Bloodbound
#3
Bloodbound - Unholy Cross (2011)

[Obrazek: R-3393090-1503061676-3680.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Moria 05:40
2. Drop The Bomb 03:56
3. The Ones We Left Behind 05:21
4. Reflections Of Evil 04:21
5. In For The Kill 04:29
6. Together We Fight 05:21
7. The Dark Side Of Life 03:58
8. Brothers Of War 05:06
9. Message From Hell 03:30
10. In The Dead Of Night 04:01
11. Unholy Cross 04:46

Rok wydania: 2011
Gatunek: Heavy Metal/Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Patrik Johansson - śpiew
Tomas Olsson - gitara
Henrik Olsson - gitara
Anders Broman - bas
Pelle Akerlind - perkusja
Fredrik Bergh - instrumenty klawiszowe

Czwarta płyta BLOODBOUND, wydana w marcu przez AFM Records i z premierąw lutym w Japonii (Avalon), i po raz kolejny nieco inna niż poprzednie. Urban Breed po raz drugi pożegnał się z tym zespołem i teraz pozostaje kwestia kiedy tam ponownie wróci... Może już nie wróci, bo Johansson, który go zastąpił to solidny wokalista i zapewne zagości na dłużej, mimo że przecież równolegle występuje w innym heavy metalowym zespole, DAWN OF SILENCE, i to z sukcesami.
Dużo pytań, spekulacji, ale to już tak jest przy okazji BLOODBOUND.

Zespół dzielący fanów power i heavy metalu na dwa różne obozy, przy czym linia podziału czasem tworzy podzbiory wspólne dla tych obozów. No taki zespół, grający ni to power metal, ni to heavy metal, nieraz bardzo przebojowy jak z Bormannem, ni to bardziej nowoczesny, ale odległy od pojęcia "modern" metal i nieco zwiększonym ciężarze gatunkowym.
Ta płyta jest prostsza i jakby nastawiona na pogodzenie tych wszystkich obozów w graniu melodyjnym, pełnym zapożyczeń i jednak mniej szwedzkim niż poprzednio. BLOODBOUND zaczął tu grać ogólnie-europejsko, przy czym jednak sporo tu odniesień do power metalu w podgatunku wylansowanym przez Kai Hansena. Na szczęście nie jest to kolejna kopia "Keeperów" czy którejś z płyt GAMMA RAY z lat 90-tych, ale te inspiracje są słyszalne.
Skład obszerny, sześcioosobowy, dwie gitary, klawisze sporo mocy w tych gitarach, co najmniej tyle, ile na albumie poprzednim, jednak granie prostsze, czy też może bardziej mainstreamowe. Riffy niezbyt złożone z nastawieniem na ekspozycję refrenów i ten w "Moria" jest więcej niż bardzo dobry. Już gdzieś bardzo podobny słyszałem, ale to w niczym nie przeszkadza. No i jest tu interesujące solo, niemal neoklasyczne i w tym elemencie na płycie dzieje się ogólnie bardzo dobrze.
Zespół trzyma się niezbyt szybkich temp, zbliżonych do tych, dominujących na debiucie i w pewnym stopniu ta płyta muzycznie najbardziej go przypomina, nie będąc równocześnie jego jakimś powieleniem. Niemniej delikatnie heavy powerowy z chórkami i "łoło" jest rozegrany właśnie w pewnym stopniu jak kompozycje z pierwszego LP. Ładunek metalowej tradycyjnej przebojowości jest tu przeogromny. Granie podobne do wszystkiego, a przecież zrobione znakomicie i to autentyczny hit, przy tym tak swobodnie zagrany. No i swobodnie zaśpiewany przez Johanssona, co do którego jednak mam pewne wątpliwości.

Mimo wszystko to nie jest wokalista klasy Breeda czy Bormanna, a chwilami jakby próbuje śpiewać pod nich. W DAWN OF SILENCE jakoś prezentuje się lepiej.
Mimo to w zagranym w średnim tempie, mocno akcentowanym "The Ones We Left Behind" wypada świetnie w świetnej pod względem melodii kompozycji.
Taki BLOODBOUND właśnie - melodyjnie i ani to power metal, ani klasyczny heavy - prezentuje się okazale.
"Reflection Of Evil" to chyba najlepszy motyw muzyczny BLOODBOUND, jaki ten zespół stworzył w otwarciu, ale potem... No ja nic nie mam przeciw metalowi hansenowskiemu, lubię, ale ten refren zupełnie bezsensownie został tu dany akurat w takim stylu. Powstała po obiecującym początku kolejna niemiecka speed melodic radosna galopadka. Taki BLOODBOUND mi się nie podoba. Natomiast "In For Te Kill" to już zupełnie coś innego i tu kłania styl lat 80-tych i granie rycerskie, true, lekko ponure i mroczne i w tradycyjnym skandynawskim chłodnawym stylu. Nawet po prostu szwedzkim stylu lat 80-tych, tylko że wtedy technika nagraniowa zazwyczaj nie pozwalał uzyskać takiego brzmienia. Ten szwedzki heavy metal ubiegłego stulecia przypomina także "Together We Fight" z takim refrenem, w jakim zazwyczaj się dumnie i podniośle sławi heavy metal.
Druga część albumu jest niestety mniej interesująca. "The Dark Side Of Life", "Message From Hell" i "in The Dead Of Night" to, owszem, dobre kompozycje w power metalowej stylistyce, częściowo niemieckiej, ale w pierwszej z nich poza intrygującym początkiem nic się specjalnie nie dzieje dalej... Jest tu delikatnie zaznaczony motyw neoklasyczny, potem jednak optymistyczny melodic power GAMMA RAY lat 90-tych bierze górę. W dwóch pozostałych jest to samo, a wysokie zaśpiewy wokalisty niestety irytujące. Wydaje mi się, że takie granie BLOODBOUND powinien jednak zostawić zespołom z kraju między Renem a Odrą.
Jest i metalowa ballada, bardzo porządna i dobrze pomyślana "Brothers Of War", może mało oryginalna, ale tego się po prostu bardzo dobrze słucha, zresztą jak zawsze, gdy BLOODBOUND zwalnia i gra romantyczniej, a ten song choć wojenny jest jednak bardzo romantyczny.
Na deser Szwedzi zostawiają numer tytułowy "Unholy Cross" i to dobre posunięcie, bo wytaczają działo ciężkiego kalibru, mimo że ten numer nie jest szczególnie ciężki, choć to klasyczny heavy power. Do tego to klasyczny rasowy melodyjny heavy power szwedzki i warto tu zwrócić uwagę na precyzję, z jaką to zostało zagrane. Minimalnie tu efekt psuje chyba zbyt wysoki wokal Johanssona i tu by pewnie Urban Breed wpasował się lepiej.

Ale jego nie ma. Jest BLOODBOUND melodyjny, metalowo przebojowy, chwytliwy i z utworami, które wchodzą bardzo gładko.
Ten zespół spośród innych wyróżniało zawsze to, że to granie łatwo przyswajalne (poza albumem poprzednim). Tak jest i teraz, tyle że niekoniecznie przyswajalność musi się wiązać z uciekaniem się do kopiowania metalu Kai Hansena.
Jak zwykle jest to wszystko pewnie i sprawnie zagrane, bez wirtuozerii, ale na poziomie bardzo zgranego zespołu, bo to i muzyka wyraźnie zespołowa.
Mocny bas, głośna, ale nie pukająca perkusja, jedynie odrobinę więcej mięsa można było dołożyć gitarom. Moc odpowiednia, ale czasem lekko plastikowo brzmią. Lekko...
BLOODBOUND nowych lądów tu nie odkrył, nagrał melodyjny album środka, a takich pojawia się nie za dużo.
Ten jest bardzo dobry, jednak nie ma tego błysku jaki "Nosferatu" ani tej pewnej swobody niewymuszonej przebojowości "Book Of The Dead".
Do płyty poprzedniej ma się w zasadzie nijak, co przeciwników tego LP zapewne ucieszy, a zwolenników lekko zniesmaczy.


Ocena: 8.1/10

18.03.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Bloodbound - przez Memorius - 17.06.2018, 09:35:53
RE: Bloodbound - przez Memorius - 17.06.2018, 09:36:34
RE: Bloodbound - przez Memorius - 17.06.2018, 09:38:39
RE: Bloodbound - przez Memorius - 12.08.2018, 15:50:10
RE: Bloodbound - przez Memorius - 12.08.2018, 17:17:26
RE: Bloodbound - przez Memorius - 26.01.2019, 17:08:52
RE: Bloodbound - przez Memorius - 11.03.2019, 21:03:58
RE: Bloodbound - przez Memorius - 20.03.2019, 17:31:10
RE: Bloodbound - przez Memorius - 01.06.2021, 13:08:18
RE: Bloodbound - przez Memorius - 28.06.2023, 20:23:52

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości