20.06.2018, 15:56:44
Firewind - Forged by Fire (2005)
Tracklista:
1. Kill to Live 03:41
2. Beware the Beast 04:21
3. Tyranny 03:29
4. The Forgotten Memory 03:42
5. Hateworld Hero 05:38
6. Escape From Tomorrow 03:51
7. Feast of the Savages 04:21
8. Burn in Hell 04:38
9. Perished in Flames 04:52
10. The Land of Eternity 05:53
Rok wydania: 2005
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Chity Somapala - śpiew
Gus G. - gitara
Petros Christodoylidis - bas
Stian L. Kristoffersen - perkusja
Bob Katsionis - instrumenty klawiszowe
Ocena: 9/10
28.08.2008
Tracklista:
1. Kill to Live 03:41
2. Beware the Beast 04:21
3. Tyranny 03:29
4. The Forgotten Memory 03:42
5. Hateworld Hero 05:38
6. Escape From Tomorrow 03:51
7. Feast of the Savages 04:21
8. Burn in Hell 04:38
9. Perished in Flames 04:52
10. The Land of Eternity 05:53
Rok wydania: 2005
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Chity Somapala - śpiew
Gus G. - gitara
Petros Christodoylidis - bas
Stian L. Kristoffersen - perkusja
Bob Katsionis - instrumenty klawiszowe
Trzecia płyta FIREWIND to jednocześnie jednorazowy występ Chity Somapala jako wokalisty. Fredericka, człowieka o głosie startującego odrzutowca, zastąpił wyborny technik, ale musiał się dostosować do wymogów Gusa. Tym razem premiera miała miejsce w Japonii, bo LP został wydany przez EMI w listopadzie 2004, w styczniu 2005 wydała ją natomiast Century Media Records.
Heavy power w amerykańskim, choć granym przez Greków stylu, to esencja tej płyty. "Kill to Live" jest takim utworem, gdzie Somapala od razu zdaje egzamin na piątkę. Ostry zadziorny wokal w ostrej, zadziornej kompozycji, okraszonej solem gościnnie tu występującego Jamesa Murphy. "Beware the Beast" mocno nawiązuje do dwóch pierwszych płyt, jest tu nawet w refrenie coś z DREAM EVIL. Album rozpoczyna się świetnie i słychać, że Gus ze swoją armią nie ma chęci nadal brać jeńców. Melodyjnie i podniośle, do tego Katsionis robi znakomity jak zwykle zresztą podkład klawiszowy. "Tyranny" jest prostszy, bardziej rockowy i bujający i tu Somapala śpiewa bardziej swoim naturalnym głosem. Gus daje ekscytujący popis gitarowy i słychać, że jest w formie. "The Forgotten Memory" znacznie cięższy, z lekkimi echami MYSTIC PROPHECY, ale utwór traci z powodu bardzo przesłodzonego refrenu. Taki kontrast, jaki tu jest wręcz razi. Wolniejszy, w pewnym stopniu epicki "Hateworld Hero" ma też łagodny refren, jest on jednak bardzo wysmakowany, rockowy i po raz kolejny Somapala pokazuje, że w takich momentach jest mistrzem w swoim fachu.
W tym miejscu już można powiedzieć, że płyta jest zróżnicowana i nie ogranicza się do heavy powerowych szarż. Taką szarżą jest w połowie "Escape From Tomorrow". W połowie, bo i tu mamy znacznie łagodniejsze fragmenty, które płynnie przechodzą w szybsze i agresywniejsze za sprawą gitary. W instrumentalnym "Feast of the Savages" Gus poszalał sobie razem z Marty Friedmanem i utwór ten jest po raz kolejny przykładem, że Gus ma pomysły na niebanalne numery bez wokalisty, choć tu współautorem jest także Friedman. Piękne solo także dał Gus w "Burn in Hell", mocnym numerze heavy metalowym z epickim zacięciem i refrenem nieco przypominającym czasy BLACK SABBATH z Dio i Martina. Od basu rozpoczyna się "Perished in Flames" tocząc się powoli i z nieubłaganą konsekwencją. Też coś z tego BLACK SABBATH z lat 1987-1990 tu jest i nawet pewne zapożyczenia od Iommiego Gus stosuje, ze znakomitym skutkiem zresztą. Do tego znakomita power/thrashowa wstawka i mamy kompozycję, którą śmiało można zaliczyć do najlepszych w repertuarze zespołu w tym czasie. Wreszcie na zakończenie wspaniała ballada "The Land of Eternity", pełna emocji i zaśpiewa z ogromną pewnością i rozmachem przez Chity. Do dośpiewał gitarą resztę Gus i mamy przepiękny, przebojowy numer z najwyższej półki łagodnego, ale stanowczego, metalowego grania.
Ekipa Gusa i tym razem nie zawiodła, przedstawiając płytę atrakcyjną pod względem melodii na bardzo wysokim poziomie wykonania i starannie wyprodukowaną, co słychać na planie pierwszym i drugim. Mocny bas, wysmakowane klawisze, dobre bębny i blachy. Somapala w tym wszystkim czuje się świetnie i jest godnym następcą Fredericka, co więcej wątpię, aby Frederick zdołał stworzyć tak wspaniały klimat w łagodnych kompozycjach jak wokalista ze Sri Lanki. A Gus G. jak zwykle rządzi.
Album godzi gusta i upodobania zarówno fanów metalu zza Oceanu jak i tych, którzy wolą więcej Europy. Łączy mostem znakomitej muzyki.
Heavy power w amerykańskim, choć granym przez Greków stylu, to esencja tej płyty. "Kill to Live" jest takim utworem, gdzie Somapala od razu zdaje egzamin na piątkę. Ostry zadziorny wokal w ostrej, zadziornej kompozycji, okraszonej solem gościnnie tu występującego Jamesa Murphy. "Beware the Beast" mocno nawiązuje do dwóch pierwszych płyt, jest tu nawet w refrenie coś z DREAM EVIL. Album rozpoczyna się świetnie i słychać, że Gus ze swoją armią nie ma chęci nadal brać jeńców. Melodyjnie i podniośle, do tego Katsionis robi znakomity jak zwykle zresztą podkład klawiszowy. "Tyranny" jest prostszy, bardziej rockowy i bujający i tu Somapala śpiewa bardziej swoim naturalnym głosem. Gus daje ekscytujący popis gitarowy i słychać, że jest w formie. "The Forgotten Memory" znacznie cięższy, z lekkimi echami MYSTIC PROPHECY, ale utwór traci z powodu bardzo przesłodzonego refrenu. Taki kontrast, jaki tu jest wręcz razi. Wolniejszy, w pewnym stopniu epicki "Hateworld Hero" ma też łagodny refren, jest on jednak bardzo wysmakowany, rockowy i po raz kolejny Somapala pokazuje, że w takich momentach jest mistrzem w swoim fachu.
W tym miejscu już można powiedzieć, że płyta jest zróżnicowana i nie ogranicza się do heavy powerowych szarż. Taką szarżą jest w połowie "Escape From Tomorrow". W połowie, bo i tu mamy znacznie łagodniejsze fragmenty, które płynnie przechodzą w szybsze i agresywniejsze za sprawą gitary. W instrumentalnym "Feast of the Savages" Gus poszalał sobie razem z Marty Friedmanem i utwór ten jest po raz kolejny przykładem, że Gus ma pomysły na niebanalne numery bez wokalisty, choć tu współautorem jest także Friedman. Piękne solo także dał Gus w "Burn in Hell", mocnym numerze heavy metalowym z epickim zacięciem i refrenem nieco przypominającym czasy BLACK SABBATH z Dio i Martina. Od basu rozpoczyna się "Perished in Flames" tocząc się powoli i z nieubłaganą konsekwencją. Też coś z tego BLACK SABBATH z lat 1987-1990 tu jest i nawet pewne zapożyczenia od Iommiego Gus stosuje, ze znakomitym skutkiem zresztą. Do tego znakomita power/thrashowa wstawka i mamy kompozycję, którą śmiało można zaliczyć do najlepszych w repertuarze zespołu w tym czasie. Wreszcie na zakończenie wspaniała ballada "The Land of Eternity", pełna emocji i zaśpiewa z ogromną pewnością i rozmachem przez Chity. Do dośpiewał gitarą resztę Gus i mamy przepiękny, przebojowy numer z najwyższej półki łagodnego, ale stanowczego, metalowego grania.
Ekipa Gusa i tym razem nie zawiodła, przedstawiając płytę atrakcyjną pod względem melodii na bardzo wysokim poziomie wykonania i starannie wyprodukowaną, co słychać na planie pierwszym i drugim. Mocny bas, wysmakowane klawisze, dobre bębny i blachy. Somapala w tym wszystkim czuje się świetnie i jest godnym następcą Fredericka, co więcej wątpię, aby Frederick zdołał stworzyć tak wspaniały klimat w łagodnych kompozycjach jak wokalista ze Sri Lanki. A Gus G. jak zwykle rządzi.
Album godzi gusta i upodobania zarówno fanów metalu zza Oceanu jak i tych, którzy wolą więcej Europy. Łączy mostem znakomitej muzyki.
Ocena: 9/10
28.08.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"