16.06.2018, 17:51:37
Astral Doors - Of The Son And The Father (2003)
Tracklista:
1. Cloudbreaker 03:31
2. Of the Son and the Father 04:56
3. Hungry People 03:40
4. Slay the Dragon 03:39
5. Ocean of Sand 03:52
6. In Prison For Life 04:13
7. The Trojan Horse 04:36
8. Burn Down the Wheel 03:33
9. Night of the Witch 03:45
10. Rainbow in Your Mind 03:50
11. Man on the Rock 03:03
Rok wydania: 2003
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Patrik Johansson - śpiew
Joachim Nordlund - gitara
Martin Haglund - gitara
Mika Itäranta - bas
Johan Lindstedt - perkusja
Joakim Roberg - instrumenty klawiszowe
Ocena: 10/10
7.08.2007
Tracklista:
1. Cloudbreaker 03:31
2. Of the Son and the Father 04:56
3. Hungry People 03:40
4. Slay the Dragon 03:39
5. Ocean of Sand 03:52
6. In Prison For Life 04:13
7. The Trojan Horse 04:36
8. Burn Down the Wheel 03:33
9. Night of the Witch 03:45
10. Rainbow in Your Mind 03:50
11. Man on the Rock 03:03
Rok wydania: 2003
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Patrik Johansson - śpiew
Joachim Nordlund - gitara
Martin Haglund - gitara
Mika Itäranta - bas
Johan Lindstedt - perkusja
Joakim Roberg - instrumenty klawiszowe
Kto tęskni za R. J. Dio i za BLACK SABBATH Martin Era, ten powinien obowiązkowo zapoznać się ze szwedzkim ASTRAL DOORS. Grupa postawiła sobie za cel odtworzenie klimatu i stylu grania wyżej wymienionych, tworząc logiczną kontynuację czy, jak kto woli, kalkę. Ogromnym atutem jest w tym zespole kapitalny wokalista, Nils Patrik Johansson, obdarzony głosem R. J. Dio, znany także z innych zespołów, cieszących się sporym uznaniem. Grupa została założona w Borlänge w roku 200,2 a debiut wydała hiszpańska wytwórnia Locomotive Records w październiku 2003 roku.
O tym albumie ciężko pisać w kategoriach numery lepsze czy gorsze.
Debiut fenomenalny, absolutnie wtórny, absolutnie oparty na klasyce gatunku i wykonany z absolutną pewnością siebie. Zwarte, skomasowane heavy metalowe kompozycje bez zbędnego pieprzenia, dłużyzn, wygibasów i silenia się na oryginalność. Proste sola gitarowe, schowany na ogół (poza wstępem do "The Trojan Horse") podkład klawiszowy w klasycznym brzmieniu lat 80 tych. Przeważnie wszystko zrobione pod DIO z lat wczesnych i pod BLACK SABBATH z Dio. Samego RAINBOW niewiele, poza refrenem w "Ocean of Sand" i częściowo w "Burn Down the Wheel". Niezwykle sprawne i trafne otwarcie w postaci szybszego i przebojowego "Cloudbreaker". Super zaraźliwych refrenów nie ma, co zresztą jest zrozumiałe, patrząc na inspiracje, ale refren "Slay the Dragon" totalnie odlotowy i uwolnić się od niego nie sposób. W większości utworów dominują tempa średnie, riffy mocne, nieskomplikowane, a gitarzyści Nordlund i Haglund znakomicie się uzupełniają. "Rainbow in Your Mind" już samym tytułem, jakże przewrotnym, daje do myślenia. Wokal pana Dio (ups... Johanssona) wysunięty i kruszący mocą żelazobeton, a do tego wcale nie taki jednostajny, jak to u R. J. czasem bywało. Album monolit z malutką rysą w postaci refrenu do dosyć lajtowego "Man on the Rock". Można był poprzeczkę ustawić nieco wyżej.
O tym albumie ciężko pisać w kategoriach numery lepsze czy gorsze.
Debiut fenomenalny, absolutnie wtórny, absolutnie oparty na klasyce gatunku i wykonany z absolutną pewnością siebie. Zwarte, skomasowane heavy metalowe kompozycje bez zbędnego pieprzenia, dłużyzn, wygibasów i silenia się na oryginalność. Proste sola gitarowe, schowany na ogół (poza wstępem do "The Trojan Horse") podkład klawiszowy w klasycznym brzmieniu lat 80 tych. Przeważnie wszystko zrobione pod DIO z lat wczesnych i pod BLACK SABBATH z Dio. Samego RAINBOW niewiele, poza refrenem w "Ocean of Sand" i częściowo w "Burn Down the Wheel". Niezwykle sprawne i trafne otwarcie w postaci szybszego i przebojowego "Cloudbreaker". Super zaraźliwych refrenów nie ma, co zresztą jest zrozumiałe, patrząc na inspiracje, ale refren "Slay the Dragon" totalnie odlotowy i uwolnić się od niego nie sposób. W większości utworów dominują tempa średnie, riffy mocne, nieskomplikowane, a gitarzyści Nordlund i Haglund znakomicie się uzupełniają. "Rainbow in Your Mind" już samym tytułem, jakże przewrotnym, daje do myślenia. Wokal pana Dio (ups... Johanssona) wysunięty i kruszący mocą żelazobeton, a do tego wcale nie taki jednostajny, jak to u R. J. czasem bywało. Album monolit z malutką rysą w postaci refrenu do dosyć lajtowego "Man on the Rock". Można był poprzeczkę ustawić nieco wyżej.
Przednia zabawa jest przy tym LP i do tego jeszcze moment zastanowienia - czemu ten, na którym się tu wzorowali, nie wymyślił podobnych rzeczy. W końcu to nieskomplikowane kompozycje.
Solidne, mocne brzmienie całości, stylizowane na lata 80-te, dopełnia obrazu nostalgicznej wycieczki w "złote lata" klasycznego, tradycyjnego metalu.
Płyta ukazała się także w Japonii, ale pod tytułem "Cloudbreaker" i z dwoma dodatkowymi utworami.
Solidne, mocne brzmienie całości, stylizowane na lata 80-te, dopełnia obrazu nostalgicznej wycieczki w "złote lata" klasycznego, tradycyjnego metalu.
Płyta ukazała się także w Japonii, ale pod tytułem "Cloudbreaker" i z dwoma dodatkowymi utworami.
Ocena: 10/10
7.08.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"