Arthur Falcone'Stargazer
#1
Arthur Falcone' Stargazer - The Genesis of the Prophecy (2009)

[Obrazek: R-3017954-1311936875.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Elf Castle-Intro 01:22
2. Free Souls 05:57
3. The Great Prophecy 06:24
4. Nothing More For Me 06:09
5. The Hidden Self 05:22
6. A Stranger In My Dreams 05:24
7. Sunset 05:55
8. Don't Fade-Away (Noble Spirit) 05:43
9. Thunderbolt (Instrumental) 05:13
10. Rise Beyond Pain 13:33
11. The Second Eclipse 05:15
12. Virtual Lake (Instrumental) 06:50

Rok wydania: 2009
Gatunek: Hard Rock/Neoclassical/ Melodic Power Metal
Kraj: Włochy

Skład:
Piero Pattay: śpiew
Arthur Falcone – gitara
Denis Baselli: bas
Giovanni Angiolin: perkusja
oraz:

Göran Edman - śpiew ("Nothing More For Me")
Titta Tani - śpiew (2, 3, 7, 10)
Mistheria - instrumenty klawiszowe ("Free Souls")
Manuel Staropoli - flet ("Sunset")


Jeśli szybko przyszłoby wymienić najznamienitszych włoskich mistrzów shredu i neoklasycznego grania zapewne Falcone znalazłby się na dalszym miejscu, i z pewnością za Alexem Masi. Falcone nagrywa niewiele i w zasadzie jego płyta "Stargazer" z 1998 była do tej pory jedyna. Sam muzyk koncentrował się przez lata na działalności studyjnej jako muzyk sesyjny oraz koncertował i oraz szkolił młodych gitarzystów. W tym roku jednak, wraz z muzykami mało znanymi na metalowej scenie, przypomniał o sobie albumem pod szyldem nawiązującym do tytułu swojego debiutu, wydanym przez Heart of Steel Records w marcu 2009.

Ta dobrze wyprodukowana płyta zawiera barwną mozaikę kompozycji z różnych gatunków muzycznych, od progresywnego rocka, poprzez hard rock i neoklasyczny power, aż do melodic metalu. Album jest w pewnym sensie pretekstem do zaprezentowania kunsztu gitarowego Falcone, a że jest gitarzystą wybitnym, udowodnił to na tym krążku ponad wszelką wątpliwość. Trudno też odmówić kompetencji w tym co robią pozostałym członkom zespołu oraz kilku zaproszonym gościom, wśród których znalazł się i znany szwedzki wokalista Göran Edman. Wokalnie płyta wypadła dobrze, choć są i słabsze momenty, gdzie jakby śpiewak nieco opada z sił i traci wiarę w to, co robi, przynajmniej do momentu gdy nie wesprze go gitara. Istotną role odgrywają klawisze w wykonaniu gościa specjalnego, czyli Mystheria i te dialogi, jakie Falcone prowadzi tu czasem z klawiszami, należą do najciekawszych. Ogólnie na płycie dzieje się sporo i zarzut eklektyzmu w tej różnorodności trudno by było obalić.
Jeśli „Intro” ma pewien mroczny i złowieszczy charakter, to już „Free Souls” jest znacznie bardziej przyswajalny, z wyraźnie zaznaczoną melodią o cechach neoklasycznych z nutką progresji i kapitalnym solem, które od razu pokazuje, kto tu będzie rządził i dzielił na tym LP. „The Great Prophecy” również melodyjny, spokojniejszy i lekko niepokojący tym razem, solidnie odśpiewany i rozjaśniony prostym refrenem. Potem bardzo pozytywne zaskoczenie w „Nothing More For Me” w manierze WHITESNAKE i tym razem brawa dla wokalisty za nad wyraz udane partie robione pod Coverdale'a. Do tego eleganckie i pełne gracji partie gitarowe Falcone i jest kompozycja nad wyraz udana i wpadająca w ucho.
Środek albumu nieco łaciaty, bo „The Hidden Self” to jakby pójście w heavy power z dodatkowymi ambicjami i efekt jest zaledwie przeciętny, jak to często bywa w przypadku włoskiego grania w tym gatunku. „A Stranger In My Dreams” to dwa bardzo dobre pomysły w jednym i tylko w zwrotkach wokalista jakby nie bardzo wiedział jak zaśpiewać ten neoklasyczny patent - sola gitarzysty i metaliczny szczęk basu kapitalne i tego się tu słucha najlepiej. „Sunset” jako ballada długi i mizerny raczej, gdzieś w połowie powinien się skończyć bez szkody dla samej kompozycji i nerwów słuchacza. Mdły utwór i uwagi nie przykuwa, także w aspekcie wykonania przez wokalistę, któremu Falcone przygrywa tym razem dosyć ospale. Natomiast „Don't Fade-Away” to bardzo emocjonalny numer o licznych odniesieniach do klasycznego rocka - gitarowo rozegrane wybornie i do tego świetna wieloplanowa realizacja. Mocna rzecz, również wokalnie tym razem popis Pattaya. Doskonałą passę kontynuuje instrumentalny „Thunderbolt”, gdzie Falcone zdemolował swoją gitarą, opierając się o wzorce neoklasyczne. Z pewnością jeden z najlepszych utworów tego typu w roku 2009. „Rise Beyond Pain” jest najdłuższy i najbardziej złożony, jest mu też najbliżej do progresywnego rocka. Trochę to za trudny utwór jak na ten album i może odstraszać zwolenników prostszego melodyjnego grania. Warto jednak docenić wysiłki Falcone w kwestii wykonania tej kompozycji. Przepiękny jest za to „The Second Eclipse”, gdzie narrację prowadzi gitara i skojarzenia ze „Snowman” RAINBOW i grą Ritchie Blackmore'a są nieodparte. Ten feeling Ritchiego tu się po prostu wyczuwa.

Album dla fanów gitarowych wirtuozów godny polecenia, jednak gdy ktoś szuka zwartej stylistycznie płyty lub typowego melodyjnego włoskiego prog power grania, to raczej się rozczaruje. Gra Falcone na niezmiernie wysokim poziomie jest nie do końca poparta przemyślanym doborem kompozycji i nie zawsze najwyższą dyspozycją pozostałych członków grupy, z wokalistą na czele.
Chciałoby się napisać - bardzo dobra płyta, ale jednak...


Ocena: 7.5/10

2.04.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Arthur Falcone'Stargazer - przez Memorius - 16.06.2018, 16:45:28
RE: Arthur Falcone's Stargazer - przez Memorius - 23.10.2021, 15:24:26

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości