20.06.2018, 22:27:52
Gamma Ray - Land of the Free (1995)
Tracklista:
1. Rebellion in Dreamland 08:44
2. Man on a Mission 05:49
3. Fairytale 00:50
4. All of the Damned 05:01
5. Rising of the Damned 00:43
6. Gods of Deliverance 05:01
7. Farewell 05:11
8. Salvation's Calling 04:36
9. Land of the Free 04:38
10. The Saviour 00:40
11. Abyss of the Void 06:04
12. Time to Break Free 04:40
13. Afterlife 04:46
Rok wydania: 1995
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Kai Hansen - śpiew, gitara
Dirk Schlachter - gitara
Jan Rubach - bas
Thomas Nack - perkusja
gościnnie:
Sascha Paeth - instrumenty klawiszowe
Hansi Kürsch - śpiew (7)
Michael Kiske - śpiew (12)
Ocena: 8,5/10
29.10.2007
Tracklista:
1. Rebellion in Dreamland 08:44
2. Man on a Mission 05:49
3. Fairytale 00:50
4. All of the Damned 05:01
5. Rising of the Damned 00:43
6. Gods of Deliverance 05:01
7. Farewell 05:11
8. Salvation's Calling 04:36
9. Land of the Free 04:38
10. The Saviour 00:40
11. Abyss of the Void 06:04
12. Time to Break Free 04:40
13. Afterlife 04:46
Rok wydania: 1995
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Kai Hansen - śpiew, gitara
Dirk Schlachter - gitara
Jan Rubach - bas
Thomas Nack - perkusja
gościnnie:
Sascha Paeth - instrumenty klawiszowe
Hansi Kürsch - śpiew (7)
Michael Kiske - śpiew (12)
"Land Of the Free" to płyta bardzo ważna zarówno dla GAMMA RAY jak i metalu niemieckiego lat 90tych.
Ten wbrew obiegowym opiniom miał się w tym kraju wówczas dobrze,tyle że był w znacznym stopniu hermetyczny i nie potrafił jakoś dotrzeć do serc i uszu miłośników heavy i power w innych krajach. GAMMA RAY w początkowym okresie działalności zaprezentował coś innego, świeżego i to słychać na dwóch pierwszych płytach, "Insanity And Genius' zepchnęła zespół w główny nurt german melodic grania i aby prowadzić coś niż tylko kolejny solidny heavy metalowy band Kai Hansen musiał coś zmienić, wymyślić coś nowego.
Trwało to jakiś czas, zanim wszystko się unormowało i uporządkowało i ten album się pojawił w maju 1995 nakładem berlińskiej wytwórni Noise Records.
Ten wbrew obiegowym opiniom miał się w tym kraju wówczas dobrze,tyle że był w znacznym stopniu hermetyczny i nie potrafił jakoś dotrzeć do serc i uszu miłośników heavy i power w innych krajach. GAMMA RAY w początkowym okresie działalności zaprezentował coś innego, świeżego i to słychać na dwóch pierwszych płytach, "Insanity And Genius' zepchnęła zespół w główny nurt german melodic grania i aby prowadzić coś niż tylko kolejny solidny heavy metalowy band Kai Hansen musiał coś zmienić, wymyślić coś nowego.
Trwało to jakiś czas, zanim wszystko się unormowało i uporządkowało i ten album się pojawił w maju 1995 nakładem berlińskiej wytwórni Noise Records.
Hansen w zasadzie nie dokonał rewolucji. Odświeżył w nowej formule to, co HELLOWEEN robił w początkach swojej działalności, unowocześnił brzmienie, złagodził je wprowadził nieco klawiszy i bardziej futurystyczny klimat i zaśpiewał sam, co może w ostatecznym rozrachunku najlepszym rozwiązaniem nie było. Pojawia się jeden raz jako wokalista główny Hansi Kürsch goszczący za to w chórkach. Jest tu też i Kiske w klasycznym helloweenowym "Time To Break Free" rozegranym z brawurową fantazją i trochę szkoda, że ta współpraca zakończyła się tu tylko na jednym utworze. Kompozycyjnie Hansen ten album zdominował, zresztą jego utwory są tu najlepsze, bo ani "Farewell" Schlachera, ani napisane wspólnie z Rubachem "Afterlife " i "Gods Of Deliverance" nie wybiegają poza schemat lepiej wykonanych i opracowanych utworów niemieckiego melodyjnego metalu tamtego okresu.
Lepiej na tym tle prezentuje się "Salvation Calling" (Rubach), o ciekawej odmiennej od hansenowskiej linii melodycznej, niemniej także przez Hansena aranżacyjnie zdominowany.
Po raz pierwszy w tak wyrazistej formie pojawił się utwór długi o kilku uzupełniających się i przenikających wątkach jakim jest "Rebellion In A Dreamland" i nie można zaprzeczyć, że stał się on potem wzorcem dla podobnych kompozycji grup niemieckich, szwedzkich czy fińskich które w mniejszym lub większym stopniu zaznaczyły swoją obecność w nieco późniejszym okresie, okresie największego boomu na melodic power metal.
Coś ze stylu pierwszych albumów zostało tu przeniesione wprost w bardziej rockowym "All Of The Damned" i to znaczący numer na płycie. Jest tu także solo powtarzające motyw główny i bardzo ładnie zaaranżowane reprise symfoniczne w czym GAMMA RAY też należy do pionierów w gatunku. Szybkie, nasączone gęstymi gitarami utwory w rodzaju "Man Of A Mission" przypominają najlepsze lata HELLOWEEN i można nawet przeboleć te wokalne wysiłki Hansena. Jest tu zresztą w tej kompozycji coś więcej, coś co jednak nie pozwala postawić znaku równości pomiędzy tymi dwoma zespołami. "Land Of The Free" nawiązuje do metalu Hansena lat 80tych w nowocześniejszej oprawie jest jednak i wyrazem tych poszukiwań jakie ogólnie nastąpiły w power i heavy metalu w latach 90tych. Takie to w tym najważniejszym motywie melodii przaśno-niemieckie, ale ozdobione szczególikami wybornie.
W ogólnej galopadzie fantasy-kosmicznej w przemyślany sposób został wpleciony rytmiczny i mocny "Abyss Of The Void" wynikający zarówno z tradycji true grania lat 80 tych jak i jasno zarysowanej koncepcji muzycznej Hansena na tej płycie.
Wszystko tworzy zgrabną przemyślaną i dopełnioną interludiami całość. Z pewnością nie można powiedzieć, że to zestaw zebranych po prostu na jednym krążku melodic power metalowych kompozycji. Sola gitarowe na tej płycie są w większości znakomite, zresztą ogólnie wykonanie stoi na bardzo wysokim poziomie i chyba wypada wyróżnić tu Rubacha za dynamiczną a momentami fantazyjną perkusję.Najsłabsze ogniwo to oczywiście wokal Hansena. Nie jest to zły występ ale ta muzyka jest godna lepszej głosowej oprawy. No był tu Kiske... szkoda.
Brzmienie tego albumu jest wzorcowe. Gdy ta płyta się ukazała, stanowiła bardzo przyjemną dla ucha odmianę po obskurnie brzmiących i niedbale wyprodukowanych płytach z melodyjnym heavy i power z Niemiec i nie tylko. Można powiedzieć, że to brzmienie do dziś wyznacza pewien standard pod tym względem, choć naturalnie w porównaniu z wieloma nowymi produktami konsolet mikserskich konkurencji nie wytrzymuje.
Lepiej na tym tle prezentuje się "Salvation Calling" (Rubach), o ciekawej odmiennej od hansenowskiej linii melodycznej, niemniej także przez Hansena aranżacyjnie zdominowany.
Po raz pierwszy w tak wyrazistej formie pojawił się utwór długi o kilku uzupełniających się i przenikających wątkach jakim jest "Rebellion In A Dreamland" i nie można zaprzeczyć, że stał się on potem wzorcem dla podobnych kompozycji grup niemieckich, szwedzkich czy fińskich które w mniejszym lub większym stopniu zaznaczyły swoją obecność w nieco późniejszym okresie, okresie największego boomu na melodic power metal.
Coś ze stylu pierwszych albumów zostało tu przeniesione wprost w bardziej rockowym "All Of The Damned" i to znaczący numer na płycie. Jest tu także solo powtarzające motyw główny i bardzo ładnie zaaranżowane reprise symfoniczne w czym GAMMA RAY też należy do pionierów w gatunku. Szybkie, nasączone gęstymi gitarami utwory w rodzaju "Man Of A Mission" przypominają najlepsze lata HELLOWEEN i można nawet przeboleć te wokalne wysiłki Hansena. Jest tu zresztą w tej kompozycji coś więcej, coś co jednak nie pozwala postawić znaku równości pomiędzy tymi dwoma zespołami. "Land Of The Free" nawiązuje do metalu Hansena lat 80tych w nowocześniejszej oprawie jest jednak i wyrazem tych poszukiwań jakie ogólnie nastąpiły w power i heavy metalu w latach 90tych. Takie to w tym najważniejszym motywie melodii przaśno-niemieckie, ale ozdobione szczególikami wybornie.
W ogólnej galopadzie fantasy-kosmicznej w przemyślany sposób został wpleciony rytmiczny i mocny "Abyss Of The Void" wynikający zarówno z tradycji true grania lat 80 tych jak i jasno zarysowanej koncepcji muzycznej Hansena na tej płycie.
Wszystko tworzy zgrabną przemyślaną i dopełnioną interludiami całość. Z pewnością nie można powiedzieć, że to zestaw zebranych po prostu na jednym krążku melodic power metalowych kompozycji. Sola gitarowe na tej płycie są w większości znakomite, zresztą ogólnie wykonanie stoi na bardzo wysokim poziomie i chyba wypada wyróżnić tu Rubacha za dynamiczną a momentami fantazyjną perkusję.Najsłabsze ogniwo to oczywiście wokal Hansena. Nie jest to zły występ ale ta muzyka jest godna lepszej głosowej oprawy. No był tu Kiske... szkoda.
Brzmienie tego albumu jest wzorcowe. Gdy ta płyta się ukazała, stanowiła bardzo przyjemną dla ucha odmianę po obskurnie brzmiących i niedbale wyprodukowanych płytach z melodyjnym heavy i power z Niemiec i nie tylko. Można powiedzieć, że to brzmienie do dziś wyznacza pewien standard pod tym względem, choć naturalnie w porównaniu z wieloma nowymi produktami konsolet mikserskich konkurencji nie wytrzymuje.
Ten album lekko się zestarzał, z wdziękiem, z gracją przyprószył się dystyngowaną siwizną i teraz już mało kto tak gra, nawet sam GAMMA RAY...
Jest to niewątpliwie jeden z najważniejszych i najbardziej wpływowych albumów lat 90tych, wytyczający pewien kierunek, w jakim podążyły setki zespołów, z różnym skutkiem i efektem przyczyniając się do wywołania melodic power metalowej lawiny.
Jest to niewątpliwie jeden z najważniejszych i najbardziej wpływowych albumów lat 90tych, wytyczający pewien kierunek, w jakim podążyły setki zespołów, z różnym skutkiem i efektem przyczyniając się do wywołania melodic power metalowej lawiny.
Ocena: 8,5/10
29.10.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"