20.06.2018, 17:37:13
Flotsam and Jetsam - Doomsday for the Deceiver (1986)
Tracklista:
1. Hammerhead 06:15
2. Iron Tears 03:52
3. Desecrator 03:50
4. Fade to Black 02:05
5. Doomsday for the Deceiver 09:11
6. Metalshock 08:18
7. She Took an Axe 05:14
8. U.L.S.W. 04:23
9. Der Führer 05:46
10. Flotzilla 06:09
Rok wydania: 1986
Gatunek: Power/Thrash Metal
Kraj: USA
Skład:
Eric Knutson - śpiew
Edward Carlson - gitara
Michael Gilbert - gitara
Jason Newsted - bas
Kelly David Smith - perkusja
Ocena: 8,5/10
12.2.2008
Tracklista:
1. Hammerhead 06:15
2. Iron Tears 03:52
3. Desecrator 03:50
4. Fade to Black 02:05
5. Doomsday for the Deceiver 09:11
6. Metalshock 08:18
7. She Took an Axe 05:14
8. U.L.S.W. 04:23
9. Der Führer 05:46
10. Flotzilla 06:09
Rok wydania: 1986
Gatunek: Power/Thrash Metal
Kraj: USA
Skład:
Eric Knutson - śpiew
Edward Carlson - gitara
Michael Gilbert - gitara
Jason Newsted - bas
Kelly David Smith - perkusja
Zmiany składu, nazw i różne trudności, jakie grupa miała z rozwinięciem skrzydeł spowodowały, że debiutowali stosunkowo późno, bo w 1986, gdy pewien status quo sceny thrashmetalowej w USA już się ustalił. Dwa dema zaprezentowane wcześniej dały możliwość podpisania kontraktu z Metal Blade Records i pojawienie się tego albumu.
Wkład kompozycyjny Newsteda w pierwszy LP zespołu jest decydujący. Mimo, że często można znaleźć opisy autorów na tym krążku jako FLOTSAM AND JETSAM, to praktycznie wszystko było autorstwa Newsteda. Jedynie "Metal Shock" to udział Knudsona, a "U.L.S.W" Carlsona. Przy "Fade To Black" wymieniany jest natomiast Lowe.
Jedyną w pełni zespołową kompozycją jest instrumentalny "Flotzilla". Warto dodać, że utwór ten ukazał się na singlu w tymże roku 1986, przy czym drugim utworem był tu "I Live You Die" - numer bardzo wczesny, a niesłusznie przez niektórych kojarzony dopiero z następnym albumem.
Wkład kompozycyjny Newsteda w pierwszy LP zespołu jest decydujący. Mimo, że często można znaleźć opisy autorów na tym krążku jako FLOTSAM AND JETSAM, to praktycznie wszystko było autorstwa Newsteda. Jedynie "Metal Shock" to udział Knudsona, a "U.L.S.W" Carlsona. Przy "Fade To Black" wymieniany jest natomiast Lowe.
Jedyną w pełni zespołową kompozycją jest instrumentalny "Flotzilla". Warto dodać, że utwór ten ukazał się na singlu w tymże roku 1986, przy czym drugim utworem był tu "I Live You Die" - numer bardzo wczesny, a niesłusznie przez niektórych kojarzony dopiero z następnym albumem.
Debiut FAJ przypadał na moment, gdy pewne wyznaczniki thrashowego schematu były już ukształtowane. Okres młodzieńczego buntu w rodzaju debiutów METALLIKI i ANTHRAX już ustępował muzyce cięższej, wolniejszej, bardziej masywnej - można by rzecz odchodzącej od heavy metalowych, speedowych i NWOBHM korzeni i inspiracji. Na tym tle debiut FAJ wydawał się nieco staroświecki, a nawet przestarzały w szybko zmieniających się warunkach thrashowej muzyki. Utwory inspirowane są jeszcze wyraźnie tym, co inni mieli już za sobą.
Może to jednak i lepiej, bo gdyby powstała płyta w stylu Master Of Puppets, zespół uznany by został za klon bezczelnie podpinający się pod ruszający pełna parą wózek "prawdziwego", dojrzałego thrashu. Otrzymaliśmy album synkretyczny, gdzie szybkie tempa, wysoki wokal i łatwo rozpoznawalne melodie z chwytliwymi refrenami z jednej strony czerpią z dokonań brytyjskiej sceny lat 80tych, a z drugiej ze speedowej i powerowej konwencji zespołów amerykańskich. Ta płyta nie jest luzacka. Nie ma tu cech gniewnego i chuligańskiego latania z młotkiem i kastetem z pierwszej połowy lat 80tych. Album jest bardzo dopracowany, starannie przemyślany, a krótki wybuch agresji w "Fade To Black" to raczej kontrapunkt dla całości niż głębsze wyrażenie sensu muzycznego przekazu. Widać, że szczególne przemyślane są numery dłuższe, zresztą ogólnie to one przeważają. Nie ma tu tendencji do przeciągania na siłę, choć w przypadku "Flotzilla" takie wrażenie chwilami się pojawia. Brzmienie jest ostre, a jednocześnie selektywne i skomasowane, choć w wielu miejscach pozostaje sporo wolnej przestrzeni. Myślę, że to zabieg świadomy, tym bardziej, że muzycy sami wyprodukowali ten album przy pomocy Briana Slagela.
Może to jednak i lepiej, bo gdyby powstała płyta w stylu Master Of Puppets, zespół uznany by został za klon bezczelnie podpinający się pod ruszający pełna parą wózek "prawdziwego", dojrzałego thrashu. Otrzymaliśmy album synkretyczny, gdzie szybkie tempa, wysoki wokal i łatwo rozpoznawalne melodie z chwytliwymi refrenami z jednej strony czerpią z dokonań brytyjskiej sceny lat 80tych, a z drugiej ze speedowej i powerowej konwencji zespołów amerykańskich. Ta płyta nie jest luzacka. Nie ma tu cech gniewnego i chuligańskiego latania z młotkiem i kastetem z pierwszej połowy lat 80tych. Album jest bardzo dopracowany, starannie przemyślany, a krótki wybuch agresji w "Fade To Black" to raczej kontrapunkt dla całości niż głębsze wyrażenie sensu muzycznego przekazu. Widać, że szczególne przemyślane są numery dłuższe, zresztą ogólnie to one przeważają. Nie ma tu tendencji do przeciągania na siłę, choć w przypadku "Flotzilla" takie wrażenie chwilami się pojawia. Brzmienie jest ostre, a jednocześnie selektywne i skomasowane, choć w wielu miejscach pozostaje sporo wolnej przestrzeni. Myślę, że to zabieg świadomy, tym bardziej, że muzycy sami wyprodukowali ten album przy pomocy Briana Slagela.
Płyta jest bardzo dobrym metalowym albumem o wielu wątkach i inspiracjach, nie jest jednak płyta thrashową. Jako taka musiała by być oceniona dużo niżej, bo gatunek miał do powiedzenia w tym czasie już sporo więcej. Jako płyta speed power metalowa również nie może konkurować z najlepszymi z tego okresu, choćby z powodu średniego poziomu wykonania wynikającego z wysokiego, ale nie wirtuozerskiego poziomu umiejętności i doświadczenia muzyków.
Hybrydowy album gdzie każdy ma swoje upatrzone killery i tu w ocenach tego, co najlepsze można się długo spierać.
Hybrydowy album gdzie każdy ma swoje upatrzone killery i tu w ocenach tego, co najlepsze można się długo spierać.
Ocena: 8,5/10
12.2.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"