Burning Starr
#1
Burning Starr - Defiance (2009)

[Obrazek: R-4877278-1378212938-8900.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Inquisitor 04:48
2. Once And Future King 04:28
3. Defiance 04:37
4. Day Of The Reaper 03:41
5. Indian Nation 05:51
6. Black Clouds Of Thanos 09:22
7. The King Must Die 03:08
8. Ancient Ones 04:42
9. Catch The Rainbow (Rainbow cover) 04:46
10. The Beast Inside 03:44
11. Evil Never Sleeps (Live MC Festival 2008) 04:27

Rok wydania: 2009
Gatunek: traditional heavy metal
Kraj: USA

skład zespołu:
Todd Michael Hall - śpiew
Jack Starr - gitara
Ned Meloni - bas
Kenny Earl Edwards (Rhino) - perkusja (gościnnie)
Francisco Palomo - instrumenty klawiszowe (gościnnie)

Jack Starr rozpoczynał swoją muzyczną karierę w pierwszej połowie lat 80tych w VIRGIN STEELE. Gdy drogi Starra i DeFeisa rozeszły się, stanął on na czele własnej formacji firmowanej nazwą BURNING STARR, która nagrała kilka albumów po czym zespół przestał istnieć w końcu lat 80-tych. Niemal dokładnie 20 lat później Starr powrócił z nowym składem i nową płytą, wspomagany przez kilku znanych muzyków jak perkusista Rhino, klawiszowiec z Włoch Palomo i wirtuoz gitary axemaster Joe Stump. Album został wydany przez Magic Circle Music w czerwcu.

Zespół zaproponował bardzo tradycyjny heavy metal, stanowiący wycieczkę w lata 80-te, a momentami nawet i 70-te, metal zagrany lekko i z wdziękiem, i wywołujące przyjemne wspomnienia z dawnych lat. Wspomnień tych nie wywołuje tylko i wyłącznie pięknie wykonany cover RAINBOW, bo w zasadzie wszystkie kompozycje są reminiscencją tego jak grało się 20-30 lat wcześniej. Inquisitor to klasyczny heavy metal w rycerskiej tradycji USA z epickim refrenem. Ciekawszym utworem jest Once And Future King, będący stylowo pewną hybrydą stylów VIRGIN STEELE i MANOWAR, z mocną linią basu i wzniosłym refrenem w stylu true, prowadzonym w dosyć wolnym tempie. Zwraca tu uwagę także fragment opatrzony w tle klawiszami, o hymnowym charakterze. Łagodny, symfonicznie zaaranżowany na początku Defiance to utwór w stylu delikatnych songów MANOWAR, rozwijający się potem w szybszy, rytmiczny true heavy metal. Inspiracje Królami są tu jednoznaczne. Jest i moc i klimat, jaki powinien towarzyszyć Metalowi Miecza.
Tu już można zauważyć, że wokal Halla nie jest ani taki mocny jak Adamsa, ani tak niepowtarzalnie epicki jak DeFeisa. Hall śpiewa jednak bardzo czysto i pewnie, z rzadka wchodząc w górki, ale jeśli już, to bardzo ładnie mu to wychodzi. Perkusja Rhino przestrzenna i grzmiąca, pełna blach i litaurów...
To słychać w kapitalnym songu Day Of The Ripper z przeszywającym melodią refrenem, zaśpiewanym przez Halla z ogromnym zaangażowaniem. Takich numerów w klasycznym metalu jest obecnie doprawdy mało. Indian Nation, jakkolwiek dobry, jakoś mimo inspiracji indiańskim folklorem nie wzbudza zachwytu, za to Black Clouds Of Thanatos to prawie 10 minut epickiego heavy metalu, gdzie pewne echa VIRGIN STEELE, głównie w formie kompozycji są słyszalne. Tu na perkusji zagrał Schaefer, jednak najważniejsze są zagrywki gitarowe, zmienne i momentami monumentalne oraz wsparcie wokalne chórkami w tle. Starr może na tym LP specjalnie efektownymi solówkami nie czaruje, gra jednak interesująco, zwłaszcza w tej właśnie kompozycji.
Dużo szybciej jest w The King Must Die o cechach numeru power metalowego, gdzie słychać coś z BROCAS HELM, ale i z hard rockowej lekkości refrenu, nadal jednak pozostającego w epickiej stylistyce. Ciekawy jest manowarowy drugi plan robiony przez bas i ogólnie to jest kolejny hit na tym albumie.
Znacznie bardziej typowy dla grania heavy metalu z USA jest Ancient Ones, o wielu inspiracjach i przenikaniu się stylów.

Staranność i elegancja doświadczonych muzyków budzi podziw. Wszyscy włożyli tu maksimum umiejętności i chęci. Znakomita perkusja, zresztą zrealizowana perfekcyjnie, podobnie jak brzmienie basu. Sama gitara Starra niezbyt ciężka i ogólnie nie jest album ciężki, dlatego można by go nazwać epickim hard rockiem, oczywiście w rozumieniu hard rocka nie jako łatwego rocka radiowo-imprezowego. Wokal Halla jest nieco wysunięty do przodu. W tym przypadku to idzie na plus, bo śpiewa on całościowo bardzo dobrze. Może nieco słabszym utworem jest The Beast Inside, gdzie jakby zabrakło pomysłu na chwytający za serce motyw. Na koniec można posłuchać numeru Evil Never Sleeps w wersji live z 2008 roku, gdzie Starrowi towarzyszą niemieccy muzycy ze... STORMWARRIOR. Wyszło to bardzo ładnie, a takie spotkania na jednej scenie dwóch muzycznych pokoleń zawsze cieszą.
Niestety, ten skład nie utrzymał się długo, mimo że na początku 2010 roku pojawiły się informacje o nagrywaniu nowej płyty. Obecnie losy tego projektu są niejasne a szkoda, bo Starr tym albumem sprawił mi dużą przyjemność i możliwość obcowania z melodyjnym true metalem z minionych lat.


Ocena: 8,5/10

5.06.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Burning Starr - przez Memorius - 17.06.2018, 10:24:35
RE: Burning Starr - przez Memorius - 17.06.2018, 10:25:43
RE: Burning Starr - przez Memorius - 29.04.2019, 19:13:15
RE: Burning Starr - przez Memorius - 27.06.2022, 17:53:46

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości