16.06.2018, 13:21:40
Annihilator - Criteria For A Black Widow (1999)
Tracklista:
1. Bloodbath 05:22
2. Back to the Palace 05:34
3. Punctured 05:50
4. Criteria for a Black Widow 05:57
5. Schizos (Are Never Alone) (Part III) 05:53
6. Nothing Left 04:52
7. Loving the Sinner 04:38
8. Double Dare 05:27
9. Sonic Homicide 04:31
10. Mending 02:46
Rok wydania: 1999
Gatunek: Thrash Metal
Kraj: Kanada
Skład:
Randy Rampage - śpiew
Jeff Waters - gitara, bas
Ray Hartmann - perkusja
Ocena: 4/10
Tracklista:
1. Bloodbath 05:22
2. Back to the Palace 05:34
3. Punctured 05:50
4. Criteria for a Black Widow 05:57
5. Schizos (Are Never Alone) (Part III) 05:53
6. Nothing Left 04:52
7. Loving the Sinner 04:38
8. Double Dare 05:27
9. Sonic Homicide 04:31
10. Mending 02:46
Rok wydania: 1999
Gatunek: Thrash Metal
Kraj: Kanada
Skład:
Randy Rampage - śpiew
Jeff Waters - gitara, bas
Ray Hartmann - perkusja
Tak więc rok 1999 i nowe nadzieje po tym, co zaprezentował Waters na poprzednim albumie.
Jeff znudzony pykaniem automatu perkusyjnego woła znów Hartmanna, który nieco się ustatkował. Technocore'owe ryki i zaśpiewy nadszarpnęły struny głosowe Jeffa i tym razem z pomocą przychodzi stary druh Rampage, także nieco podleczony z innej choroby. Basu Waters nie oddaje nikomu, i chyba dobrze, bo byłby jeszcze jeden członek pobitej armii.
"Bloodbath' pokazuje, że będzie ciężko. Nie w sensie ciężkiej muzy, o nie. Ciężko będzie dosłuchać tego wszystkiego do końca, jeśli oczywiście ujadanie Rampage i pokręcone bezładne granie Watersa nie ulegnie zmianie.
Jakież nadzieje, gdy słyszymy pierwsze riffy z "Back to the Palace"! Jakie rozczarowanie, gdy zaczyna się to na poważnie.
'Punctured' brzmi jak odrzut z sesji płyt poprzednich, "Criteria for a Black Widow" podobnie, przy czym jeszcze szybciej zachęca do natychmiastowego wyłączenia. Solo dosyć drętwe, ale na bezrybiu...
'Schizos' to taki medley wspomnień z dobrych czasów - powspominać zawsze warto, a przecież jest co. W "Nothing Left" najlepsza oczywiście perkusja - szczególnie na początku. "Loving the Sinner" taki annihilatorowy i fajny w sumie, byłby zresztą lepszy jako instrumentalny z przyczyn oczywistych. Oczywiście Waters powinien jakby co pozbyć się wrodzonej nieśmiałości i zaśpiewać to sam.
"Double Dare" zupełnie bez sensu - choć romantyczna część mocuje się z trzecią ligą melodyjnego grania w sposób udany.
Pozostaje polec z honorem w samobójczym ataku "Sonic Homicide". Tym razem desperacko udaje się przebić przez najeżone obojętnością pozycje słuchacza... też jednak w pewnym momencie natarcie się załamuje. Ostatni zryw - solo Watersa i potem już niebawem odgłosy bitwy cichną.
"Mending" towarzyszy smutno resztkom pobitej armii Watersa, która powłócząc nogami, odchodzi... czy rozumiejąc jednak własną porażkę?
Jeff znudzony pykaniem automatu perkusyjnego woła znów Hartmanna, który nieco się ustatkował. Technocore'owe ryki i zaśpiewy nadszarpnęły struny głosowe Jeffa i tym razem z pomocą przychodzi stary druh Rampage, także nieco podleczony z innej choroby. Basu Waters nie oddaje nikomu, i chyba dobrze, bo byłby jeszcze jeden członek pobitej armii.
"Bloodbath' pokazuje, że będzie ciężko. Nie w sensie ciężkiej muzy, o nie. Ciężko będzie dosłuchać tego wszystkiego do końca, jeśli oczywiście ujadanie Rampage i pokręcone bezładne granie Watersa nie ulegnie zmianie.
Jakież nadzieje, gdy słyszymy pierwsze riffy z "Back to the Palace"! Jakie rozczarowanie, gdy zaczyna się to na poważnie.
'Punctured' brzmi jak odrzut z sesji płyt poprzednich, "Criteria for a Black Widow" podobnie, przy czym jeszcze szybciej zachęca do natychmiastowego wyłączenia. Solo dosyć drętwe, ale na bezrybiu...
'Schizos' to taki medley wspomnień z dobrych czasów - powspominać zawsze warto, a przecież jest co. W "Nothing Left" najlepsza oczywiście perkusja - szczególnie na początku. "Loving the Sinner" taki annihilatorowy i fajny w sumie, byłby zresztą lepszy jako instrumentalny z przyczyn oczywistych. Oczywiście Waters powinien jakby co pozbyć się wrodzonej nieśmiałości i zaśpiewać to sam.
"Double Dare" zupełnie bez sensu - choć romantyczna część mocuje się z trzecią ligą melodyjnego grania w sposób udany.
Pozostaje polec z honorem w samobójczym ataku "Sonic Homicide". Tym razem desperacko udaje się przebić przez najeżone obojętnością pozycje słuchacza... też jednak w pewnym momencie natarcie się załamuje. Ostatni zryw - solo Watersa i potem już niebawem odgłosy bitwy cichną.
"Mending" towarzyszy smutno resztkom pobitej armii Watersa, która powłócząc nogami, odchodzi... czy rozumiejąc jednak własną porażkę?
Ocena: 4/10
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"