20.06.2018, 18:04:48
Forsaken - Evermore (1997)
Tracklista:
1. The Healer 04:20
2. Rubicon 05:54
3. Moon Dancer 07:33
4. Season's End 07:47
5. Vertigo 08:13
6. Winter Tears 12:05
7. Sufferance 07:44
8. Madrigal 07:44
9. Slipstream 06:26
Rok wydania: 1996
Gatunek: Progressive/Heavy Metal/Doom Metal
Kraj: Malta
Skład zespołu:
Leo Stivala - śpiew
Sean Vukovic - gitara
Daniel Magri - gitara
Albert Bell - bas
Simeon Gatt - perkusja
Ocena: 7.6/10
4.03.2010
Tracklista:
1. The Healer 04:20
2. Rubicon 05:54
3. Moon Dancer 07:33
4. Season's End 07:47
5. Vertigo 08:13
6. Winter Tears 12:05
7. Sufferance 07:44
8. Madrigal 07:44
9. Slipstream 06:26
Rok wydania: 1996
Gatunek: Progressive/Heavy Metal/Doom Metal
Kraj: Malta
Skład zespołu:
Leo Stivala - śpiew
Sean Vukovic - gitara
Daniel Magri - gitara
Albert Bell - bas
Simeon Gatt - perkusja
FORSAKEN to dość stary gracz na scenie metalowej. Powstali w 1990 roku i po dwóch latach zostali w Malcie uznani za kult, który pomógł odrodzić podziemną maltańską scenę doom metalową. Byli lubiani i po sześciu latach działalności postanowili nagrać swój debiut, wydany przez małą maltańską wytwórnię Storm Records.
"The Healer" to całkiem przebojowy i utrzymany w heavy metalowym duchu utwór, w którym słychać inspiracje BLACK SABBATH, ale "Rubicon" to jeszcze więcej przebojowości i doom metalu bardzo mało tu słychać, tylko NWOBHM. "Moon Dancer" to w końcu to, czego się oczekuje po doom metalowym albumie, czyli doom metalowy kawałek - trochę czasu im to zajęło. Jednak i ten kawałek nie jest 100% doomem, bo są tu heavy metalowe przyśpieszenia, więc rdzennego doom też tu nie ma, ale bardziej w konwencji tego gatunku pozostaje, pozostając miłym dla ucha. "Season's End" - odgłos dzwonu, klimatycznie. Czyżby nareszcie doom bez mieszania i wydziwiania? Tak, i to utrzymane w klimatach CANDLEMASS. Utwór bardzo dobry, klimatyczny i słychać, że wokalista się stara i dobrze mu to wychodzi. Credo tego zespołu. Takie klimaty nie goszczą tu zbyt długo, bo wchodzi "Vertigo", heavy metal podbarwiony lekką psychodelą, BLACK SABBATH - nieco za długi, choć solo i kilka upojnych chwil nagradza cierpliwość. "Winter Tears" to doom metal z lekkim zapatrzeniem w rock progresywny. Ciekawy, szczególnie sola, jednak słychać, że to jeszcze nie jest TEN Sativa i tutaj lekko zdarza mu się fałszować. "Sufference" to mocno bujający utwór o doom metalowym akcencie, jednak końcówka wskazuje na hejwi metal. Dość mętne połączenie, ciągnące się przez osiem minut. "Madrigal" jest całkiem przyjemny - na początku lekko, ze spokojnie śpiewającym wokalistą, ale później to już nie wiadomo, co to ma być. Coś z BLACK SABBATH tu jest na pewno, może coś jeszcze, jednak pomysłowości odmówić się nie da. "Slip Stream" to ponownie heavy metal. Nie najgorszy i jako zakończenie tego dość różnorodnego LP się sprawdza, tylko niepotrzebnie ciągle Stivala w heavy metal pchać próbują.
Ogólnie ten album to spory rozłam stylistyczny albo i nawet jakiś zbiór pierwszych-lepszych utworów, aby był jakiś materiał - raz jest taki sobie heavy metal, innym razem bardzo dobry doom, a jeszcze innym doom z hejwi metalowym zabarwieniem. Płyta trudna do jednoznacznej oceny głównie ze względu na różnorodność kompozycji i pomysłów, wpływów innych zespołów. Jest to trudne do oceny właśnie z wyżej wymienionych powodów - to głównie zależy od tego, kto co lubi i jakie ma granice tolerancji, bo nie jest to ani czysty doom metal, ani heavy metal. Sprawdzić warto, choć niekoniecznie jak prędzej.
"The Healer" to całkiem przebojowy i utrzymany w heavy metalowym duchu utwór, w którym słychać inspiracje BLACK SABBATH, ale "Rubicon" to jeszcze więcej przebojowości i doom metalu bardzo mało tu słychać, tylko NWOBHM. "Moon Dancer" to w końcu to, czego się oczekuje po doom metalowym albumie, czyli doom metalowy kawałek - trochę czasu im to zajęło. Jednak i ten kawałek nie jest 100% doomem, bo są tu heavy metalowe przyśpieszenia, więc rdzennego doom też tu nie ma, ale bardziej w konwencji tego gatunku pozostaje, pozostając miłym dla ucha. "Season's End" - odgłos dzwonu, klimatycznie. Czyżby nareszcie doom bez mieszania i wydziwiania? Tak, i to utrzymane w klimatach CANDLEMASS. Utwór bardzo dobry, klimatyczny i słychać, że wokalista się stara i dobrze mu to wychodzi. Credo tego zespołu. Takie klimaty nie goszczą tu zbyt długo, bo wchodzi "Vertigo", heavy metal podbarwiony lekką psychodelą, BLACK SABBATH - nieco za długi, choć solo i kilka upojnych chwil nagradza cierpliwość. "Winter Tears" to doom metal z lekkim zapatrzeniem w rock progresywny. Ciekawy, szczególnie sola, jednak słychać, że to jeszcze nie jest TEN Sativa i tutaj lekko zdarza mu się fałszować. "Sufference" to mocno bujający utwór o doom metalowym akcencie, jednak końcówka wskazuje na hejwi metal. Dość mętne połączenie, ciągnące się przez osiem minut. "Madrigal" jest całkiem przyjemny - na początku lekko, ze spokojnie śpiewającym wokalistą, ale później to już nie wiadomo, co to ma być. Coś z BLACK SABBATH tu jest na pewno, może coś jeszcze, jednak pomysłowości odmówić się nie da. "Slip Stream" to ponownie heavy metal. Nie najgorszy i jako zakończenie tego dość różnorodnego LP się sprawdza, tylko niepotrzebnie ciągle Stivala w heavy metal pchać próbują.
Ogólnie ten album to spory rozłam stylistyczny albo i nawet jakiś zbiór pierwszych-lepszych utworów, aby był jakiś materiał - raz jest taki sobie heavy metal, innym razem bardzo dobry doom, a jeszcze innym doom z hejwi metalowym zabarwieniem. Płyta trudna do jednoznacznej oceny głównie ze względu na różnorodność kompozycji i pomysłów, wpływów innych zespołów. Jest to trudne do oceny właśnie z wyżej wymienionych powodów - to głównie zależy od tego, kto co lubi i jakie ma granice tolerancji, bo nie jest to ani czysty doom metal, ani heavy metal. Sprawdzić warto, choć niekoniecznie jak prędzej.
Ocena: 7.6/10
4.03.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"