20.06.2018, 09:24:50
Enforcer - Diamonds (2010)
Tracklista:
1. Midnight Vice 03:15
2. Roll the Dice 03:12
3. Katana 06:00
4. Running in Menace 03:46
5. High Roller 03:21
6. Diamonds 03:33
7. Live for the Night 02:36
8. Nightmares 04:33
9. Walk With Me 05:59
10. Take Me to Hell 03:13
Rok wydania: 2010
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Olof "Enforcer" Wikstrand - śpiew
Adam Zaars - gitara
Joseph Tholl - gitara
Tobias Lindqvist - bas
Jonas Wikstrand - perkusja
Ocena: 7,8/10
24.05.2010
Tracklista:
1. Midnight Vice 03:15
2. Roll the Dice 03:12
3. Katana 06:00
4. Running in Menace 03:46
5. High Roller 03:21
6. Diamonds 03:33
7. Live for the Night 02:36
8. Nightmares 04:33
9. Walk With Me 05:59
10. Take Me to Hell 03:13
Rok wydania: 2010
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Olof "Enforcer" Wikstrand - śpiew
Adam Zaars - gitara
Joseph Tholl - gitara
Tobias Lindqvist - bas
Jonas Wikstrand - perkusja
Jest to drugi album szwedzkiego ENFORCER kierowanego przez Olofa "Enforcer" Wikstranda i druga wycieczka z heavy metalową przeszłość, a warto nadmienić, że pierwsza z roku 2008 ("Into the Night") była nad wyraz interesująca. Album został wydany przez Earache Records w maju.
Tu jest prawie bardzo dobrze. Mniej USA, mniej speed metalu, więcej NWOBHM z linii IRON MAIDEN bo i Wielkiej Brytanii ogólnie jest dużo.
Czego się spodziewałem lepszego, to bardziej zapadających w pamięć melodii i solówek gitarowych nieco bardziej czytelnych w pewnych miejscach. Moim faworytem jest "High Roller" wypakowany energią i z bardzo dobrym refrenem, niby tradycyjnym ale jednak o podniesionym poziomie chwytliwości w nowszej konwencji melodic metalowej. Ogólnie jednak kompozycje są trochę słabsze niż te z 2008 roku. Promujący ten album "Roll the Dice" to tylko średni numer na poziomie singli z lat 80 tych mniej znanych lub zapomnianych zespołów NWOBHM. Lżejszy, można rzecz lajtowy i znacznej mierze po prostu rockowy, solidny ale bez błysku i bez tego zęba jaki szarpał na debiucie. Podobnie najdłuższy "Katana" i to taka próba pokazania wolniejszego grania, bez speedu i bez amerykańskich podtekstów. Udany numer, ale bez podniety. Jakby tego prawdziwego epickiego szlifu tu zabrakło i zespół w tych rejonach prezentuje się trochę niepewnie. Okazale wypadł instrumentalny "Diamonds", tyle, że do pełni szczęścia brakuje lepszej końcówki, bo to wyciszenie i wyhamowanie maidenowskich natarć nie jest najlepszym wyborem podobnie jak żeńskie wokalizy. Ociężały jest "Running in Menace", a refren wyszedł zbyt piosenkowy.
Dynamitu za to nie zabrakło w "Nightmares" z najlepszym gitarowym pojedynkiem na płycie czy też wczesno maidenowskim w riffach "Midnight Vice", niemniej melodie jednak słabsze niż na debiucie...tak jakby dodatkowa łatwiejsza przebojowość (na średnim poziomie) miała rozszerzyć krąg potencjalnych fanów ich muzyki. "Walk With Me" jest bardzo szybki, speed power metalowy i najbardziej oddający ducha nagrań z "Into the Night", jednak i tu znalazł się łagodny fragment przypominający wyszlifowane kompozycje rock/metalowych ekip szwedzkich z lat 8-0tych. Wysokie tempo utrzymuje również na koniec solidny"Take Me to Hell", taki bardziej uniwersalny, bo w latach 80tych mógłby zostać nagrany przez zespół amerykański, któremu nieobcy był nurt NWOBHM czy kanadyjski melodyjny speed metal.
Bas Tobiasa Lindqvista totalnie niszczący i to wielka zaleta. Aż przyjemnie tych szarż i natarć basowych posłuchać. Głośna perkusja, taka jak mam być w takiej muzyce. Gitarowo ustawione to specyficznie i jakoś bardzo blisko IRON MAIDEN z DiAnno, ale naturalnie nowocześniej. Wokalnie znakomicie i bez wątpienia Wikstrand dysponuje zarówno odpowiednim głosem do śpiewania staroszkolnego metalu jak i wyczuciem konwencji i oddać wokalnie ducha tamtej epoki potrafi.
To granie jest szczere i prawdziwe - dlatego, mimo że z lekka brak imponujących hitów, to spokojnie można ten LP zaliczyć do niemal bardzo dobrych, biorąc pod uwagę brzmienie i wykonanie. Wchodząc w rejony NWOBHM z kręgu IRON MAIDEN potrzebna jest odrobina polotu i rockowego szlifu a tego ten zespół nie ma. Jest to szczere, odtwórcze granie które wyszło mniej interesująco niż szczere i odtwórcze, ale speed metalowe w zasadzie granie z płyty poprzedniej.
Fajnie posłuchać ENFORCER, ale jednak fajniej zapuścić jakieś dobre i bardzo dobre płyty z NWOBHM. Może brzmienie gorsze, może materiał nie tak równy jak tu, ale coś przy różnych killerach jakie tam się znajdują chwyta za serce. Tu słucha się gładko, ale tych prawdziwych emocji nie ma.
Czego się spodziewałem lepszego, to bardziej zapadających w pamięć melodii i solówek gitarowych nieco bardziej czytelnych w pewnych miejscach. Moim faworytem jest "High Roller" wypakowany energią i z bardzo dobrym refrenem, niby tradycyjnym ale jednak o podniesionym poziomie chwytliwości w nowszej konwencji melodic metalowej. Ogólnie jednak kompozycje są trochę słabsze niż te z 2008 roku. Promujący ten album "Roll the Dice" to tylko średni numer na poziomie singli z lat 80 tych mniej znanych lub zapomnianych zespołów NWOBHM. Lżejszy, można rzecz lajtowy i znacznej mierze po prostu rockowy, solidny ale bez błysku i bez tego zęba jaki szarpał na debiucie. Podobnie najdłuższy "Katana" i to taka próba pokazania wolniejszego grania, bez speedu i bez amerykańskich podtekstów. Udany numer, ale bez podniety. Jakby tego prawdziwego epickiego szlifu tu zabrakło i zespół w tych rejonach prezentuje się trochę niepewnie. Okazale wypadł instrumentalny "Diamonds", tyle, że do pełni szczęścia brakuje lepszej końcówki, bo to wyciszenie i wyhamowanie maidenowskich natarć nie jest najlepszym wyborem podobnie jak żeńskie wokalizy. Ociężały jest "Running in Menace", a refren wyszedł zbyt piosenkowy.
Dynamitu za to nie zabrakło w "Nightmares" z najlepszym gitarowym pojedynkiem na płycie czy też wczesno maidenowskim w riffach "Midnight Vice", niemniej melodie jednak słabsze niż na debiucie...tak jakby dodatkowa łatwiejsza przebojowość (na średnim poziomie) miała rozszerzyć krąg potencjalnych fanów ich muzyki. "Walk With Me" jest bardzo szybki, speed power metalowy i najbardziej oddający ducha nagrań z "Into the Night", jednak i tu znalazł się łagodny fragment przypominający wyszlifowane kompozycje rock/metalowych ekip szwedzkich z lat 8-0tych. Wysokie tempo utrzymuje również na koniec solidny"Take Me to Hell", taki bardziej uniwersalny, bo w latach 80tych mógłby zostać nagrany przez zespół amerykański, któremu nieobcy był nurt NWOBHM czy kanadyjski melodyjny speed metal.
Bas Tobiasa Lindqvista totalnie niszczący i to wielka zaleta. Aż przyjemnie tych szarż i natarć basowych posłuchać. Głośna perkusja, taka jak mam być w takiej muzyce. Gitarowo ustawione to specyficznie i jakoś bardzo blisko IRON MAIDEN z DiAnno, ale naturalnie nowocześniej. Wokalnie znakomicie i bez wątpienia Wikstrand dysponuje zarówno odpowiednim głosem do śpiewania staroszkolnego metalu jak i wyczuciem konwencji i oddać wokalnie ducha tamtej epoki potrafi.
To granie jest szczere i prawdziwe - dlatego, mimo że z lekka brak imponujących hitów, to spokojnie można ten LP zaliczyć do niemal bardzo dobrych, biorąc pod uwagę brzmienie i wykonanie. Wchodząc w rejony NWOBHM z kręgu IRON MAIDEN potrzebna jest odrobina polotu i rockowego szlifu a tego ten zespół nie ma. Jest to szczere, odtwórcze granie które wyszło mniej interesująco niż szczere i odtwórcze, ale speed metalowe w zasadzie granie z płyty poprzedniej.
Fajnie posłuchać ENFORCER, ale jednak fajniej zapuścić jakieś dobre i bardzo dobre płyty z NWOBHM. Może brzmienie gorsze, może materiał nie tak równy jak tu, ale coś przy różnych killerach jakie tam się znajdują chwyta za serce. Tu słucha się gładko, ale tych prawdziwych emocji nie ma.
Ocena: 7,8/10
24.05.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"