16.06.2018, 08:02:25
Accept - Stalingrad (2012)
Tracklista:
1. Hung, Drawn and Quartered 04:35
2. Stalingrad 05:59
3. Hellfire 06:07
4. Flash to Bang Time 04:06
5. Shadow Soldiers 05:47
6. Revolution 04:08
7. Against the World 03:36
8. Twist of Fate 05:30
9. The Quick and the Dead 04:25
10. The Galley 07:21
Rok wydania: 2012
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Mark Tornillo - śpiew
Wolf Hoffmann - gitara
Herman Frank - gitara
Peter Baltes - bas, śpiew
Stefan Schwarzmann - perkusja
Ocena: 8,8/10
6.04.2012
Tracklista:
1. Hung, Drawn and Quartered 04:35
2. Stalingrad 05:59
3. Hellfire 06:07
4. Flash to Bang Time 04:06
5. Shadow Soldiers 05:47
6. Revolution 04:08
7. Against the World 03:36
8. Twist of Fate 05:30
9. The Quick and the Dead 04:25
10. The Galley 07:21
Rok wydania: 2012
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Mark Tornillo - śpiew
Wolf Hoffmann - gitara
Herman Frank - gitara
Peter Baltes - bas, śpiew
Stefan Schwarzmann - perkusja
Po raz drugi ACCEPT szturmuje z Markiem Tornillo na czele. Tym razem "Stalingrad" 6 kwietnia ponownie w barwach Nuclear Blast i patrząc z perspektywy historycznej tytuł albumu taki sobie, tym bardziej że Amerykanie w tej bitwie udziału nie brali.
Ot taka dygresja bez znaczenia w przypadku tego co najistotniejsze - muzycznego poziomu tego LP w stosunku do poprzednika, płyty triumfalnego powrotu ACCEPT na metalowe światowe sceny.
Więcej, więcej teutońskiego terroru, bez Udo, z Tornillo w roli głównej, bo Tornillo to połowa sukcesu nowego składu ACCEPT. Druga to jednak tych pozostałych czterech niemieckich Profesorów Heavy Metalu i każdy z nich to kolejne 50%. Razem to 200% a z Tornillo 400% czy jakoś tak.
Matematyka matematyką, a muzyka muzyką.
W sferze wykonania nie może być żadnych wątpliwości -ci panowie po prostu nigdy nie byli w słabej formie. Rzecz opiera się na samych kompozycjach a te...
"Hung, Drawn and Quartered" to taki starożytny acceptowy otwieracz najbardziej pasujący do Rosyjskiej Ruletki, w którą grali w 1986, choć adrenaliny wpompowano więcej. Wiadomo, ta ekipa jest coraz młodsza duchem, a gitarzyści grają razem coraz lepiej. Bardzo dobry numer znacznie fajniejszy niż ten o tym samym tytule brytyjskiego CANCER sprzed wielu lat.
Wolniejszy, mocniejszy "Stalingrad" zawiera w sobie niesamowity dynamiczny riff i zupełnie nieoczekiwane lżejsze wtrącenia. Świetna melodia i świetne męskie twarde, ale jakże dopracowane chórki. Kapitalne chórki, jak w 2010 roku. Takie rozpoczęcie jak w "Hellfire" budzi zazwyczaj w przypadku ACCEPT obawy, że zaserwują wydłużoną dawkę nijakiego heavy metalu w średnio szybkim tempie i tak jest faktycznie, przy czym jest owszem bujająco, nieco amerykańsko i rockowo, ale sumie tak sobie. Taki mały wypadek przy pracy i plaster i jodyna w zupełności tu wystarczą. "Flash to Bang Time" jest za to kapitalny. Te pokrętne popisy gitarowe do rytmu rozpędzone go przez PARAGON pociągu pancernego. Zniszczenie, totalne zniszczenie z dodatkowym atutem w postaci "niedbałego" wokalu Tornillo. No Mistrz. Także gdy tak wysoko krzyczy. Baltes ani Schwarzmann nie krzyczą, ale ta rytmiczna maszyna jest zdumiewająca w swojej mocy i precyzji.
Czeka się na balladę. Te zawsze były przepiękne i poruszające. Balladowo rozpoczyna się "Shadow Soldiers" ale jest to żołnierski song najczystszej wody w prostej konwencji szeregowca. Znakomity, poruszający, bo prosty i jasny w swoim przekazie. Do tego takie piękne acceptowe solo i melodia refrenu natychmiast zapadającego głęboko w pamięć.
Rewolucji w metalu było bez liku. ACCEPT rozpętuje kolejną i warto było ją rozpętać. Zadziwiające jest to, jak ten zespół na bazie ogranych riffów (także przez siebie) tworzy tu taki zgrabny zwarty killer w umiarkowanym tempie. No kto pierwszy rzuci kamień??? Śmiało. Nie ma chętnych? "Against the World" jest również bardzo dobry, jest tu także najwięcej tego uniwersalnego, kosmopolitycznego tak zwanego tradycyjnego heavy metalu bez odniesień do ACCEPT. Czeka się na balladę. Pojawia się pod tytułem "Twist of Fate" i też w zasadzie balladą nie jest i daleko jej do "Kill the Pain" za to znacznie bliżej do tych spokojniejszych songów z Udo z lat 80tych. Trochę rozczarowujący numer... Harder, faster i mamy "The Quick and the Dead". Agresywny, melodyjny, zadziorny w gitarach. Atrakcyjny numer w nowym/starym acceptowym stylu, a jakże. No i dopuszczony został na plan pierwszy Baltes również. Fantastyczne partie basu, najlepsze na całej płycie.
No i na koniec wytaczają ciężkie działa. Ponuro, mrocznie, niepokojąco z punktującym basem i krążącymi gitarami w najdłuższym "The Galley". Tu także ogromna rola tych chłodnych chórków ACCEPT niemal na równych prawach z Tornillo. Jeśli jednak wgłębić się w to wszystko bardziej to jakby jak na ponad siedem minut to treści jakby za mało i orientalny motyw tego nie ratuje. Czeka się na balladę. Ta akustyczna końcówka to aksamitna pastelowa reminiscencja "Amamos La Vida" i chyba dobrze, że bez słów.
Kto słyszał "Blood of the Nations" z 2010 ten taki sam poziom wykonania i to samo mięsiste, rasowe brzmienie XXI wieku usłyszy i tu. Kto nie słyszał, posłuchać musi.
Ten album jest godnym następcą poprzedniej płyty ze wszystkimi smaczkami, jakie grupa zaserwowała dwa lata temu. To pewnie zagrany, męski melodyjny heavy metal autentycznych metalowych profesjonalistów.
Profesjonalistów nie do zdarcia.
Ot taka dygresja bez znaczenia w przypadku tego co najistotniejsze - muzycznego poziomu tego LP w stosunku do poprzednika, płyty triumfalnego powrotu ACCEPT na metalowe światowe sceny.
Więcej, więcej teutońskiego terroru, bez Udo, z Tornillo w roli głównej, bo Tornillo to połowa sukcesu nowego składu ACCEPT. Druga to jednak tych pozostałych czterech niemieckich Profesorów Heavy Metalu i każdy z nich to kolejne 50%. Razem to 200% a z Tornillo 400% czy jakoś tak.
Matematyka matematyką, a muzyka muzyką.
W sferze wykonania nie może być żadnych wątpliwości -ci panowie po prostu nigdy nie byli w słabej formie. Rzecz opiera się na samych kompozycjach a te...
"Hung, Drawn and Quartered" to taki starożytny acceptowy otwieracz najbardziej pasujący do Rosyjskiej Ruletki, w którą grali w 1986, choć adrenaliny wpompowano więcej. Wiadomo, ta ekipa jest coraz młodsza duchem, a gitarzyści grają razem coraz lepiej. Bardzo dobry numer znacznie fajniejszy niż ten o tym samym tytule brytyjskiego CANCER sprzed wielu lat.
Wolniejszy, mocniejszy "Stalingrad" zawiera w sobie niesamowity dynamiczny riff i zupełnie nieoczekiwane lżejsze wtrącenia. Świetna melodia i świetne męskie twarde, ale jakże dopracowane chórki. Kapitalne chórki, jak w 2010 roku. Takie rozpoczęcie jak w "Hellfire" budzi zazwyczaj w przypadku ACCEPT obawy, że zaserwują wydłużoną dawkę nijakiego heavy metalu w średnio szybkim tempie i tak jest faktycznie, przy czym jest owszem bujająco, nieco amerykańsko i rockowo, ale sumie tak sobie. Taki mały wypadek przy pracy i plaster i jodyna w zupełności tu wystarczą. "Flash to Bang Time" jest za to kapitalny. Te pokrętne popisy gitarowe do rytmu rozpędzone go przez PARAGON pociągu pancernego. Zniszczenie, totalne zniszczenie z dodatkowym atutem w postaci "niedbałego" wokalu Tornillo. No Mistrz. Także gdy tak wysoko krzyczy. Baltes ani Schwarzmann nie krzyczą, ale ta rytmiczna maszyna jest zdumiewająca w swojej mocy i precyzji.
Czeka się na balladę. Te zawsze były przepiękne i poruszające. Balladowo rozpoczyna się "Shadow Soldiers" ale jest to żołnierski song najczystszej wody w prostej konwencji szeregowca. Znakomity, poruszający, bo prosty i jasny w swoim przekazie. Do tego takie piękne acceptowe solo i melodia refrenu natychmiast zapadającego głęboko w pamięć.
Rewolucji w metalu było bez liku. ACCEPT rozpętuje kolejną i warto było ją rozpętać. Zadziwiające jest to, jak ten zespół na bazie ogranych riffów (także przez siebie) tworzy tu taki zgrabny zwarty killer w umiarkowanym tempie. No kto pierwszy rzuci kamień??? Śmiało. Nie ma chętnych? "Against the World" jest również bardzo dobry, jest tu także najwięcej tego uniwersalnego, kosmopolitycznego tak zwanego tradycyjnego heavy metalu bez odniesień do ACCEPT. Czeka się na balladę. Pojawia się pod tytułem "Twist of Fate" i też w zasadzie balladą nie jest i daleko jej do "Kill the Pain" za to znacznie bliżej do tych spokojniejszych songów z Udo z lat 80tych. Trochę rozczarowujący numer... Harder, faster i mamy "The Quick and the Dead". Agresywny, melodyjny, zadziorny w gitarach. Atrakcyjny numer w nowym/starym acceptowym stylu, a jakże. No i dopuszczony został na plan pierwszy Baltes również. Fantastyczne partie basu, najlepsze na całej płycie.
No i na koniec wytaczają ciężkie działa. Ponuro, mrocznie, niepokojąco z punktującym basem i krążącymi gitarami w najdłuższym "The Galley". Tu także ogromna rola tych chłodnych chórków ACCEPT niemal na równych prawach z Tornillo. Jeśli jednak wgłębić się w to wszystko bardziej to jakby jak na ponad siedem minut to treści jakby za mało i orientalny motyw tego nie ratuje. Czeka się na balladę. Ta akustyczna końcówka to aksamitna pastelowa reminiscencja "Amamos La Vida" i chyba dobrze, że bez słów.
Kto słyszał "Blood of the Nations" z 2010 ten taki sam poziom wykonania i to samo mięsiste, rasowe brzmienie XXI wieku usłyszy i tu. Kto nie słyszał, posłuchać musi.
Ten album jest godnym następcą poprzedniej płyty ze wszystkimi smaczkami, jakie grupa zaserwowała dwa lata temu. To pewnie zagrany, męski melodyjny heavy metal autentycznych metalowych profesjonalistów.
Profesjonalistów nie do zdarcia.
Ocena: 8,8/10
6.04.2012
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"