21.06.2018, 00:04:00
Guardians of Time - Machines of Mental Design (2004)
Tracklista:
1. Logging on 01:37
2. Faceless Society 04:21
3. The Rise of Triopticon 04:57
4. More Than Man 04:23
5. Triopticon 05:13
6. Machines of Mental Design 07:03
7. Puppets of the Mainframe 06:25
8. War Within 04:20
9. Escaping Time 03:12
10. A Secret Revealed 05:02
11. Point of No Return 04:05
12. Intervention From Beyond 03:56
13. The Journey 06:47
Rok wydania: 2004
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Norwegia
Skład zespołu:
Bernt Fjellestad - śpiew
Paul Olsen - gitara
Rune Schellingerhout - gitara
Dag-Ove Johnsen - bas
Vidar Uleberg - perkusja
Ocena: 8.6/10
8.08.2009
Tracklista:
1. Logging on 01:37
2. Faceless Society 04:21
3. The Rise of Triopticon 04:57
4. More Than Man 04:23
5. Triopticon 05:13
6. Machines of Mental Design 07:03
7. Puppets of the Mainframe 06:25
8. War Within 04:20
9. Escaping Time 03:12
10. A Secret Revealed 05:02
11. Point of No Return 04:05
12. Intervention From Beyond 03:56
13. The Journey 06:47
Rok wydania: 2004
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Norwegia
Skład zespołu:
Bernt Fjellestad - śpiew
Paul Olsen - gitara
Rune Schellingerhout - gitara
Dag-Ove Johnsen - bas
Vidar Uleberg - perkusja
Poprzedni album tej ekipy to był solidny i konkretny melodic power metalowy debiut z podjazdami pod klasyczny heavy metal. Po trzech latach od debiutu "Edge of Tomorrow", postanowili w 2004 roku ponownie się pokazać, tym razem koncept albumem o stworzeniu czegoś w rodzaju super rasy, które ma wyniknąć z połączenia maszynerii z człowiekiem... Naiwne, ale to akurat jest najmniej istotne, bo liczy się muzyka, a ta jest ciekawa.
Tym razem panowie zagrali ostry power metal z ciężkim, szwedzkim soundem i podjazdami pod USA. "Faceless Society" zabija gitarami i gęstą pracą perkusji. Co do wokalu, to mogą być pewne zastrzeżenia, że za wysoko, jednak tutaj jest to o tyle sprytnie zrealizowane, że najistotniejszą rolę grają mocarne gitary, a wokal nakreśla delikatnie nostalgię i przestrzeń.
Oryginalnością nie zabija i mocno ten numer windują sola. "The Rise of Tripticon" jest utrzymany w wolniejszych tempach i tu refren jest lekkim ukłonem w stronę kwadratury Niemiec i wykonania szwedzkiego. Tu znów sola zabijają, kombinowanie przy akustykach jak METAL CHURCH. W "More Than a Man" są zmiany tempa charakterystyczne dla Niemiec, amerykańskie solo z nutką Szwecji ładne i tu gitary są niemal wszędzie, też śpiewają i dopowiadają. "Triopticon" to coś z potoczystości szwedzkiej i konsekwencji niemieckiej, ładnie to wszystko melodia nakreśla, a sam numer przesycony kapitalnymi solami.
Siedmiominutowy "Machines of Metnal Design" nie nudzi i na szczęście też nie odsiewa, bo nie ma tu przesytu motywów i growl to całkiem miły dodatek, podobnie niesamowicie płynne gitary, które dobrze się tutaj bawią i w tym wszystkim jest też coś z JAG PANZER. "Puppets of the Mainfalme" to znów coś z akustyków METAL CHURCH, jest w tym trochę smutku i amerykańskiej refleksji, ale jednak ona tu ginie, bo brzmienie jest stanowczo za ostre dla takich numerów. W "War Within" wyczuwalna jest pewna kontrolowana rezygnacja, duch szwedzko-amerykański, z kolei "Escaping Time" to bezlitosny atak gitary w amerykańskim stylu, jest tu coś z amerykańskiej bojowości i rysu bitewnego, jest też coś ze szwedzkiego feelingu i szybkie, świdrujące sola tu zabijają. "A Secret Revealed" to USA w sposobie budowania klimatu, podobnie w zabójczych solach, z kolei "Point of No Return" to już niemiecko-szwedzkie podejście do tematu w doborze melodii i refrenach, lekkich, zamaszystych, nośnych. "Intervention From Beyond" to amerykański bój, bardzo konsekwentny i pewnie brnący przed siebie, z kolei "The Journey" niszczy swoją dramaturgią i pośpiechem, lekkim szaleństwem i niepokojem, wprowadzanym przez ciężkie gitary. Pięknie to jest rozegrane i sola ponownie mordercze, może i najbardziej zabójcze na płycie tak, jak sekcja rytmiczna.
To przychodzi bez słów, że produkcja tego albumu jest wspaniała. Potężna sekcja rytmiczna, słyszalny bas i mocne, ciężkie gitary, do tego jeszcze nikogo niezagłuszające. Pod tym względem jest oszałamiająco.
Jest to płyta kompozycyjnie równa i trudno tu o jakiegoś poważnego gniota, choć może się wydawać nieco jednostajna, jednorodna, bo to jednak 65 minut, ale to, co pomaga urozmaicić zawartość to sola, które są niesamowite. Jedyne, co może zniechęcać to właśnie ta jednostajność i lekka mechaniczność, co nie każdemu musi pasować.
Tu ciągle jest coś ze Szwecji, z USA i czasami też trochę z Niemiec. Płyta bardzo dobra i fani heavy/power, JAG PANZER czy TAD MOROSE powinni rozważyć zapoznanie się z nim.
Sekcja i gitary sprawiają, że warto.
Tym razem panowie zagrali ostry power metal z ciężkim, szwedzkim soundem i podjazdami pod USA. "Faceless Society" zabija gitarami i gęstą pracą perkusji. Co do wokalu, to mogą być pewne zastrzeżenia, że za wysoko, jednak tutaj jest to o tyle sprytnie zrealizowane, że najistotniejszą rolę grają mocarne gitary, a wokal nakreśla delikatnie nostalgię i przestrzeń.
Oryginalnością nie zabija i mocno ten numer windują sola. "The Rise of Tripticon" jest utrzymany w wolniejszych tempach i tu refren jest lekkim ukłonem w stronę kwadratury Niemiec i wykonania szwedzkiego. Tu znów sola zabijają, kombinowanie przy akustykach jak METAL CHURCH. W "More Than a Man" są zmiany tempa charakterystyczne dla Niemiec, amerykańskie solo z nutką Szwecji ładne i tu gitary są niemal wszędzie, też śpiewają i dopowiadają. "Triopticon" to coś z potoczystości szwedzkiej i konsekwencji niemieckiej, ładnie to wszystko melodia nakreśla, a sam numer przesycony kapitalnymi solami.
Siedmiominutowy "Machines of Metnal Design" nie nudzi i na szczęście też nie odsiewa, bo nie ma tu przesytu motywów i growl to całkiem miły dodatek, podobnie niesamowicie płynne gitary, które dobrze się tutaj bawią i w tym wszystkim jest też coś z JAG PANZER. "Puppets of the Mainfalme" to znów coś z akustyków METAL CHURCH, jest w tym trochę smutku i amerykańskiej refleksji, ale jednak ona tu ginie, bo brzmienie jest stanowczo za ostre dla takich numerów. W "War Within" wyczuwalna jest pewna kontrolowana rezygnacja, duch szwedzko-amerykański, z kolei "Escaping Time" to bezlitosny atak gitary w amerykańskim stylu, jest tu coś z amerykańskiej bojowości i rysu bitewnego, jest też coś ze szwedzkiego feelingu i szybkie, świdrujące sola tu zabijają. "A Secret Revealed" to USA w sposobie budowania klimatu, podobnie w zabójczych solach, z kolei "Point of No Return" to już niemiecko-szwedzkie podejście do tematu w doborze melodii i refrenach, lekkich, zamaszystych, nośnych. "Intervention From Beyond" to amerykański bój, bardzo konsekwentny i pewnie brnący przed siebie, z kolei "The Journey" niszczy swoją dramaturgią i pośpiechem, lekkim szaleństwem i niepokojem, wprowadzanym przez ciężkie gitary. Pięknie to jest rozegrane i sola ponownie mordercze, może i najbardziej zabójcze na płycie tak, jak sekcja rytmiczna.
To przychodzi bez słów, że produkcja tego albumu jest wspaniała. Potężna sekcja rytmiczna, słyszalny bas i mocne, ciężkie gitary, do tego jeszcze nikogo niezagłuszające. Pod tym względem jest oszałamiająco.
Jest to płyta kompozycyjnie równa i trudno tu o jakiegoś poważnego gniota, choć może się wydawać nieco jednostajna, jednorodna, bo to jednak 65 minut, ale to, co pomaga urozmaicić zawartość to sola, które są niesamowite. Jedyne, co może zniechęcać to właśnie ta jednostajność i lekka mechaniczność, co nie każdemu musi pasować.
Tu ciągle jest coś ze Szwecji, z USA i czasami też trochę z Niemiec. Płyta bardzo dobra i fani heavy/power, JAG PANZER czy TAD MOROSE powinni rozważyć zapoznanie się z nim.
Sekcja i gitary sprawiają, że warto.
Ocena: 8.6/10
8.08.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"