20.06.2018, 09:18:41
Emerald Sun - Escape From Twilight (2007)
Tracklista:
1. Sunrise 01:30
2. Scream Out Loud 05:08
3. High in the Sky 06:49
4. The Traveller 00:58
5. Sword of Light 05:59
6. Eyes of Prophecy 04:40
7. Escape from Twilight 05:49
8. Emerald Sun 06:45
9. H.M. 04:33
10. The Story Begins 04:36
11. Not Alone 05:38
Rok wydania: 2007
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Grecja
Skład:
Jimmy Santrazami - śpiew
Johnnie Athanasiadis - gitara
Teo Savage - gitara
Jim Tsakirides - instrumenty klawiszowe
Spyros Babatzanides - bas
Bill Kanakis - perkusja
Ocena: 4,5/10
10.08.2007
Tracklista:
1. Sunrise 01:30
2. Scream Out Loud 05:08
3. High in the Sky 06:49
4. The Traveller 00:58
5. Sword of Light 05:59
6. Eyes of Prophecy 04:40
7. Escape from Twilight 05:49
8. Emerald Sun 06:45
9. H.M. 04:33
10. The Story Begins 04:36
11. Not Alone 05:38
Rok wydania: 2007
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Grecja
Skład:
Jimmy Santrazami - śpiew
Johnnie Athanasiadis - gitara
Teo Savage - gitara
Jim Tsakirides - instrumenty klawiszowe
Spyros Babatzanides - bas
Bill Kanakis - perkusja
Co pewien czas duchy Helloween ożywają i straszą słuchacza. Tym razem postraszył nas grecki EMERALD SUN. Zresztą po raz drugi, bowiem debiutował już w roku 2005 albumem ‘The Story Begins’. EMERALD SUN powstał w roku 1998 w mieście Thessaloniki i po serii niezliczonych zmian składu i występach na lokalnych scenach, zdołał w końcu zainteresować wytwórnię Limb Music i wydać wymieniony album. Druga płyta, o której za chwilę powiem nieco więcej nosi tytuł ‘Escape From Twilight’ i powstała przy wydatnym udziale R.D. Liapakisa, który w Niemczech ugruntował swą pozycję jako wokalista tak uznanych zespołów jak VALLEY,S EVE i MYSTIC PRPHECY. Cóż, przyjaciele powinni się popierać, ale w tym przypadku niekoniecznie.
Już od paru lat dość uważnie obserwuję rozwój greckiej sceny melodyjnego metalu i debiut tej formacji nie umknął mojej uwadze. Była to niestety nudna i bezbarwna kopia starego HELLOWEEN i FREEDOM CALL. Zwykle tak bywa, że tamtejsze zespoły wykazują jednak duży postęp na następnych LP, należało więc oczekiwać tego i tym razem. Spotkał mnie niestety srogi zawód. W zasadzie "Escape From Twilight" jest repliką poprzedniego albumu - zawiera niemalże te same same utwory i pokazuje, że zespołowi doskwiera całkowity brak własnej koncepcji na jakiekolwiek granie. Otrzymujemy tu rzemieślniczo wykonany zbiór prawie identycznie brzmiących numerów w stylistyce niemieckich zespołów grających do bólu melodyjny metal. Do znudzenia znane melodie i konstrukcja utworów, urozmaicana gdzieniegdzie wolniejszym, akustycznym wstępem powodują uczucie bezustannego deja vu. Poszczególne kawałki podawane są w szybkim rytmie nieustannie walącej perkusji, jednak serce słuchacza wcale od tego nie bije szybciej. Instrumenty klawiszowe użyte zostały bardzo oszczędnie i dobrze, bo dodatkowe ‘efekty’ wywołane przy ich pomocy w niektórych utworach mogą co najwyżej rozbawić słuchacza. Bardzo mocno przeciętny wokalista Santrazami kurczowo trzyma się maniery wokalnej swego mistrza Kiske, przy czym nie wychodzi mu to wcale dobrze. Powiem więcej, marnie to mu wychodzi! Chwilami w tzw. "backing vocals" ujawnia swoje "talenty" inny, bliżej nieokreślony członek kapeli piejąc w refrenach niczym zarzynany kogucik. Gitarzyści to zaledwie i tylko sprawni rzemieślnicy. Zresztą sztywne ramy narzuconej konwencji muzycznej nie pozwalają im rozwinąć skrzydeł. Nawet solówkami nie potrafią przykuć uwagi dłużej niż na kilka sekund. Ogólnie więc mamy wesoło-krasnoludkową galopadę. Byle do przodu i dalej... do kolejnego takiego samego numeru. Jedynie ‘Eyes Of Prophecy’ wyróżnia się na plus. Cóż z tego, gdy po nim wracamy do poprzednich klimatów. Całości dopełnia jeszcze parodystycznie brzmiący ‘Not Alone’ przypominający jako żywo wczesne leśne pieśni Blind Guardian. Jedynym totalnie jasnym punktem na tle ogólnej mizerii jest bardzo dobra produkcja. Instrumenty brzmią klarownie i soczyście, ale to zasługa Liapakisa oraz studia, w którym przecież poddawano obróbce nagrania wielu innych zespołów. To jednak o wiele za mało, aby zainteresować taką muzyką szersze grono słuchaczy.
Album polecam jedynie najbardziej zagorzałym fanom wczesnego okresu twórczości zespołów niemieckich, które tu wymieniłem. Podejrzewam jednak, że i oni nie będą raczej zachwyceni. Miłośnicy GAMMA RAY i IRON SAVIOR niech omijają dzieło Greków z daleka. Niewątpliwie EMERALD SUN jest jednym z najbardziej wtórnych i nieciekawych zespołów greckich, któremu udało się pokazać ze swoją muzyką poza Helladą.
Już od paru lat dość uważnie obserwuję rozwój greckiej sceny melodyjnego metalu i debiut tej formacji nie umknął mojej uwadze. Była to niestety nudna i bezbarwna kopia starego HELLOWEEN i FREEDOM CALL. Zwykle tak bywa, że tamtejsze zespoły wykazują jednak duży postęp na następnych LP, należało więc oczekiwać tego i tym razem. Spotkał mnie niestety srogi zawód. W zasadzie "Escape From Twilight" jest repliką poprzedniego albumu - zawiera niemalże te same same utwory i pokazuje, że zespołowi doskwiera całkowity brak własnej koncepcji na jakiekolwiek granie. Otrzymujemy tu rzemieślniczo wykonany zbiór prawie identycznie brzmiących numerów w stylistyce niemieckich zespołów grających do bólu melodyjny metal. Do znudzenia znane melodie i konstrukcja utworów, urozmaicana gdzieniegdzie wolniejszym, akustycznym wstępem powodują uczucie bezustannego deja vu. Poszczególne kawałki podawane są w szybkim rytmie nieustannie walącej perkusji, jednak serce słuchacza wcale od tego nie bije szybciej. Instrumenty klawiszowe użyte zostały bardzo oszczędnie i dobrze, bo dodatkowe ‘efekty’ wywołane przy ich pomocy w niektórych utworach mogą co najwyżej rozbawić słuchacza. Bardzo mocno przeciętny wokalista Santrazami kurczowo trzyma się maniery wokalnej swego mistrza Kiske, przy czym nie wychodzi mu to wcale dobrze. Powiem więcej, marnie to mu wychodzi! Chwilami w tzw. "backing vocals" ujawnia swoje "talenty" inny, bliżej nieokreślony członek kapeli piejąc w refrenach niczym zarzynany kogucik. Gitarzyści to zaledwie i tylko sprawni rzemieślnicy. Zresztą sztywne ramy narzuconej konwencji muzycznej nie pozwalają im rozwinąć skrzydeł. Nawet solówkami nie potrafią przykuć uwagi dłużej niż na kilka sekund. Ogólnie więc mamy wesoło-krasnoludkową galopadę. Byle do przodu i dalej... do kolejnego takiego samego numeru. Jedynie ‘Eyes Of Prophecy’ wyróżnia się na plus. Cóż z tego, gdy po nim wracamy do poprzednich klimatów. Całości dopełnia jeszcze parodystycznie brzmiący ‘Not Alone’ przypominający jako żywo wczesne leśne pieśni Blind Guardian. Jedynym totalnie jasnym punktem na tle ogólnej mizerii jest bardzo dobra produkcja. Instrumenty brzmią klarownie i soczyście, ale to zasługa Liapakisa oraz studia, w którym przecież poddawano obróbce nagrania wielu innych zespołów. To jednak o wiele za mało, aby zainteresować taką muzyką szersze grono słuchaczy.
Album polecam jedynie najbardziej zagorzałym fanom wczesnego okresu twórczości zespołów niemieckich, które tu wymieniłem. Podejrzewam jednak, że i oni nie będą raczej zachwyceni. Miłośnicy GAMMA RAY i IRON SAVIOR niech omijają dzieło Greków z daleka. Niewątpliwie EMERALD SUN jest jednym z najbardziej wtórnych i nieciekawych zespołów greckich, któremu udało się pokazać ze swoją muzyką poza Helladą.
Ocena: 4,5/10
10.08.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"