16.06.2018, 13:19:13
Annihilator - King of the Kill (1994)
Tracklista:
1. The Box 05:30
2. King of the Kill 03:13
3. Annihilator 04:28
4. Bad Child 03:40
5. 21 04:25
6. Bliss 00:51
7. Second to None 05:16
8. Hell Is a War 05:20
9. Speed 04:36
10. In the Blood 04:20
11. Catch the Wind 03:50
12. Fiasco (The Slate) 00:09
13. Fiasco 03:56
Rok: 1994
Gatunek: Heavy/Thrash Metal
Kraj: Kanada
Skład zespołu:
Jeff Waters - śpiew, gitara, bas
Randy Black - perkusja
Ocena: 8.5/10
Tracklista:
1. The Box 05:30
2. King of the Kill 03:13
3. Annihilator 04:28
4. Bad Child 03:40
5. 21 04:25
6. Bliss 00:51
7. Second to None 05:16
8. Hell Is a War 05:20
9. Speed 04:36
10. In the Blood 04:20
11. Catch the Wind 03:50
12. Fiasco (The Slate) 00:09
13. Fiasco 03:56
Rok: 1994
Gatunek: Heavy/Thrash Metal
Kraj: Kanada
Skład zespołu:
Jeff Waters - śpiew, gitara, bas
Randy Black - perkusja
King of the Kill to czwarty album zespołu nieprzewidywalnego i świetnego gitarzysty Jeffa Watersa. Jak poszło tym razem? Jeśli chodzi o ten zespół, to w lepszym jego okresie jak widać trudno było o albumy do siebie podobne, co rusz zmieniał się skład i co album zaskakiwali czym innym - to thrash, to latanie po thrash/heavy rejonach. Co mamy tutaj? 2 osobowy skład, czyli Waters zajął się sprawami gitarowymi i wokalnymi, a perkusję pozostawił dla Randy Black. Jak to wypadło i jaka jest zawartość?
Trochę wszystkiego i ten album jest pudełkiem pełnym różnych pomysłów. Tak przy okazji pudełek, to otwieraczem jest utwór "The Box", który nie brzmi zbyt zachęcająco i bym powiedział, że nawet miernie. Głos wokalisty puszczony przez modulator, to jakieś audycje radiowe - nie brzmi to zachęcająco, a kunsztu gitarowego Watersa ani śladu. Ten kawałek to takie homoniewiadomo. Na szczęście po nim jest totalnie wyniszczający z heavy/speed metalowym i annihilatorowym wykopem oraz gitarami "King of the Kill" i jest to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy utwór ANNIHILATOR. Dynamika, świetna melodia, niszczące prostotą solo i kapitalny wokal. Perfekcja w każdym calu i wymazuje przykre wspomnienie, jakim jest niemrawy otwieracz. Po nim hipnotyzujący wtrącającym się od czasu do czasu basem, płynną gitarą i rytmem "Annihilator" - utwór zrealizowany kapitalnie. Bardzo dobre akustyki w 2 połowie, które wprowadzają powiew chłodu. Po nim bardzo mocno heavy/hard rockowy "Bad Child", który to jest bardzo chwytliwy i swoją przebojowością wchodzi w głowę bez problemu. "21" zagrany z luzem, z bardzo fajnym basem - też lekki rocker, utrzymany w klimacie albumu. "Second to None" to kolejny udany kawałek, zagrany z polotem, bardzo dobrą melodyką i basem. Solo również bardzo ładne i jakże charakterystyczne dla tego gitarzysty. "Hell is a War" to utwór chybił trafił. Zaczyna się balladowo, całkiem przygnębiająco rodem z albumu Set The World On Fire - i później wchodzi odrobinę lepiej zrealizowana kontynuacja "The Box" skrzyżowanego z "Annihilator" i to już jest powolne, dość nudne smęcenie. Ciekawie zaczyna się robić dopiero w środkowej części, gdy utwór ożywa, przyspiesza i wchodzi solo - szkoda, że to tylko chwila i powrót do nudzenia. Po nim na szczęście speedowy/heavy, luźny i wymiatający... "Speed" - głowa lata sama z siebie, noga tupie, do tego jeszcze odgłosy samochodów i kapitalny bas, do tego jeszcze świetne, melodyjne solo i kolejny wymiatacz na koncie. "In The Blood" to bardzo łagodna ballada - dobra, bardzo fajne, łagodne zaśpiewy Watersa z oddali, jednak słychać, że momentami za bardzo się wczuwa. "Catch the Wind" z wysuniętym basem i łagodnym klimatem oraz rockowo-heavy metalową partią w sumie może być, jednak Waters na swoim koncie miał lepsze popisy i instrumentale. "Fiasco" zaczyna się dość niepokojąco, aby później stać się ostrym i luźnym wymiataczem w stylu "Speed", z kapitalnym, choć dziwnym i lekko jakby "znikąd" refrenowym "fiasco!", do tego jeszcze lekkie i trochę prześmiewcze szaleństwo i kolejny kapitalny numer.
I na tym się kończy zwykła wersja albumu, a bonusem w niektórych edycjach jest "Only Be Lonely", czyli lekko rockowa ballada. Trochę za lajtowa i gdybym miał dokładnie sprecyzować - to coś mniej więcej w stylu "In The Blood", tylko trochę sympatyczniej.
Waters wokalnie znakomity, w formie nie tylko pod względem gitarowym, ale i kompozycyjnym. Mimo że występują potknięcia, to mimo wszystko jest to album udany i bardzo dobry.
Trochę wszystkiego i ten album jest pudełkiem pełnym różnych pomysłów. Tak przy okazji pudełek, to otwieraczem jest utwór "The Box", który nie brzmi zbyt zachęcająco i bym powiedział, że nawet miernie. Głos wokalisty puszczony przez modulator, to jakieś audycje radiowe - nie brzmi to zachęcająco, a kunsztu gitarowego Watersa ani śladu. Ten kawałek to takie homoniewiadomo. Na szczęście po nim jest totalnie wyniszczający z heavy/speed metalowym i annihilatorowym wykopem oraz gitarami "King of the Kill" i jest to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy utwór ANNIHILATOR. Dynamika, świetna melodia, niszczące prostotą solo i kapitalny wokal. Perfekcja w każdym calu i wymazuje przykre wspomnienie, jakim jest niemrawy otwieracz. Po nim hipnotyzujący wtrącającym się od czasu do czasu basem, płynną gitarą i rytmem "Annihilator" - utwór zrealizowany kapitalnie. Bardzo dobre akustyki w 2 połowie, które wprowadzają powiew chłodu. Po nim bardzo mocno heavy/hard rockowy "Bad Child", który to jest bardzo chwytliwy i swoją przebojowością wchodzi w głowę bez problemu. "21" zagrany z luzem, z bardzo fajnym basem - też lekki rocker, utrzymany w klimacie albumu. "Second to None" to kolejny udany kawałek, zagrany z polotem, bardzo dobrą melodyką i basem. Solo również bardzo ładne i jakże charakterystyczne dla tego gitarzysty. "Hell is a War" to utwór chybił trafił. Zaczyna się balladowo, całkiem przygnębiająco rodem z albumu Set The World On Fire - i później wchodzi odrobinę lepiej zrealizowana kontynuacja "The Box" skrzyżowanego z "Annihilator" i to już jest powolne, dość nudne smęcenie. Ciekawie zaczyna się robić dopiero w środkowej części, gdy utwór ożywa, przyspiesza i wchodzi solo - szkoda, że to tylko chwila i powrót do nudzenia. Po nim na szczęście speedowy/heavy, luźny i wymiatający... "Speed" - głowa lata sama z siebie, noga tupie, do tego jeszcze odgłosy samochodów i kapitalny bas, do tego jeszcze świetne, melodyjne solo i kolejny wymiatacz na koncie. "In The Blood" to bardzo łagodna ballada - dobra, bardzo fajne, łagodne zaśpiewy Watersa z oddali, jednak słychać, że momentami za bardzo się wczuwa. "Catch the Wind" z wysuniętym basem i łagodnym klimatem oraz rockowo-heavy metalową partią w sumie może być, jednak Waters na swoim koncie miał lepsze popisy i instrumentale. "Fiasco" zaczyna się dość niepokojąco, aby później stać się ostrym i luźnym wymiataczem w stylu "Speed", z kapitalnym, choć dziwnym i lekko jakby "znikąd" refrenowym "fiasco!", do tego jeszcze lekkie i trochę prześmiewcze szaleństwo i kolejny kapitalny numer.
I na tym się kończy zwykła wersja albumu, a bonusem w niektórych edycjach jest "Only Be Lonely", czyli lekko rockowa ballada. Trochę za lajtowa i gdybym miał dokładnie sprecyzować - to coś mniej więcej w stylu "In The Blood", tylko trochę sympatyczniej.
Waters wokalnie znakomity, w formie nie tylko pod względem gitarowym, ale i kompozycyjnym. Mimo że występują potknięcia, to mimo wszystko jest to album udany i bardzo dobry.
Ocena: 8.5/10
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"