No f końcu.
Korzenie Zła to mod, który wywołał u mnie najwięcej bólu wśród waszych produkcji. Na finiszu zaś najbardziej. Co mnie najbardziej irytowało podczas gry? Eksploracja. Żmudna, nieustanna eksploracja, poszukiwanie, bieganie ciągle po powtarzających się ścieżkach, wśród poznanych na pamięć drzew, i po wydeptanych przez Beziego łąkach. A to znajdź grzyba, a to poszukaj golemów, znajdź jakiegoś niemilca, którego czasem nie podano chociażby przybliżonej lokalizacji i przeczesuj całą Dolinę po raz enty. A gdy już wyzbierało się wszystkie roślinki i wybiło wszystkie potworki to każde kolejne zadanie "idź i znajdź" kwitowałem siarczystym "kurrrr*wa, znowu?!". Nieustanna eksploracja to nieodłączny element każdej części Sagi ale w Korzeniach zdecydowanie odbił się na mojej psychice najmocniej.
Ostatnie godziny gry to była męczarnia. Bieganina po opustoszałym zenie w poszukiwaniu Tajemniczych Itemów lub Złowrogich Wrogów. Jednak po odesłaniu na statek... poczułem ogromną ulgę i przypływ satysfakcji. Naprawdę warto było się męczyć by potem podsumować sobie w głowie, że to była kolejna świetna produkcja, ze wciągającą fabułą i ciekawymi innowacjami.
Bardzo zapadło mi w pamięć torturowanie ogniem (genialny pomysł i świetne oskryptowanie!) i ogólnie zadanie "Moja żona wiedźma". Zaskakujący majstersztyk. Miłą odskocznią było również zadanko z dwoma kucharzami - kupa śmiechu, a nawet wypełniając tak poważne Przeznaczenie trzeba znaleźć czas na odrobinę humoru. No i ten Miluszek na końcu... warto było czekać na starcie z takim bossem!
Ciężko napisać mi coś więcej tak w jednym wypracowaniu. Robiłem dość długie przerwy w graniu i przez z to z pamięci już większość mi wyleciała. Jestem jednak zdania, że Korzenie Zła to gra NIE na jeden raz. Żeby w pełni ją poznać i zrozumieć to z pewnością trzeba przejść ją co najmniej dwukrotnie. Pierwszy raz to przebrnięcie i przetarcie szlaków, poznanie mechaniki, postaci, akcji skryptowych i tak dalej. Następne podejście to już by było płynne przejście gry bez zastanawiania się nad rozwojem postaci czy zagadnieniami typu "gdzie jest kurwa ten grzyb" a wówczas można by się już w pełni skupić na fabule i czerpaniu smaczków z esencji gry.
Z całą pewnością uruchomię Korzenie drugi raz. Tym bardziej, że już podczas gry na "ostatniej prostej" chciałem zacząć od początku, bo pogubiłem się już w wątku. Jednak postanowiłem ostatecznie wczytać grę, przejrzeć zapis i iść dalej naprzód. Efektem tego jest tak długo oczekiwany powrót na Esmeraldę i ponowne "stanie się jednością".
Jaką ocenę na chwilę obecna wystawiłbym grze? Mimo tego, że jest zdecydowanie świetna to jednak nie więcej niż 7/10. Fabuła świetna i wciągająca, ciekawe zadania ale jednak odejmuję punkty za frustrującą bieganinę, było jej po prostu za dużo, a w poprzednich częściach była tak jakby mniej odczuwalna. No ale rozumiem, że zapewne nie dało się tego zrobić inaczej. Cóż, summa summarum gra jest kapitalna, jednak w moim osobistym rankingu stoi jak na razie najniżej:
1.
2.
3.
4.
Dziękuję wam za kolejną wspaniałą grę, do której z pewnością wkrótce powrócę, a w międzyczasie.... trzeba wrócić do Przeznaczenia, aby wypełnić Wielką Misję ukończenia wszystkimi gildiami!
Co powiecie na mój ekran statystyk?
Korzenie Zła to mod, który wywołał u mnie najwięcej bólu wśród waszych produkcji. Na finiszu zaś najbardziej. Co mnie najbardziej irytowało podczas gry? Eksploracja. Żmudna, nieustanna eksploracja, poszukiwanie, bieganie ciągle po powtarzających się ścieżkach, wśród poznanych na pamięć drzew, i po wydeptanych przez Beziego łąkach. A to znajdź grzyba, a to poszukaj golemów, znajdź jakiegoś niemilca, którego czasem nie podano chociażby przybliżonej lokalizacji i przeczesuj całą Dolinę po raz enty. A gdy już wyzbierało się wszystkie roślinki i wybiło wszystkie potworki to każde kolejne zadanie "idź i znajdź" kwitowałem siarczystym "kurrrr*wa, znowu?!". Nieustanna eksploracja to nieodłączny element każdej części Sagi ale w Korzeniach zdecydowanie odbił się na mojej psychice najmocniej.
Ostatnie godziny gry to była męczarnia. Bieganina po opustoszałym zenie w poszukiwaniu Tajemniczych Itemów lub Złowrogich Wrogów. Jednak po odesłaniu na statek... poczułem ogromną ulgę i przypływ satysfakcji. Naprawdę warto było się męczyć by potem podsumować sobie w głowie, że to była kolejna świetna produkcja, ze wciągającą fabułą i ciekawymi innowacjami.
Bardzo zapadło mi w pamięć torturowanie ogniem (genialny pomysł i świetne oskryptowanie!) i ogólnie zadanie "Moja żona wiedźma". Zaskakujący majstersztyk. Miłą odskocznią było również zadanko z dwoma kucharzami - kupa śmiechu, a nawet wypełniając tak poważne Przeznaczenie trzeba znaleźć czas na odrobinę humoru. No i ten Miluszek na końcu... warto było czekać na starcie z takim bossem!
Ciężko napisać mi coś więcej tak w jednym wypracowaniu. Robiłem dość długie przerwy w graniu i przez z to z pamięci już większość mi wyleciała. Jestem jednak zdania, że Korzenie Zła to gra NIE na jeden raz. Żeby w pełni ją poznać i zrozumieć to z pewnością trzeba przejść ją co najmniej dwukrotnie. Pierwszy raz to przebrnięcie i przetarcie szlaków, poznanie mechaniki, postaci, akcji skryptowych i tak dalej. Następne podejście to już by było płynne przejście gry bez zastanawiania się nad rozwojem postaci czy zagadnieniami typu "gdzie jest kurwa ten grzyb" a wówczas można by się już w pełni skupić na fabule i czerpaniu smaczków z esencji gry.
Z całą pewnością uruchomię Korzenie drugi raz. Tym bardziej, że już podczas gry na "ostatniej prostej" chciałem zacząć od początku, bo pogubiłem się już w wątku. Jednak postanowiłem ostatecznie wczytać grę, przejrzeć zapis i iść dalej naprzód. Efektem tego jest tak długo oczekiwany powrót na Esmeraldę i ponowne "stanie się jednością".
Jaką ocenę na chwilę obecna wystawiłbym grze? Mimo tego, że jest zdecydowanie świetna to jednak nie więcej niż 7/10. Fabuła świetna i wciągająca, ciekawe zadania ale jednak odejmuję punkty za frustrującą bieganinę, było jej po prostu za dużo, a w poprzednich częściach była tak jakby mniej odczuwalna. No ale rozumiem, że zapewne nie dało się tego zrobić inaczej. Cóż, summa summarum gra jest kapitalna, jednak w moim osobistym rankingu stoi jak na razie najniżej:
1.
2.
3.
4.
Dziękuję wam za kolejną wspaniałą grę, do której z pewnością wkrótce powrócę, a w międzyczasie.... trzeba wrócić do Przeznaczenia, aby wypełnić Wielką Misję ukończenia wszystkimi gildiami!
Co powiecie na mój ekran statystyk?