21.06.2018, 15:22:19
Iced Earth - Dystopia (2011)
Tracklista:
1. Dystopia 05:49
2. Anthem 04:54
3. Boiling Point 02:47
4. Anguish of Youth 04:41
5. V 03:39
6. Dark City 05:42
7. Equilibrium 04:31
8. Days of Rage 02:17
9. End of Innocence 04:07
10. Tragedy & Triumph 07:44
Rok wydania: 2011
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Stu Block - śpiew
Jon Schaffer - gitara, śpiew
Troy Seele - gitara
Freddie Vidales - bas
Brent Smedley - perkusja
Ocena: 8,2/10
17.10.2011
Tracklista:
1. Dystopia 05:49
2. Anthem 04:54
3. Boiling Point 02:47
4. Anguish of Youth 04:41
5. V 03:39
6. Dark City 05:42
7. Equilibrium 04:31
8. Days of Rage 02:17
9. End of Innocence 04:07
10. Tragedy & Triumph 07:44
Rok wydania: 2011
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Stu Block - śpiew
Jon Schaffer - gitara, śpiew
Troy Seele - gitara
Freddie Vidales - bas
Brent Smedley - perkusja
Nie wnikając w powszechnie znane szczegóły - to nowy ICED EARTH i jego album wydany przez Century Media Records w październiku. Nowy, w nowym składzie, całkiem innym niż w roku 2008 i tak na dobra sprawę to jedynym ogniwem łączącym wszystko w jedną całość jest Schaffer. Jego styl gry jest rozpoznawalny od "Iced Earth" z 1990 i choć przez te wszystkie lata zespół grywał różne odmiany szeroko rozumianego power metalu i power thrashu to riffy Schaffera spinają te niezliczone kompozycje w jedną całość.
To nowy ICED EARTH i o tej płycie można mówić bez odniesień do przeszłości i uciekania się do porównań. To nowy wokalista Stu Block z mało znanego melodic death metalowego zespołu INTO ETERNITY i stara wypróbowana power metalowa formuła amerykańska grania mocnego i bez podtekstów, po prostu formuła power metalowego grania.
Stu Block jest na tym albumie znakomity. Jest tu i Owensem i Barlowem i Halfordem i sobą z INTO ETERNITY i to najlepszy wokalista ICED EARTH w przekroju całej historii tej grupy. Skala głosu i siła perswazji metalowej, jaką ten głos emanuje, jest momentami zdumiewająca i z pewnością jest to jedno z największych odkryć wokalnych roku 2011. Jego znaczenie jest tym większe, że w zasadzie ta płyta niczego niezwykłego w sensie wartości kompozycji do power metalu z USA nie wnosi. To przeważnie granie mocnego power made in USA głównego nurtu, zaprawione czasem brutalnością charakterystyczną dla melodic death metal jak w "Boiling Point" czy "Days of Rage". To wyszło, ale wyszło w dużej mierze dzięki Blockowi i wysokiej formie gitarowej Schaffera. Płyta zawiera metal zachowawczy, jak na ICED EARTH nawet bardzo zachowawczy, ale wszystko zrobione zostało tak sprytnie i profesjonalnie jak można oczekiwać tylko od najbardziej doświadczonych metalowych lisów. Jest tu i miejsce na łagodną zadumaną melodię w "End of Innocence" oraz "Anguish of Youth" i na nieco zaprawionego epiką mroku najbardziej tradycyjnego ICED EARTH w numerze tytułowym czy "V". Jest tu również i próbka siłowego zaprawionego thrashem metalu w "Equilibrium" i może dobrze, że takiego grania nie ma tu zbyt wiele, bo ten utwór jest co najwyżej średni w swojej klasie na obecny moment i w obecnej kondycji amerykańskiej sceny power metalowej. Jest również dynamit i megawaty w "Dark City" i świetna gra Schaffera w solach i ta druga część kompozycji to jeden wielki jego nieprzerwany popis. Poniekąd w maidenowskim stylu.... Jest tu także taki zupełnie sympatyczny "Tragedy & Triumph" gdzie się nawet sporo dzieje, ale ostatecznie mało z tego wynika, jeśli głównym celem było nastawienie na przebojowość. Fakt, refren znakomity. Jest na tym albumie także niesamowity i po prostu wspaniały "Anthem". Ta dumna kompozycja jest czymś wyjątkowym, magicznym mimo swojej prostoty, a może właśnie z tego powodu Tu Block wydobył swoim głosem znacznie więcej, niż można by oczekiwać i pokazał się jako ktoś więcej, niż tylko super sprawny power metalowy krzykacz. Ten numer to perła i brylant na tym albumie. Po prostu kapitalny utwór.
Ten skład powinien grać nadal. To zgrana ekipa, jest tu chemia i nie ma rywalizacji, ani gwiazdorskiego olewania. Bardzo dobrze Schaffera wspiera Troy Seele, sekcja rytmiczna gra wybornie, z punktującym basem Freddie Vidalesa. Jak widać, mogą coś więcej, niż tylko muzycznie politykować w ramach SONS OF LIBERTY.
Doskonałe brzmienie, soczyste, klarowne i rasowe, a jednocześnie odległe od heavy/power metalowej produkcyjnej nonszalancji i sztampy, jaka od kilku lat zaczyna dominować w USA.
ICED EARTH można nie lubić za pewne okresy działalności, za tego, czy innego wokalistę lub za nadmiar, lub brak epiki. Do tego albumu można podejść bez uprzedzeń, bo to płyta ICED EARTH, który tak do końca tym ICED EARTH chyba tu nie jest.
To nowy ICED EARTH i o tej płycie można mówić bez odniesień do przeszłości i uciekania się do porównań. To nowy wokalista Stu Block z mało znanego melodic death metalowego zespołu INTO ETERNITY i stara wypróbowana power metalowa formuła amerykańska grania mocnego i bez podtekstów, po prostu formuła power metalowego grania.
Stu Block jest na tym albumie znakomity. Jest tu i Owensem i Barlowem i Halfordem i sobą z INTO ETERNITY i to najlepszy wokalista ICED EARTH w przekroju całej historii tej grupy. Skala głosu i siła perswazji metalowej, jaką ten głos emanuje, jest momentami zdumiewająca i z pewnością jest to jedno z największych odkryć wokalnych roku 2011. Jego znaczenie jest tym większe, że w zasadzie ta płyta niczego niezwykłego w sensie wartości kompozycji do power metalu z USA nie wnosi. To przeważnie granie mocnego power made in USA głównego nurtu, zaprawione czasem brutalnością charakterystyczną dla melodic death metal jak w "Boiling Point" czy "Days of Rage". To wyszło, ale wyszło w dużej mierze dzięki Blockowi i wysokiej formie gitarowej Schaffera. Płyta zawiera metal zachowawczy, jak na ICED EARTH nawet bardzo zachowawczy, ale wszystko zrobione zostało tak sprytnie i profesjonalnie jak można oczekiwać tylko od najbardziej doświadczonych metalowych lisów. Jest tu i miejsce na łagodną zadumaną melodię w "End of Innocence" oraz "Anguish of Youth" i na nieco zaprawionego epiką mroku najbardziej tradycyjnego ICED EARTH w numerze tytułowym czy "V". Jest tu również i próbka siłowego zaprawionego thrashem metalu w "Equilibrium" i może dobrze, że takiego grania nie ma tu zbyt wiele, bo ten utwór jest co najwyżej średni w swojej klasie na obecny moment i w obecnej kondycji amerykańskiej sceny power metalowej. Jest również dynamit i megawaty w "Dark City" i świetna gra Schaffera w solach i ta druga część kompozycji to jeden wielki jego nieprzerwany popis. Poniekąd w maidenowskim stylu.... Jest tu także taki zupełnie sympatyczny "Tragedy & Triumph" gdzie się nawet sporo dzieje, ale ostatecznie mało z tego wynika, jeśli głównym celem było nastawienie na przebojowość. Fakt, refren znakomity. Jest na tym albumie także niesamowity i po prostu wspaniały "Anthem". Ta dumna kompozycja jest czymś wyjątkowym, magicznym mimo swojej prostoty, a może właśnie z tego powodu Tu Block wydobył swoim głosem znacznie więcej, niż można by oczekiwać i pokazał się jako ktoś więcej, niż tylko super sprawny power metalowy krzykacz. Ten numer to perła i brylant na tym albumie. Po prostu kapitalny utwór.
Ten skład powinien grać nadal. To zgrana ekipa, jest tu chemia i nie ma rywalizacji, ani gwiazdorskiego olewania. Bardzo dobrze Schaffera wspiera Troy Seele, sekcja rytmiczna gra wybornie, z punktującym basem Freddie Vidalesa. Jak widać, mogą coś więcej, niż tylko muzycznie politykować w ramach SONS OF LIBERTY.
Doskonałe brzmienie, soczyste, klarowne i rasowe, a jednocześnie odległe od heavy/power metalowej produkcyjnej nonszalancji i sztampy, jaka od kilku lat zaczyna dominować w USA.
ICED EARTH można nie lubić za pewne okresy działalności, za tego, czy innego wokalistę lub za nadmiar, lub brak epiki. Do tego albumu można podejść bez uprzedzeń, bo to płyta ICED EARTH, który tak do końca tym ICED EARTH chyba tu nie jest.
Ocena: 8,2/10
17.10.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"