19.06.2018, 15:44:21
Domain- The Chronicles of Love, Hate and Sorrow (2009)
Tracklista:
1. Picture The Beauty 05:03
2. Sweeping Scars 07:06
3. Angel Above 05:12
4. Circle Of Give And Take 06:39
5. He Is Back 06:00
6. Inner Rage 05:01
7. Digging Their Graves 04:16
8. Haunting Sorrows 04:42
9. The Last Dance 05:23
10. 12 O'Clock 05:26
11. Two Brothers & The Sinners Chess 06:16
Rok wydania: 2009
Gatunek: Melodic Heavy Metal/Power Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Nicolaj Ruhnow - śpiew
Axel "Ironfinger" Ritt - gitara
Erdmann Lange - instrumenty klawiszowe
Steven Wussow - bas
Jens Baar - perkusja
Ocena: 6,9/10
13.03.2009
Tracklista:
1. Picture The Beauty 05:03
2. Sweeping Scars 07:06
3. Angel Above 05:12
4. Circle Of Give And Take 06:39
5. He Is Back 06:00
6. Inner Rage 05:01
7. Digging Their Graves 04:16
8. Haunting Sorrows 04:42
9. The Last Dance 05:23
10. 12 O'Clock 05:26
11. Two Brothers & The Sinners Chess 06:16
Rok wydania: 2009
Gatunek: Melodic Heavy Metal/Power Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Nicolaj Ruhnow - śpiew
Axel "Ironfinger" Ritt - gitara
Erdmann Lange - instrumenty klawiszowe
Steven Wussow - bas
Jens Baar - perkusja
Znakomity album "Stardawn" był ostatnim w "klasycznym" składzie DOMAIN. Odszedł "Lizard" Schulz, odeszła sekcja rytmiczna i Ritt zmuszony został do zebrania nowej ekipy, aby nagrać kolejny album. Nowym wokalistą został w roku 2007 Nicolaj Ruhnow występujący wcześniej w mało znanych grupach STORMHUNTER i IRONY i z nim już powstał LP "The Chronicles of Love, Hate and Sorrow", album nieco inny niż poprzednie, choć nadal nasycony specyficznym kompozytorskim podejściem Ritta. Wydany został w ramach kontraktu z Limb Music w marcu.
Rozległe klawisze, mocna gitara, jak na DOMAIN mocna i momentami heavy/power metalowa.
Jednak momentami, bo ogólnie ta płyta ma taki lekko festiwalowy-musicalowy charakter, jednak bez elementu nieskrępowanej metalowej zabawy "Stardawn". Ruchnow wcześniej dał się poznać jako wokalista nieco manieryczny i gdyby i tu był manieryczny byłoby ciekawie. Tymczasem śpiewa bardzo zachowawczo, ostrożnie i nieco rzemieślniczo, a tak potrzebny aktorski przekaz, jakim czarował "Lizard" Schulz, w jego wykonaniu praktycznie nie istnieje. Wszystko odśpiewane gładko i raczej nijako, choć technicznie poprawnie i takich ciekawszych momentów wokalnych jest mało ("Sweeping Scars", po części może także "Inner Rage" i "The Last Dance"). Wiele kompozycji przemyka tak dosyć niepostrzeżenie, pozostając na granicy progresywnego power metalu, gdzie progresywny charakter wynika z klawiszowych zagrywek i tła, jakie generuje Lange oraz doprawdy imponującego shredu Ritta. Tyle, że nie bardzo on pasuje do refleksyjnego charakteru kompozycji, dosyć spokojnych i dodatkowo uspokajanych w wolniejszych partiach. Jak zwykle dużo eleganckich chórków, ale i tym razem także w bladawych, mało wyrazistych kompozycjach o rock/metalowym charakterze jak "Angel Above" czy "12 O'Clock". Elektryzują rzadko, ale na pewno w kapitalnych power partiach gitarowych "Circle Of Give And Take" przypominających dynamit wczesnych, najbardziej udanych szarż gitarowych METALIUM. Ma być jednak raczej łagodnie i szkoda, że także tym razem utwór został wygładzony w refrenie. To zostało wszystko starannie przygotowane, ale gdzieś zabrakło autentycznie wciągających melodii i dużo z tego, co tu zostało zagrane, słucha się przyjemnie w trakcie, ale zapamiętać coś nie jest łatwo nawet, gdy pojawiają się melodic power metalowe refreny jak w "Digging Their Graves". Płyta nie jest łatwa w odbiorze i to się w przypadku DOMAIN zdarza po raz pierwszy. Ten zespół grał w sposób dosyć złożony zawsze, ale zawsze był przyjazny i czytelny, tym razem jednak ta dostępność jest ograniczona. Brak zdecydowanych hitów, zarówno metalowych jak i rockowych i do tego album wydaje się zbyt długi, może także dlatego, że utwory są wszystkie niemal w jednej manierze, czasem tylko gitara jest mocniejsza, a czasem klawisze wyeksponowane bardziej. Dopiero na końcu w bonusowym "Two Brothers & The Sinners Chess" fanfarowe klawisze przypominają dawny DOMAIN, ale tylko one.
Rozległe klawisze, mocna gitara, jak na DOMAIN mocna i momentami heavy/power metalowa.
Jednak momentami, bo ogólnie ta płyta ma taki lekko festiwalowy-musicalowy charakter, jednak bez elementu nieskrępowanej metalowej zabawy "Stardawn". Ruchnow wcześniej dał się poznać jako wokalista nieco manieryczny i gdyby i tu był manieryczny byłoby ciekawie. Tymczasem śpiewa bardzo zachowawczo, ostrożnie i nieco rzemieślniczo, a tak potrzebny aktorski przekaz, jakim czarował "Lizard" Schulz, w jego wykonaniu praktycznie nie istnieje. Wszystko odśpiewane gładko i raczej nijako, choć technicznie poprawnie i takich ciekawszych momentów wokalnych jest mało ("Sweeping Scars", po części może także "Inner Rage" i "The Last Dance"). Wiele kompozycji przemyka tak dosyć niepostrzeżenie, pozostając na granicy progresywnego power metalu, gdzie progresywny charakter wynika z klawiszowych zagrywek i tła, jakie generuje Lange oraz doprawdy imponującego shredu Ritta. Tyle, że nie bardzo on pasuje do refleksyjnego charakteru kompozycji, dosyć spokojnych i dodatkowo uspokajanych w wolniejszych partiach. Jak zwykle dużo eleganckich chórków, ale i tym razem także w bladawych, mało wyrazistych kompozycjach o rock/metalowym charakterze jak "Angel Above" czy "12 O'Clock". Elektryzują rzadko, ale na pewno w kapitalnych power partiach gitarowych "Circle Of Give And Take" przypominających dynamit wczesnych, najbardziej udanych szarż gitarowych METALIUM. Ma być jednak raczej łagodnie i szkoda, że także tym razem utwór został wygładzony w refrenie. To zostało wszystko starannie przygotowane, ale gdzieś zabrakło autentycznie wciągających melodii i dużo z tego, co tu zostało zagrane, słucha się przyjemnie w trakcie, ale zapamiętać coś nie jest łatwo nawet, gdy pojawiają się melodic power metalowe refreny jak w "Digging Their Graves". Płyta nie jest łatwa w odbiorze i to się w przypadku DOMAIN zdarza po raz pierwszy. Ten zespół grał w sposób dosyć złożony zawsze, ale zawsze był przyjazny i czytelny, tym razem jednak ta dostępność jest ograniczona. Brak zdecydowanych hitów, zarówno metalowych jak i rockowych i do tego album wydaje się zbyt długi, może także dlatego, że utwory są wszystkie niemal w jednej manierze, czasem tylko gitara jest mocniejsza, a czasem klawisze wyeksponowane bardziej. Dopiero na końcu w bonusowym "Two Brothers & The Sinners Chess" fanfarowe klawisze przypominają dawny DOMAIN, ale tylko one.
Inny skład, inna jednak stylistyka. Nadal bardzo dobre wykonanie, przy czym oprócz Ritta uznanie należy się perkusiście Jensowi Baarowi. Rozegrał partię znakomitą i wyrastającą ponad średni ogólny poziom kompozycji.
Trudno coś zarzucić produkcji, jest wysokiej klasy, przy czym pod względem ciężaru umiejscawia ten LP na miejscu pierwszym w dyskografii zespołu. DOMAIN nagrywał płyty różne, zawsze jednak jakoś rozpoznawalne jako DOMAIN. Nigdy nie były to albumy męczące. Ten, niestety taki jest.
Trudno coś zarzucić produkcji, jest wysokiej klasy, przy czym pod względem ciężaru umiejscawia ten LP na miejscu pierwszym w dyskografii zespołu. DOMAIN nagrywał płyty różne, zawsze jednak jakoś rozpoznawalne jako DOMAIN. Nigdy nie były to albumy męczące. Ten, niestety taki jest.
Ocena: 6,9/10
13.03.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"