17.06.2018, 08:29:47
Bejelit - Emerge (2012)
Tracklista:
1. The Darkest Hour 05:10
2. C4 05:29
3. Don't Know What You Need 04:37
4. Emerge 06:14
5. We Got The Tragedy 04:52
6. To forget And To Forgive 05:00
7. Dancerous 05:08
8. Triskelion 05:14
9. Fairy Gate 02:57
10. The Defending Dreams Battle (Aruna's Gateway) 03:45
11. Deep Water 11:21
12. DefCon/13 01:08
13. Boogeyman 06:09
Rok wydania: 2012
Gatunek: Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Fabio Privitera - śpiew
Sandro Capone - gitara
Marco Pastorino - gitara
Giorgio Novarino - bas
Giulio Capone - perkusja, instrumenty klawiszowe
Ocena: 8/10
26.03.2012
Tracklista:
1. The Darkest Hour 05:10
2. C4 05:29
3. Don't Know What You Need 04:37
4. Emerge 06:14
5. We Got The Tragedy 04:52
6. To forget And To Forgive 05:00
7. Dancerous 05:08
8. Triskelion 05:14
9. Fairy Gate 02:57
10. The Defending Dreams Battle (Aruna's Gateway) 03:45
11. Deep Water 11:21
12. DefCon/13 01:08
13. Boogeyman 06:09
Rok wydania: 2012
Gatunek: Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Fabio Privitera - śpiew
Sandro Capone - gitara
Marco Pastorino - gitara
Giorgio Novarino - bas
Giulio Capone - perkusja, instrumenty klawiszowe
Aktywnie działa w ostatnim czasie BEJELIT i to już czwarty album, dosyć szybko wydany po "You Die and I" z 2010, tym razem nakładem wytwórni Bakerteam Records w marcu.
Jak to często bywa w przypadku zespołów włoskich zmiany w składzie, a właściwie tylko jedna - pojawienie się znanego gitarzysty, a także wokalisty Marco Pastorino, który tu skoncentrował się na gitarze i najważniejszy "głos" należy nadal do Fabio Privetera. Na poprzednim albumie BEJELIT przedstawił materiał zróżnicowany, power metalowy, o różnych źródłach i inspiracjach, zarówno tradycyjny jak i bardziej nowoczesny ze znakomitym "Rostov" na czele. Tak jest także i tym razem, przy czym pojawiły się w znacznej ilości pierwiastki progresywne, czy też za takie mające uchodzić.
Agresywne, nowoczesne zagrywki power metalowe mieszają się łagodnymi melodic metalowymi refrenami zahaczającymi o rock progresywny i otwieracz "The Darkest Hour" jest pod tym względem bardzo przeładowany. Konkretniejszy i bardziej nastawiony na przebojowy styl to melodic power metalowy "C4" ale i tu podobnie jak w bardzo dobrym "Emerge" tych ozdobników wokalnych w chórkach i instrumentalnych trochę za dużo, czy też nie zawsze są dobrze dobrane.
Bardzo szybki i energiczny jest "Don't Know What You Need", ale i tu chórki w refrenie zbyt rozległe do ostrych i ciętych motywów głównych. Za to także bardzo szybki "The Defending Dreams Battle (Aruna's Gateway)" rozegrany został wybornie i wybornie są tu rozłożone akcenty power metalowe i rockowe, dając w efekcie wrażenie wielkiej przestrzeni i rozmachu.
We włoskiej tradycji progressive melodic power utrzymany jest łagodniejszy w melodii i wymowie "We Got The Tragedy", dobrze prezentuje się melodyjny song o balladowych cechach "To Forget And To Forgive" z ładnym solem rockowym wspartym basem i jest w tym pomysł na granie bardzo tradycyjne w atrakcyjnej, nowocześniejszej formie realizacji. Z klawiszami na tym LP jest różnie, ale ważną rolę pełnią w interesującym progressive melodic power metalowym z odległymi echami rycerskiego folka i neoklasyki "Dancerous". Utwór sprawia bardzo pozytywne wrażenie, jest świeży i zaskakujący licznymi urozmaiceniami, tym razem znakomicie dobranymi. Dumnie rozbrzmiewa klimatyczny power w "Triskelion" najbardziej epickiej kompozycji fantasy na tym albumie z wykorzystaniem łagodnych smutnych symfonizacji.
Przy okazji "Fairy Gate" zespół trochę zaprzecza sam sobie w idei tego albumu. To znakomity prosty melodic power bez dodatków, bez udziwnień, dynamiczny, potoczysty, ze znakomitym zapadającym w pamięć refrenem. Czyli można i bez meandrów dojść do celu, a tym jest przecież atrakcyjność kompozycji. Krótki, ale treściwy kawałek-esencja melodic power metalu i killer na tym LP.
Samo zakończenie tego albumu jest delikatne, akustyczno-symfoniczne i balladowe w "Boogeyman" niezłym, ale mało metalowym w wymowie, ale tak naprawdę główny ciężar finału koncentruje się w długim "Deep Water". Pianino, gitara akustyczna, szum morza i nagłe przejście do galopady power metalowej i już wiadomo, że to kolejna z Morskich Opowieści zbudowana na muzycznych motywach Żagli i Morskich Fal. W samej melodii odkrywcze to nie jest, ale ładnie prezentują się elementy symfoniczne i tło. Melodia tawernowa, ale uroczysta i klimat zbudowany jest ze smakiem, smak przygody morskiej się czuje, a beczkę rumu zastępuje łagodne kołysanie statku niesionego w nieznane. Niezwykle sympatyczny, zmuszający do refleksji utwór urozmaicony, ale absolutnie nieprzekombinowany.
Jeśli chodzi o wykonanie, to jest znakomite. Jest znakomite gitarowo, przy czym wpływ Pastorino jest słyszalny, sekcja rytmiczna elastyczna i pomysłowa, dobre klawisze Giulio Capone, który przecież na tych instrumentach gra tu dodatkowo. Jeśli zaś chodzi o Fabio Privitera - jest to występ doskonały i bezdyskusyjnie jeden z najlepszych we włoskim power metalu w ostatnich latach. Nienaganny techniczne, donośny i rozległy w wyższych rejestrach głos Privatera to czynnik istotnie podnoszący wartość tych przedstawionych tu kompozycji. Obecnie pan Fabio to ścisła czołówka krajowa wśród wielkiej i stale powiększającej się rzeszy wokalistów koncentrujących się na melodyjnych odmianach metalu. Wielkie brawa za ten występ.
Można mieć liczne uwagi do sposobu aranżacji części z tych kompozycji. Można by to zapewne zrobić inaczej, można by zrezygnować z modernistycznych akcentów. Można mieć wiele uwag, ale płyta kompozycyjnie jest bardzo dobra. Nie za trudna w odbiorze, nie za łatwa, wielowarstwowa i wieloznaczna, pewnych sekretów nieujawniająca od razu.
Gdzie umiejscowić obecny styl BEJELIT? Zapewne gdzieś pomiędzy ARACHNES i SECRET SPHERE z dodatkiem ostrożnie podanego włoskiego fantasy power.
Jak to często bywa w przypadku zespołów włoskich zmiany w składzie, a właściwie tylko jedna - pojawienie się znanego gitarzysty, a także wokalisty Marco Pastorino, który tu skoncentrował się na gitarze i najważniejszy "głos" należy nadal do Fabio Privetera. Na poprzednim albumie BEJELIT przedstawił materiał zróżnicowany, power metalowy, o różnych źródłach i inspiracjach, zarówno tradycyjny jak i bardziej nowoczesny ze znakomitym "Rostov" na czele. Tak jest także i tym razem, przy czym pojawiły się w znacznej ilości pierwiastki progresywne, czy też za takie mające uchodzić.
Agresywne, nowoczesne zagrywki power metalowe mieszają się łagodnymi melodic metalowymi refrenami zahaczającymi o rock progresywny i otwieracz "The Darkest Hour" jest pod tym względem bardzo przeładowany. Konkretniejszy i bardziej nastawiony na przebojowy styl to melodic power metalowy "C4" ale i tu podobnie jak w bardzo dobrym "Emerge" tych ozdobników wokalnych w chórkach i instrumentalnych trochę za dużo, czy też nie zawsze są dobrze dobrane.
Bardzo szybki i energiczny jest "Don't Know What You Need", ale i tu chórki w refrenie zbyt rozległe do ostrych i ciętych motywów głównych. Za to także bardzo szybki "The Defending Dreams Battle (Aruna's Gateway)" rozegrany został wybornie i wybornie są tu rozłożone akcenty power metalowe i rockowe, dając w efekcie wrażenie wielkiej przestrzeni i rozmachu.
We włoskiej tradycji progressive melodic power utrzymany jest łagodniejszy w melodii i wymowie "We Got The Tragedy", dobrze prezentuje się melodyjny song o balladowych cechach "To Forget And To Forgive" z ładnym solem rockowym wspartym basem i jest w tym pomysł na granie bardzo tradycyjne w atrakcyjnej, nowocześniejszej formie realizacji. Z klawiszami na tym LP jest różnie, ale ważną rolę pełnią w interesującym progressive melodic power metalowym z odległymi echami rycerskiego folka i neoklasyki "Dancerous". Utwór sprawia bardzo pozytywne wrażenie, jest świeży i zaskakujący licznymi urozmaiceniami, tym razem znakomicie dobranymi. Dumnie rozbrzmiewa klimatyczny power w "Triskelion" najbardziej epickiej kompozycji fantasy na tym albumie z wykorzystaniem łagodnych smutnych symfonizacji.
Przy okazji "Fairy Gate" zespół trochę zaprzecza sam sobie w idei tego albumu. To znakomity prosty melodic power bez dodatków, bez udziwnień, dynamiczny, potoczysty, ze znakomitym zapadającym w pamięć refrenem. Czyli można i bez meandrów dojść do celu, a tym jest przecież atrakcyjność kompozycji. Krótki, ale treściwy kawałek-esencja melodic power metalu i killer na tym LP.
Samo zakończenie tego albumu jest delikatne, akustyczno-symfoniczne i balladowe w "Boogeyman" niezłym, ale mało metalowym w wymowie, ale tak naprawdę główny ciężar finału koncentruje się w długim "Deep Water". Pianino, gitara akustyczna, szum morza i nagłe przejście do galopady power metalowej i już wiadomo, że to kolejna z Morskich Opowieści zbudowana na muzycznych motywach Żagli i Morskich Fal. W samej melodii odkrywcze to nie jest, ale ładnie prezentują się elementy symfoniczne i tło. Melodia tawernowa, ale uroczysta i klimat zbudowany jest ze smakiem, smak przygody morskiej się czuje, a beczkę rumu zastępuje łagodne kołysanie statku niesionego w nieznane. Niezwykle sympatyczny, zmuszający do refleksji utwór urozmaicony, ale absolutnie nieprzekombinowany.
Jeśli chodzi o wykonanie, to jest znakomite. Jest znakomite gitarowo, przy czym wpływ Pastorino jest słyszalny, sekcja rytmiczna elastyczna i pomysłowa, dobre klawisze Giulio Capone, który przecież na tych instrumentach gra tu dodatkowo. Jeśli zaś chodzi o Fabio Privitera - jest to występ doskonały i bezdyskusyjnie jeden z najlepszych we włoskim power metalu w ostatnich latach. Nienaganny techniczne, donośny i rozległy w wyższych rejestrach głos Privatera to czynnik istotnie podnoszący wartość tych przedstawionych tu kompozycji. Obecnie pan Fabio to ścisła czołówka krajowa wśród wielkiej i stale powiększającej się rzeszy wokalistów koncentrujących się na melodyjnych odmianach metalu. Wielkie brawa za ten występ.
Można mieć liczne uwagi do sposobu aranżacji części z tych kompozycji. Można by to zapewne zrobić inaczej, można by zrezygnować z modernistycznych akcentów. Można mieć wiele uwag, ale płyta kompozycyjnie jest bardzo dobra. Nie za trudna w odbiorze, nie za łatwa, wielowarstwowa i wieloznaczna, pewnych sekretów nieujawniająca od razu.
Gdzie umiejscowić obecny styl BEJELIT? Zapewne gdzieś pomiędzy ARACHNES i SECRET SPHERE z dodatkiem ostrożnie podanego włoskiego fantasy power.
Ocena: 8/10
26.03.2012
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"