11.06.2017, 22:20:06
I ja również ukończyłem drugi raz
Nie ma sensu piać kolejny raz o wspaniałości moda, bo wiadomo, że jest genialny
Tym razem szukałem swojego Przeznaczenia jako Mroczny Wojownik. Zadanie to zajęło mi nieco ponad 138 godzin a w tym czasie udało mi się wykonać prawidłowo 456 zadań. Nie ukrywam, że kilka z nich rozwiązałem nie do końca samodzielnie, bo szukałem pomocy na forum, na szczęście nie było to konieczne zbyt często i generalnie dawałem radę sam. Niestety na liście zadań "do wykonania" brzydko wiszą mi trzy questy:
- "Orkowy totem" - to zadanie de facto udało mi się ukończyć, po prostu przez błąd w modzie (tu posypie się pewnie dyskusja, ale z mojej perspektywy jest to błąd) quest nie został zaliczony do wykonanych. Najpierw totem oddałem a dopiero później była opcja z wzięciem tego zadania. I został mi w dzienniku taki babol. Chwała jednak za to, że w 1.4 ta sytuacja nie będzie mieć miejsca.
- "Świeża krew" - tego zadania nie zdołałem wykonać przez pewną drobną pułapkę założoną na gracza. Trudno to nazwać błędem, ale moim zdaniem ta sytuacja jest poważnym minusem w Przeznaczeniu i powinno się go wyeliminować. Wykonywałem jednocześnie zadania dla Korwina i Oskara i wracając do latarni członkowie Jastrzębi zniknęli i nie było opcji "oddania" zadania Świeża Krew". Gdybym wczytał wcześniejszy zapis to bym to nadrobił, ale niestety miałem ostatni jakieś 40h przed tym zdarzeniem i już odpuściłem ten temat.
- "Bezpieczna lokata" - cóż, to jedyne zadanie z którym całkowicie dałem ciała. Nie zdołałem odnaleźć wszystkich klejnotów i tyle. Miałem zamiar ich ostatecznie poszukać ale całkowicie zapomniałem o tym zadaniu i w pewnym momencie już było za późno na jego wykonanie. Cóż...
W sekcji "Popsute zadania" mam tylko te klasyczne przypadki: Dołączenie do Myśliwych, Dołączenie do Magów Wody, Dostawa Baltrama i Bezczelny złodziej.
Podsumowując: 456 wykonane, 3 do wykonania, 4 popsute co daje łącznie odnotowanych w dzienniku 463 zadania. Powiedzcie, czy to maksymalna liczba zadań czy jednak coś jeszcze pominąłem w swojej przygodzie?
Jeśli chodzi o wątek Mrocznego Zakonu - wciągający a końcówka w VI rozdziale powaliła na łopatki. Zwrot akcji niesamowity. Ale zawsze jest jakieś "ale". Zaletą Przeznaczenia jest ogromna liczba nietuzinkowych zadań o przeróżnych wątkach, ale ta zaleta jest też wadą. Wykonując ogrom questów pobocznych gubiłem wątek gildyjny. Podczas tych wielu godzin rozgrywki zapomniałem poważną ilość faktów, ciekawostek i ogólnie historii. Wątek gildyjny był przerywany coraz to liczniejszymi wątkami pobocznymi aż w końcu nieco gubiłem się w fabule. Owszem, w Przeznaczenie grało mi się wybornie. Żałuję jednak, że tak wiele już zdążyłem zapomnieć. Wątek Starożytnego Kultu - grając na bieżąco pochłaniały mnie kolejne niuanse i kolejne odkryte tajemnice. Niestety, z tego wątku też wiele rzeczy mi przepadło w meandrach umysłu. Wątek Łowców Nieumarłych - to jest przecież materiał na naprawdę dobry film albo powieść! Jak poznawałem kolejne mroczne historie o naszych nieumarłych przeciwnikach, to przechodziły mnie lekkie ciarki i chwilami zapierało dech i przyśpieszało bicie serca. Zwłaszcza grając nocą, kiedy wyobraźnia i umysł są maksymalnie wyostrzone....
Wisienką na torcie okazało się zadanie "Ostatnia krucjata". Mroczna i okrutna tajemnica odkryta w tym wątku przyprawiła mnie o ogromny lęk i autentycznie przejąłem się tym, co by było gdyby Starożytny Kult dorwał Erola... Niesamowite, jak gra potrafi wywołać tego typu emocje i przemyślenia... W każdym razie, brawa za to zadanie!
Kolejną rzeczą, która mnie ciekawi jest tajemnica amuletu Imperanona. Czy ten sekret da się jakoś rozwiązać?
Jeśli chodzi o gamplay z punktu widzenia Mrocznego Wojownika - zawiodłem się trochę na dostępnych czarach typowych dla tej organizacji. Jeden z nich był nieoceniony i używany przez całą grę - Śmiertelna fala. Bardzo dobrym czarem jest też Starzenie, niestety duże ograniczenia w jego stosowaniu spowodowały, że rzadko był przydatny. Jednak w niektórych sytuacjach bardzo ułatwiał walkę. Reszty czarów nie umiałem docenić. Może dlatego, że w grach zawsze wolałem łuk i miecz zamiast magii, którą zawsze traktowałem jedynie jako wsparcie w bardzo ciężkich momentach a nie jako podstawową broń.
Kolejną rzeczą jest uzbrojenie naszego Mrocznego Herosa. Tu przyznam szczerze - nigdy nie używałem broni przeznaczonych stricte dla Mrocznego Wojownika. Zawsze posiadałem już lepszy i praktyczniejszy oręż. Nie zainteresowałem się nawet zbytnio mieczami runicznymi i mieczami żywiołów z prostej przyczyny - odkąd tylko spełniłem wymagania do noszenia Niszczyciela Światów - używałem go już do końca gry włącznie z walką ze smokiem-ożywieńcem. Nie przekonało mnie nawet Demoniczne Ostrze ani Ostrze Chaosu... Broni jest multum - to jest zaleta. Ale i tak używa się tylko najlepszej - to jest wada... Wspomagałem się jedynie czasem Szponem Beliara w określonych sytuacjach ale również nie za często. No i oczywiście nie zapominajmy o Zgubie Bogów.
Pancerze - tutaj również nie potrafiłem się wkręcić w rolę czystego Mrocznego Wojownika. Mając lepszy pancerz w ekwipunku po prostu go używałem. Na szatę od Waltera po prostu nie mogłem patrzeć i miałem wrażenie, że Bezimienny fatalnie się w niej czuje. Wobec tego nosiłem to co było po prostu lepsze... i ładniejsze. Nie pocieszyłem się również z ciężkiej zbroi Mrocznego Wojownika, ponieważ mając w posiadaniu Zbroję z Magicznej Rudy grzechem było z niej nie korzystać, zwłaszcza, że walki do lekkich nie należą. Bardzo podobał mi się lekki pancerz, ale tym też nie przyszło cieszyć się zbyt długo właśnie ze względu na Zbroję z Rudy. Teraz pewnie w wyniku powyższych faktów zostanę wyklęty, że nie potrafię się wczuć w rolę członka Mrocznego Zakonu... ale za to uważam, że świetnie wczułem się w rolę Bezimiennego, który jak wiadomo, osiągał ostateczny cel a przynależność do gildii była do tego jedynie środkiem. Tak więc postąpiłem jak Bezi - po linii najmniejszego oporu.
W końcu doceniłem balans rozgrywki. Niegdyś narzekałem na zbytnie utrudnienia - zmniejszenie bonusów z tablic, mikstur siły itp. Teraz jednak odkryłem, że grając uważnie i dokładnie można zbudować bardzo silną postać już w II rozdziale. W III akcie zaś nie miałem już problemu chyba z żadnym przeciwnikiem. Odpowiednia taktyka, odpowiednie używanie zwojów (ulewa + śmiertelna fala sprawiają, że żadna fala wrogów nie jest nam straszna) sprawiały, że w pewnym momencie aż za łatwo eksplorowało się świat a ostateczny build z założonym setem wojownika i pasem Mocy wygląda tak: co sądzicie?
I tu dokonałem czegoś, co dla innych jest moze czymś zwyczajnym a dla mnie osobiście jest drobnym osiągnięciem - po raz pierwszy w historii grania w serię Gothic ani razu nie uruchomiłem konsoli. Wcześniej zawsze używałem jej do drobnych oszustw nieco przyśpieszających grę - czyli teleportowanie się w wielokrotnie odwiedzone już miejsca czy szybsze przemierzanie świata za pomocą K i F8. Tym razem jednak trenowałem cierpliwość i konsola NIGDY nie została użyta. Tym razem Bezi świetnie wyćwiczył kondycje mozolnie przemierzając każdy zen.
Podsumowując - Przeznaczenie jest świetną grą i za jakiś czas mam zamiar przystąpić do niej po raz trzeci, to jest pewne. Już teraz waham się praktycznie między dwiema gildiami czyli Najemnikami a Magami Wody. Z jednej strony kusi mnie to aby po raz kolejny zaznać czegoś nowego i zupełnie nieznanego czyli Magii Wody, z drugiej strony granie magiem zawsze mnie odpychało i nie dawało frajdy zarówno w Gothicach jak i każdej innej grze. Więc zapewne znowu będzie łucznik-złodziej ale jednak nadal będę miał dylemat którą ścieżkę wybrać.
Nie ma sensu piać kolejny raz o wspaniałości moda, bo wiadomo, że jest genialny
Tym razem szukałem swojego Przeznaczenia jako Mroczny Wojownik. Zadanie to zajęło mi nieco ponad 138 godzin a w tym czasie udało mi się wykonać prawidłowo 456 zadań. Nie ukrywam, że kilka z nich rozwiązałem nie do końca samodzielnie, bo szukałem pomocy na forum, na szczęście nie było to konieczne zbyt często i generalnie dawałem radę sam. Niestety na liście zadań "do wykonania" brzydko wiszą mi trzy questy:
- "Orkowy totem" - to zadanie de facto udało mi się ukończyć, po prostu przez błąd w modzie (tu posypie się pewnie dyskusja, ale z mojej perspektywy jest to błąd) quest nie został zaliczony do wykonanych. Najpierw totem oddałem a dopiero później była opcja z wzięciem tego zadania. I został mi w dzienniku taki babol. Chwała jednak za to, że w 1.4 ta sytuacja nie będzie mieć miejsca.
- "Świeża krew" - tego zadania nie zdołałem wykonać przez pewną drobną pułapkę założoną na gracza. Trudno to nazwać błędem, ale moim zdaniem ta sytuacja jest poważnym minusem w Przeznaczeniu i powinno się go wyeliminować. Wykonywałem jednocześnie zadania dla Korwina i Oskara i wracając do latarni członkowie Jastrzębi zniknęli i nie było opcji "oddania" zadania Świeża Krew". Gdybym wczytał wcześniejszy zapis to bym to nadrobił, ale niestety miałem ostatni jakieś 40h przed tym zdarzeniem i już odpuściłem ten temat.
- "Bezpieczna lokata" - cóż, to jedyne zadanie z którym całkowicie dałem ciała. Nie zdołałem odnaleźć wszystkich klejnotów i tyle. Miałem zamiar ich ostatecznie poszukać ale całkowicie zapomniałem o tym zadaniu i w pewnym momencie już było za późno na jego wykonanie. Cóż...
W sekcji "Popsute zadania" mam tylko te klasyczne przypadki: Dołączenie do Myśliwych, Dołączenie do Magów Wody, Dostawa Baltrama i Bezczelny złodziej.
Podsumowując: 456 wykonane, 3 do wykonania, 4 popsute co daje łącznie odnotowanych w dzienniku 463 zadania. Powiedzcie, czy to maksymalna liczba zadań czy jednak coś jeszcze pominąłem w swojej przygodzie?
Jeśli chodzi o wątek Mrocznego Zakonu - wciągający a końcówka w VI rozdziale powaliła na łopatki. Zwrot akcji niesamowity. Ale zawsze jest jakieś "ale". Zaletą Przeznaczenia jest ogromna liczba nietuzinkowych zadań o przeróżnych wątkach, ale ta zaleta jest też wadą. Wykonując ogrom questów pobocznych gubiłem wątek gildyjny. Podczas tych wielu godzin rozgrywki zapomniałem poważną ilość faktów, ciekawostek i ogólnie historii. Wątek gildyjny był przerywany coraz to liczniejszymi wątkami pobocznymi aż w końcu nieco gubiłem się w fabule. Owszem, w Przeznaczenie grało mi się wybornie. Żałuję jednak, że tak wiele już zdążyłem zapomnieć. Wątek Starożytnego Kultu - grając na bieżąco pochłaniały mnie kolejne niuanse i kolejne odkryte tajemnice. Niestety, z tego wątku też wiele rzeczy mi przepadło w meandrach umysłu. Wątek Łowców Nieumarłych - to jest przecież materiał na naprawdę dobry film albo powieść! Jak poznawałem kolejne mroczne historie o naszych nieumarłych przeciwnikach, to przechodziły mnie lekkie ciarki i chwilami zapierało dech i przyśpieszało bicie serca. Zwłaszcza grając nocą, kiedy wyobraźnia i umysł są maksymalnie wyostrzone....
Wisienką na torcie okazało się zadanie "Ostatnia krucjata". Mroczna i okrutna tajemnica odkryta w tym wątku przyprawiła mnie o ogromny lęk i autentycznie przejąłem się tym, co by było gdyby Starożytny Kult dorwał Erola... Niesamowite, jak gra potrafi wywołać tego typu emocje i przemyślenia... W każdym razie, brawa za to zadanie!
Kolejną rzeczą, która mnie ciekawi jest tajemnica amuletu Imperanona. Czy ten sekret da się jakoś rozwiązać?
Jeśli chodzi o gamplay z punktu widzenia Mrocznego Wojownika - zawiodłem się trochę na dostępnych czarach typowych dla tej organizacji. Jeden z nich był nieoceniony i używany przez całą grę - Śmiertelna fala. Bardzo dobrym czarem jest też Starzenie, niestety duże ograniczenia w jego stosowaniu spowodowały, że rzadko był przydatny. Jednak w niektórych sytuacjach bardzo ułatwiał walkę. Reszty czarów nie umiałem docenić. Może dlatego, że w grach zawsze wolałem łuk i miecz zamiast magii, którą zawsze traktowałem jedynie jako wsparcie w bardzo ciężkich momentach a nie jako podstawową broń.
Kolejną rzeczą jest uzbrojenie naszego Mrocznego Herosa. Tu przyznam szczerze - nigdy nie używałem broni przeznaczonych stricte dla Mrocznego Wojownika. Zawsze posiadałem już lepszy i praktyczniejszy oręż. Nie zainteresowałem się nawet zbytnio mieczami runicznymi i mieczami żywiołów z prostej przyczyny - odkąd tylko spełniłem wymagania do noszenia Niszczyciela Światów - używałem go już do końca gry włącznie z walką ze smokiem-ożywieńcem. Nie przekonało mnie nawet Demoniczne Ostrze ani Ostrze Chaosu... Broni jest multum - to jest zaleta. Ale i tak używa się tylko najlepszej - to jest wada... Wspomagałem się jedynie czasem Szponem Beliara w określonych sytuacjach ale również nie za często. No i oczywiście nie zapominajmy o Zgubie Bogów.
Pancerze - tutaj również nie potrafiłem się wkręcić w rolę czystego Mrocznego Wojownika. Mając lepszy pancerz w ekwipunku po prostu go używałem. Na szatę od Waltera po prostu nie mogłem patrzeć i miałem wrażenie, że Bezimienny fatalnie się w niej czuje. Wobec tego nosiłem to co było po prostu lepsze... i ładniejsze. Nie pocieszyłem się również z ciężkiej zbroi Mrocznego Wojownika, ponieważ mając w posiadaniu Zbroję z Magicznej Rudy grzechem było z niej nie korzystać, zwłaszcza, że walki do lekkich nie należą. Bardzo podobał mi się lekki pancerz, ale tym też nie przyszło cieszyć się zbyt długo właśnie ze względu na Zbroję z Rudy. Teraz pewnie w wyniku powyższych faktów zostanę wyklęty, że nie potrafię się wczuć w rolę członka Mrocznego Zakonu... ale za to uważam, że świetnie wczułem się w rolę Bezimiennego, który jak wiadomo, osiągał ostateczny cel a przynależność do gildii była do tego jedynie środkiem. Tak więc postąpiłem jak Bezi - po linii najmniejszego oporu.
W końcu doceniłem balans rozgrywki. Niegdyś narzekałem na zbytnie utrudnienia - zmniejszenie bonusów z tablic, mikstur siły itp. Teraz jednak odkryłem, że grając uważnie i dokładnie można zbudować bardzo silną postać już w II rozdziale. W III akcie zaś nie miałem już problemu chyba z żadnym przeciwnikiem. Odpowiednia taktyka, odpowiednie używanie zwojów (ulewa + śmiertelna fala sprawiają, że żadna fala wrogów nie jest nam straszna) sprawiały, że w pewnym momencie aż za łatwo eksplorowało się świat a ostateczny build z założonym setem wojownika i pasem Mocy wygląda tak: co sądzicie?
I tu dokonałem czegoś, co dla innych jest moze czymś zwyczajnym a dla mnie osobiście jest drobnym osiągnięciem - po raz pierwszy w historii grania w serię Gothic ani razu nie uruchomiłem konsoli. Wcześniej zawsze używałem jej do drobnych oszustw nieco przyśpieszających grę - czyli teleportowanie się w wielokrotnie odwiedzone już miejsca czy szybsze przemierzanie świata za pomocą K i F8. Tym razem jednak trenowałem cierpliwość i konsola NIGDY nie została użyta. Tym razem Bezi świetnie wyćwiczył kondycje mozolnie przemierzając każdy zen.
Podsumowując - Przeznaczenie jest świetną grą i za jakiś czas mam zamiar przystąpić do niej po raz trzeci, to jest pewne. Już teraz waham się praktycznie między dwiema gildiami czyli Najemnikami a Magami Wody. Z jednej strony kusi mnie to aby po raz kolejny zaznać czegoś nowego i zupełnie nieznanego czyli Magii Wody, z drugiej strony granie magiem zawsze mnie odpychało i nie dawało frajdy zarówno w Gothicach jak i każdej innej grze. Więc zapewne znowu będzie łucznik-złodziej ale jednak nadal będę miał dylemat którą ścieżkę wybrać.