątku? Dialogi. Niesamowicie klimatyczne dialogi które budowały napięcie i nie pozwalały oderwać się od klawiatury. Jednak same starcia z fabularnymi oponentami nie oddawały już takiego klimatu i nie były tak bardzo satysfakcjonujące a spotykani przeciwnicy ostatecznie byli po prostu kolejnymi potworami do ubicia. Jednak muszę przyznać, że pierwsze spotkanie z ogromnym szkieletem wywołało u mnie mikro-zawał serca. ;) Finał tego wątku okazał się być ogromnie niespodziewany i zaskakujący. Dla takiej opowieści warto było się przebijać przez kolejne hordy nieumarlaków. Bo to jest główny smaczek Łowców Nieumarłych. Opowieść a nie walka, która jest jedynie dodatkiem.
Późno już, czas nagli, trzeba wystawić jakieś podsumowanie. Mod sam w sobie sprawił mi wielką satysfakcję. Jest zbyt dużo rzeczy, które mi się podobało i ciężko by było je tu przytaczać. Ale na zakończenie podam minusy, oczywiście czystko subiektywne i każdy może mieć na ten temat inne zdanie:
- zmniejszenie bonusów od tablic, eliksirów oraz podwyższone ceny w kapliczkach Innosa a także podniesienie wymaganych PN przy nauce. Moim zdaniem balans z czystej NK był bardzo dobry i nie było konieczne jego naruszanie. Bonus +2 do siły z eliksiru uważam za przegięcie, podobnie jak mocne oberżnięcie bonusów z tablic i cholernie wysokie wymagania PN do nauki ich czytania w stosunku do korzyści. Nie mówiac już o horrendalnych rachunkach, jakie wystawia nam Innos za podreperowanie statystyk, a złoto w Przeznaczeniu zużywa się znacznie szybciej niż w jakimkolwiek Gothicu i gra o wiele większą rolę.
- brak run teleportacyjnych w DP. No fakt, jest jedna do Obozu a może tylko znalazłem jedną bo grałem nieuważnie? Są co prawda teleporty stacjonarne ale było to marne pocieszenie, zwłaszcza jak trzeba było latać do wyjścia z Doliny.
- cholera, zrobiłem myślnik i siedziałem z 5 minut nad samym zastanawianiem się, czy gra ma jakieś kolejne wady, według mojego odczucia. No nie wymyśliłem nic :D Tak więc z wad to by było na tyle. Oczywiście według tylko mojej oceny. ;)
Podsumowując: produkcja naprawdę epicka. Na pewno zagram drugi raz inną gildią i podejmujac inne decyzję oraz grać o wiele dokładniej aby zamknąć pomyślnie wszystkie poboczne questy. No i oczywiście wspierając tym razem Czarne Jastrzębie zamiast Złodziei. Jednak muszę ochłonąć. Zbyt szybkie podejście do kolejnej rozgrywki może zaowocować zmęczeniem i znużeniem a tego bym nie chciał.
Na sam koniec: może mi ktoś podpowiedzieć jak zdobyć te cholerne 20 lekkich mieczy dwuręcznych oraz gdzie jest posążek Eddy? :D Przyda mi się to przy nowej grze ;)
Przemordowałem się i przelazłem Przeznaczenie. Była to droga przez mękę, ale sprawiającą też niebywałą przyjemność. Była to droga naprzemiennie usłana zarówno różami jak i rozżarzonymi węglami. Po 125 godzinach opuściłem Irdorath. Co prawda wynik dość mizerny - około 20 pobocznych zadań nie udało mi się ukończyć. Niektóre przez to, że za późno się za nie zabrałem, niektórych kompletnie nie potrafiłem rozgryźć i nawet forum za specjalnie nie pomogło a niektórych przyznam szczerze nawet nie chciało mi się ruszać, ale takich było malutko, np z 20 mieczami albo z szukaniem velaisu. Tak wiem, nie jestem prawdziwym hardkorowym graczem RPG, ale na zadania których nie udało mi się ukończyć teraz przyjdzie czas przy kolejnym podejściu do gry - jako Mroczny albo Najemnik ;). Wtedy będę grę czyścił skrupulatnie zadanie po zadaniu bogatszy o doświadczenie z tej rozgrywki.
Dawno a raczej nigdy nie grałem w taką produkcję. Nie próbuję się tu podlizywać, mówię o swoich prawdziwych wrażeniach. Nie raz zjadłem zęby, nie raz się wkurwiałem, nie raz z poirytowaniem wyłączałem grę i wstawałem od kompa. Ale coś zawsze mnie ciągnęło z powrotem. Wracałem do gry z myślą, że nie dam jakiemuś durnemu questowi dać nad sobą przewagi. "Dam sobie radę" myślałem. Brnąłem przez grę na wszystkie możliwe sposoby. Szukałem rozwiązania na własną rękę a gdy traciłem cierpliwość otwierałem forumową wyszukiwarkę albo sam tworzyłem pytania. Koniec końców jednak dopełzłem do końca. Nie można tego inaczej nazwać, gra w Przeznaczenie była pełzaniem, brodzeniem przez kolejne przeszkody, zadania, wyzwania. Ta osobliwa produkcja wywoływała u mnie najróżniejsze emocje od wściekłości i irytacji po satysfakcję i radość a ostatecznie do ogromnej przyjemności z gry. Były sytuacje, że musiałem się ratować kodami, bo zamiast postaci znikały mi.... przedmioty. I to nie byle jakie, bo kluczowe - jeden item od questa pobocznego a drugi od wątku głównego. A, że nie robiłem zbyt wielu sejwów to konsola niestety szła w ruch. No ale szczęśliwie udało mi się ukończyć grę mimo tych problemów.
W sklepach często muszę płacić za gry, które okazuja się nietrafionym zakupem. Czasem płacę za gry, które okazują się być zakupem bardzo udanym. W przypadku Przeznaczenia otrzymałem niesamowitą grę... zupełnie za darmo. Sztab ludzi kierowany jedynie pasją stworzył modyfikację, która powinna zostać wydana na płytach jako pełnoprawne rozszerzenie a nawet powiedziałbym, że jako osobna gra. Gdybyśmy mieli się kiedyś spotkać w jakiejś tawernie Orlana czy innym Speluno to wszystkim twórcom postawiłbym kolejkę jako zapłata za najlepszą grę w jaką grałem.
Parę słów o gildii jaką wybrałem - Myśliwi. W sumie gdy tylko się dowiedziałem o istnieniu takiej frakcji to od razu wiedzialem, że do nich przystąpię. W grach RPG oraz podobnych zawsze kręciły mnie łuki, skradanie, polowania i trofea myśliwskie. Pomyślałem, że to na pewno coś dla mnie. Tym bardziej, że planowałem grać postacią pod zręczność i łuki bo Noc Kruka w takiej konfiguracji zawsze była łatwiejsza i tak było tym razem - wystrzeliwanie wrogów na odległość albo z niedostępnych miejsc było zarówno proste jak i przyjemne.
Sama Gildia jednak nie zaskoczyła mnie czymś szczególnym, co zapadłoby mi mocno w pamięć. Plusem jest to, że wszystkie pancerze gildyjne są za darmo, co było dla mnie ogromnie ważne przez pryzmat ogromnej ilości złotówek wymienianych na potiony, zwoje i strzały oraz w poczatkowej fazie gry na wytrychy, które łamałem na potęgę.
Bardzo podobał mi się quest z wyprawą na orków do Górniczej Doliny. Wieloetapowe zadanie, nie wymagało co prawda jakiegoś łebskiego myślenia ale klimatyczne i ostatecznie spektakularne - bitwa pod zamkiem, jak na gothicowe standardy, robiła wrażenie.
Ostatecznie ciężko mi precyzyjnie ocenić Myśliwych jako Gildię dla gracza. Grało się przyjemnie jako łucznik i łowca oraz oczywiście złodziej, ale w przypadku samej gildii nie było z mojej strony jakiegoś ogromnego zachwytu - po prostu przyjemność z gry. Może jak po kolejnym podejściu porównam sobie gildie to będę w stanie napisać coś więcej.
Nie napiszę pewnie nic wyjątkowego, jak powiem, że wątek Łowców Nieumarłych mnie ogromnie wciągnął. Już sam początek był dość mroczny. Zmartwienie sie o przyjaciela i relacje o podejrzanym zachowaniu już sprawiały, że szykuje się jakiś grubszy wątek do rozwiązania. I tak właśnie było. Co jednak było najbardziej wciągającego w tym wątku? Dialogi. Niesamowicie klimatyczne dialogi które budowały napięcie i nie pozwalały oderwać się od klawiatury. Jednak same starcia z fabularnymi oponentami nie oddawały już takiego klimatu i nie były tak bardzo satysfakcjonujące a spotykani przeciwnicy ostatecznie byli po prostu kolejnymi potworami do ubicia. Jednak muszę przyznać, że pierwsze spotkanie z ogromnym szkieletem wywołało u mnie mikro-zawał serca. ;) Finał tego wątku okazał się być ogromnie niespodziewany i zaskakujący. Dla takiej opowieści warto było się przebijać przez kolejne hordy nieumarlaków. Bo to jest główny smaczek Łowców Nieumarłych. Opowieść a nie walka, która jest jedynie dodatkiem.
Późno już, czas nagli, trzeba wystawić jakieś podsumowanie. Mod sam w sobie sprawił mi wielką satysfakcję. Jest zbyt dużo rzeczy, które mi się podobało i ciężko by było je tu przytaczać. Ale na zakończenie podam minusy, oczywiście czystko subiektywne i każdy może mieć na ten temat inne zdanie:
- zmniejszenie bonusów od tablic, eliksirów oraz podwyższone ceny w kapliczkach Innosa a także podniesienie wymaganych PN przy nauce. Moim zdaniem balans z czystej NK był bardzo dobry i nie było konieczne jego naruszanie. Bonus +2 do siły z eliksiru uważam za przegięcie, podobnie jak mocne oberżnięcie bonusów z tablic i cholernie wysokie wymagania PN do nauki ich czytania w stosunku do korzyści. Nie mówiac już o horrendalnych rachunkach, jakie wystawia nam Innos za podreperowanie statystyk, a złoto w Przeznaczeniu zużywa się znacznie szybciej niż w jakimkolwiek Gothicu i gra o wiele większą rolę.
- brak run teleportacyjnych w DP. No fakt, jest jedna do Obozu a może tylko znalazłem jedną bo grałem nieuważnie? Są co prawda teleporty stacjonarne ale było to marne pocieszenie, zwłaszcza jak trzeba było latać do wyjścia z Doliny.
- cholera, zrobiłem myślnik i siedziałem z 5 minut nad samym zastanawianiem się, czy gra ma jakieś kolejne wady, według mojego odczucia. No nie wymyśliłem nic :D Tak więc z wad to by było na tyle. Oczywiście według tylko mojej oceny. ;)
Podsumowując: produkcja naprawdę epicka. Na pewno zagram drugi raz inną gildią i podejmujac inne decyzję oraz grać o wiele dokładniej aby zamknąć pomyślnie wszystkie poboczne questy. No i oczywiście wspierając tym razem Czarne Jastrzębie zamiast Złodziei. Jednak muszę ochłonąć. Zbyt szybkie podejście do kolejnej rozgrywki może zaowocować zmęczeniem i znużeniem a tego bym nie chciał.
Na sam koniec: może mi ktoś podpowiedzieć jak zdobyć te cholerne 20 lekkich mieczy dwuręcznych oraz gdzie jest posążek Eddy? :D Przyda mi się to przy nowej grze ;)