20.06.2018, 11:43:25
Evil Masquerade - Welcome to the Show (2004)
Tracklista:
1. Intro (Ride Of The Vakyries / Grand Opening) 01:42
2. Welcome To The Show 03:10
3. The Wind Will Rise 04:53
4. Oh Harlequin 05:05
5. Surprises In The Dark 05:35
6. But You Were Smiling... 04:05
7. Children Of The Light 04:19
8. Lucy The Evil 06:09
9. Badinerie 01:36
10. Deliver Us 05:17
11. Evil Masquerade 04:07
Rok wydania: 2004
Gatunek: Progressive/Neoclassical Power Metal
Kraj: Dania
skład zespołu:
Henrik Brockmann - śpiew
Henrik Flyman - gitara
Dennis Buhl - perkusja
Kasper Gram - bas
Mats Olausson, Richard Andersson, André Andersen, Lars Boutrup - instrumenty klawiszowe (gościnnie)
Ocena: 9/10
30.03.2008
Tracklista:
1. Intro (Ride Of The Vakyries / Grand Opening) 01:42
2. Welcome To The Show 03:10
3. The Wind Will Rise 04:53
4. Oh Harlequin 05:05
5. Surprises In The Dark 05:35
6. But You Were Smiling... 04:05
7. Children Of The Light 04:19
8. Lucy The Evil 06:09
9. Badinerie 01:36
10. Deliver Us 05:17
11. Evil Masquerade 04:07
Rok wydania: 2004
Gatunek: Progressive/Neoclassical Power Metal
Kraj: Dania
skład zespołu:
Henrik Brockmann - śpiew
Henrik Flyman - gitara
Dennis Buhl - perkusja
Kasper Gram - bas
Mats Olausson, Richard Andersson, André Andersen, Lars Boutrup - instrumenty klawiszowe (gościnnie)
Wysokiej klasy duńscy muzycy założyli w roku 2003 w Kopenhadze EVIL MASQUERADE. Nie było problemu z podpisaniem umowy z Frontiers Records, ale ich pierwszy album został wydany dwa miesiące wcześniej niż w Europie w Japonii - w końcu lutego nakładem Avalon.
Henrik Flyman miał wizję. Tak miał wizję czegoś nowego, nietypowego i miejscami wymykającego się prostym klasyfikacjom gatunkowym.
Wspaniała koronka, utkana misternie z połączenia gitary, instrumentów klawiszowych, basu, perkusji i pewnych nietypowych instrumentów - a wszystko w idealnych proporcjach. Nie jest to płyta ani gitarowa, ani klawiszowa - żaden z instrumentów nie wysuwa się na pierwszy plan. Co ważniejsze, wokal spina wszystko w jedną całość, a ma on charakter niemal aktorskiego przekazu. W niektórych kompozycjach Brockmann zdecydowanie prowadzi narrację, popycha akcję do przodu, a inni tylko tworzą dodatkowa otoczkę. Muzycznie splot power metalu w najbardziej melodyjnej odmianie, neoklasyki i elementów progresywnych, a nawet riffów wprost zaczerpniętych z muzyki BLACK SABBATH, jak w Deliver Us. Cytaty z muzyki klasycznej jawne i pokazane wprost - przy czym nieco w krzywym zwierciadle... Cała płyta jest jakby nieco ze snu, trochę w tym klimatu Alicji w Krainie Czarów, trochę stylistyki jarmarcznego przedstawienia, cyrku i złośliwego, ale bardzo miłego występu clowna. Przepiękne refreny, niesamowicie chwytliwe, a przy tym podane z wielkim smakiem i elegancją, dyskretne solówki gitarowe bez pirotechniki i te klawisze - przygotowane przez mistrzów Olaussona, Andersena i Anderssona, jakże różnorodne i pomysłowe, a przy tym nigdy nie nachalnie dominujące. Trochę jest na tym LP dramatyzmu (Oh Harlequin), trochę taniego horroru (Surprises In The Dark), jest Ryszard Wagner, jest coś z EDGUY i coś z progresywnych wygibasów.
Wspaniała koronka, utkana misternie z połączenia gitary, instrumentów klawiszowych, basu, perkusji i pewnych nietypowych instrumentów - a wszystko w idealnych proporcjach. Nie jest to płyta ani gitarowa, ani klawiszowa - żaden z instrumentów nie wysuwa się na pierwszy plan. Co ważniejsze, wokal spina wszystko w jedną całość, a ma on charakter niemal aktorskiego przekazu. W niektórych kompozycjach Brockmann zdecydowanie prowadzi narrację, popycha akcję do przodu, a inni tylko tworzą dodatkowa otoczkę. Muzycznie splot power metalu w najbardziej melodyjnej odmianie, neoklasyki i elementów progresywnych, a nawet riffów wprost zaczerpniętych z muzyki BLACK SABBATH, jak w Deliver Us. Cytaty z muzyki klasycznej jawne i pokazane wprost - przy czym nieco w krzywym zwierciadle... Cała płyta jest jakby nieco ze snu, trochę w tym klimatu Alicji w Krainie Czarów, trochę stylistyki jarmarcznego przedstawienia, cyrku i złośliwego, ale bardzo miłego występu clowna. Przepiękne refreny, niesamowicie chwytliwe, a przy tym podane z wielkim smakiem i elegancją, dyskretne solówki gitarowe bez pirotechniki i te klawisze - przygotowane przez mistrzów Olaussona, Andersena i Anderssona, jakże różnorodne i pomysłowe, a przy tym nigdy nie nachalnie dominujące. Trochę jest na tym LP dramatyzmu (Oh Harlequin), trochę taniego horroru (Surprises In The Dark), jest Ryszard Wagner, jest coś z EDGUY i coś z progresywnych wygibasów.
Bardzo dobre brzmienie, wypośrodkowane pomiędzy lekkim w partiach klawiszowych, a powerowym i ostrym niekiedy w gitarze z wokalem niby nie wyeksponowanym zanadto, ale jednak wysuwającym się na plan pierwszy.
Jest po prostu kawał świetnej muzyki, podany w sposób nietypowy i niestandardowy. Album bardzo dopracowany w szczegółach i szczególikach, wycyzelowany, pełen tajemnic i niespodzianek, który początkowo słucha się dla świetnych melodii, a za którymś razem po to, aby wyłowić jak najwięcej z tego, co muzycy ukryli przed słuchaczem za kurtyną.
Więc jakby co, to zapraszam. "Welcome to the Show"!
Jest po prostu kawał świetnej muzyki, podany w sposób nietypowy i niestandardowy. Album bardzo dopracowany w szczegółach i szczególikach, wycyzelowany, pełen tajemnic i niespodzianek, który początkowo słucha się dla świetnych melodii, a za którymś razem po to, aby wyłowić jak najwięcej z tego, co muzycy ukryli przed słuchaczem za kurtyną.
Więc jakby co, to zapraszam. "Welcome to the Show"!
Ocena: 9/10
30.03.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"