20.06.2018, 21:38:44
Galneryus - One For All - All For One (2007)
Tracklista:
1. Red Horizon 02:12
2. New Legend 05:23
3. The Night Craver 05:08
4. Aim at the Top 04:44
5. Everlasting 05:02
6. Last New Song 05:24
7. Don't Touch 06:00
8. The Flame 05:03
9. Chasing the Wind 06:23
10. Sign of Revolution 05:35
11. Cry for the Dark 05:33
12. The Sun Goes Down 01:52
Rok: 2007
Gatunek: Melodic Neoclassical Power Metal
Kraj: Japonia
Skład zespołu:
Yama-B - śpiew
Syu - gitara
Tsui - bas
Satoh - perkusja
Yuhki - instrumenty klawiszowe
Ocena: 9,7/10
22.06.2008
Tracklista:
1. Red Horizon 02:12
2. New Legend 05:23
3. The Night Craver 05:08
4. Aim at the Top 04:44
5. Everlasting 05:02
6. Last New Song 05:24
7. Don't Touch 06:00
8. The Flame 05:03
9. Chasing the Wind 06:23
10. Sign of Revolution 05:35
11. Cry for the Dark 05:33
12. The Sun Goes Down 01:52
Rok: 2007
Gatunek: Melodic Neoclassical Power Metal
Kraj: Japonia
Skład zespołu:
Yama-B - śpiew
Syu - gitara
Tsui - bas
Satoh - perkusja
Yuhki - instrumenty klawiszowe
Poprzedni album (Beyond the End of Despair... ) pokazał, że ten zespół ciągle brnie naprzód, nie oglądając się za siebie tylko poszukując swojego miejsca. Debiut to była "melodyjna neoklasyka", drugi album był już bardziej powerowy, choć neoklasycznego szlifu tu nie brakowało, z kolei trzeci to już spory eksperyment z próbą dodania większej ilości epiki, progresji oraz lekkiej teatralności, jaką cechował się wokal YAMA-B. Jak widać trudno powiedzieć, aby ten zespół grał jedno i to samo, i zasada "znasz jeden album = cała dyskografia" tu nie działa. Co zaprezentowali na tym LP, wydanym przez VAP w sierpniu 2007?
"Red Horizon" to klasyczne dla tego zespołu intro, a zaraz po nim dynamiczny i morderczy "New Legend" z kapitalną melodią, zmasowanym atakiem klawiszy i solami (w tym na basie). I ten utwór daje jako taki zarys tego albumu – że będzie tu trochę ciężej, mniej epicko i z nieco mniejszym rozmachem, co nie znaczy, że gorzej. Po nim jest "The Nightcraver", czyli pierwszy utwór w ich dyskografii zaśpiewany po japońsku. Ich rodzimy język w tym utworze to sprawa jak najbardziej słuszna, bo bardzo mocno podkreśla japońskie wykonanie i melodykę, które są kapitalne. Kosmiczne klawisze Yuhki bardzo dobrze dopasowane, tak jak bardzo dobry bas. Słychać też tutaj chorały, które to lekko przypominają album poprzedni, ale nie aż tak bardzo i ten moment do dość ciężka partia. Dialog Syu z Yuhki bardzo dobry. "Aim at the Top" zaczyna się kapitalnie, stosunkowo ciężko, aby chwilę później wkroczyły amerykańskie hammondy. Ogólnie rzecz biorąc jest to całkiem niezły i dość ciężki kawałek z chaotycznym refrenem. "Everlasting" to GALNERYUS, jaki wszyscy znają i lubią z dynamiczną melodią i jest to drugi utwór zaśpiewany po japońsku na tym albumie. Ponownie słychać japońskie wykonanie i sprawdzają się tutaj krótkie wtrącenia akustyków. "Last New Song" to tytuł dość mylący, bo nie jest to żadna ballada, a niszczący wykopem i perkusją utwór. Bardzo dobre, płynne przejścia i świetny, nośny refren, czyli wszystko, czego potrzeba do udanego kawałka. Yuhki pogrywa sobie na drugim planie, przebywając w latach 80. Jak na razie był same superlatywy, ale krytyka już nadchodzi, bo "Don't Touch" to hard rock, trzeba przyznać dość ograny, co jednak rozczarowuje. Nawet YAMA-B średnio tu przekonuje, bo i tak też pasuje do tego utworu. Stanowczo za długi, bo w porównaniu z poprzednimi, to nie za wiele się dzieje w obrębie samej kompozycji i poza solem nie ma za bardzo za co tu pochwalić. Na szczęście po tej przerwie powracają z melodyjnym, lekkim i chwytliwym "The Flame" z hard rockową lekkością w partii solowej i to jest jak najbardziej ok. No niestety, jest tu też zakalec numer 2, czyli "Chasing the Wind". Za lekki i w pewnych momentach za mało tu GALNERYUS, choć przyznaję, że partia klawiszowa w środkowej części udana, choć stanowczo za sympatyczna i właśnie z tym przesadzili tutaj. Na szczęście "Sign of Revolution" to powrót do normy – jest kapitalna melodia, lekko bujający i radosny refren z bardzo udanymi wtrąceniami klawiszy. Solo również bardzo dobre, choć dialogów Syu z Yuhki to tak naprawdę można by słuchać w nieskończoność. "Cry For The Dark" to dość ciężki utwór, jakby chcący penetrować bardziej nowoczesne rejony, czyli zalążek tego, co Syu zaserwuje na albumie SPINALCORD. Ale przyznaję, że chóralny i lekko jakby ubogi refren tutaj działa i wbija się w czaszkę. Ogólnie ten utwór to coś nowego i nowe pojęcie "klimat" dla tego zespołu. Na końcu bardzo spokojne, wyciszające outro "The Sun Goes Down" – bardzo śliczne.
Ogólnie ten album to stadium przejściowe i chęć połączenia wszystkich trzech "recept" na grę, dokładając przy tym odrobinę nowego. Mieszanka podziałała i wyszedł album bardzo dobry, z solidnym brzmieniem i jak zwykle dewastującym YAMA-B. Yuhki sobie przebywa to gdzieś w latach 80, to w czasach współczesnych i jak zwykle sprawdza się na drugim planie. Tsui basowo bardzo dobry, a Syu to wiadomo – jak zwykle się spisał, podobnie jak Junichi Sato. Co prawda są tu dwa dość przeciętnie brzmiące utwory, ale koniec końców nic nie stoi na przeszkodzie, aby dać temu albumowi wysoką notę. Widać, że ciągle szukali, szukali i tutaj – i znaleźli, a częściową kontynuację słychać na ich kolejnym albumie.
"Red Horizon" to klasyczne dla tego zespołu intro, a zaraz po nim dynamiczny i morderczy "New Legend" z kapitalną melodią, zmasowanym atakiem klawiszy i solami (w tym na basie). I ten utwór daje jako taki zarys tego albumu – że będzie tu trochę ciężej, mniej epicko i z nieco mniejszym rozmachem, co nie znaczy, że gorzej. Po nim jest "The Nightcraver", czyli pierwszy utwór w ich dyskografii zaśpiewany po japońsku. Ich rodzimy język w tym utworze to sprawa jak najbardziej słuszna, bo bardzo mocno podkreśla japońskie wykonanie i melodykę, które są kapitalne. Kosmiczne klawisze Yuhki bardzo dobrze dopasowane, tak jak bardzo dobry bas. Słychać też tutaj chorały, które to lekko przypominają album poprzedni, ale nie aż tak bardzo i ten moment do dość ciężka partia. Dialog Syu z Yuhki bardzo dobry. "Aim at the Top" zaczyna się kapitalnie, stosunkowo ciężko, aby chwilę później wkroczyły amerykańskie hammondy. Ogólnie rzecz biorąc jest to całkiem niezły i dość ciężki kawałek z chaotycznym refrenem. "Everlasting" to GALNERYUS, jaki wszyscy znają i lubią z dynamiczną melodią i jest to drugi utwór zaśpiewany po japońsku na tym albumie. Ponownie słychać japońskie wykonanie i sprawdzają się tutaj krótkie wtrącenia akustyków. "Last New Song" to tytuł dość mylący, bo nie jest to żadna ballada, a niszczący wykopem i perkusją utwór. Bardzo dobre, płynne przejścia i świetny, nośny refren, czyli wszystko, czego potrzeba do udanego kawałka. Yuhki pogrywa sobie na drugim planie, przebywając w latach 80. Jak na razie był same superlatywy, ale krytyka już nadchodzi, bo "Don't Touch" to hard rock, trzeba przyznać dość ograny, co jednak rozczarowuje. Nawet YAMA-B średnio tu przekonuje, bo i tak też pasuje do tego utworu. Stanowczo za długi, bo w porównaniu z poprzednimi, to nie za wiele się dzieje w obrębie samej kompozycji i poza solem nie ma za bardzo za co tu pochwalić. Na szczęście po tej przerwie powracają z melodyjnym, lekkim i chwytliwym "The Flame" z hard rockową lekkością w partii solowej i to jest jak najbardziej ok. No niestety, jest tu też zakalec numer 2, czyli "Chasing the Wind". Za lekki i w pewnych momentach za mało tu GALNERYUS, choć przyznaję, że partia klawiszowa w środkowej części udana, choć stanowczo za sympatyczna i właśnie z tym przesadzili tutaj. Na szczęście "Sign of Revolution" to powrót do normy – jest kapitalna melodia, lekko bujający i radosny refren z bardzo udanymi wtrąceniami klawiszy. Solo również bardzo dobre, choć dialogów Syu z Yuhki to tak naprawdę można by słuchać w nieskończoność. "Cry For The Dark" to dość ciężki utwór, jakby chcący penetrować bardziej nowoczesne rejony, czyli zalążek tego, co Syu zaserwuje na albumie SPINALCORD. Ale przyznaję, że chóralny i lekko jakby ubogi refren tutaj działa i wbija się w czaszkę. Ogólnie ten utwór to coś nowego i nowe pojęcie "klimat" dla tego zespołu. Na końcu bardzo spokojne, wyciszające outro "The Sun Goes Down" – bardzo śliczne.
Ogólnie ten album to stadium przejściowe i chęć połączenia wszystkich trzech "recept" na grę, dokładając przy tym odrobinę nowego. Mieszanka podziałała i wyszedł album bardzo dobry, z solidnym brzmieniem i jak zwykle dewastującym YAMA-B. Yuhki sobie przebywa to gdzieś w latach 80, to w czasach współczesnych i jak zwykle sprawdza się na drugim planie. Tsui basowo bardzo dobry, a Syu to wiadomo – jak zwykle się spisał, podobnie jak Junichi Sato. Co prawda są tu dwa dość przeciętnie brzmiące utwory, ale koniec końców nic nie stoi na przeszkodzie, aby dać temu albumowi wysoką notę. Widać, że ciągle szukali, szukali i tutaj – i znaleźli, a częściową kontynuację słychać na ich kolejnym albumie.
Ocena: 9,7/10
22.06.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"