21.06.2018, 15:33:40
Impellitteri - Grin and Bear It (1992)
Tracklista:
1. When the Well Runs Dry 03:58
2. Ball and Chain 03:29
3. Wake Up Sally 05:24
4. Power of Love 04:17
5. Under the Gun 04:02
6. Endless Nights 04:21
7. City's On Fire 04:37
8. Grin And Bear It 04:27
9. Dance 04:50
Rok wydania: 1992
Gatunek: Melodic Heavy Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Rob Rock - śpiew
Chris Impellitteri -gitara
Chuck Wright - bas
Ken Mary - perkusja
Ocena: 3,3/10
30.05.2008
Tracklista:
1. When the Well Runs Dry 03:58
2. Ball and Chain 03:29
3. Wake Up Sally 05:24
4. Power of Love 04:17
5. Under the Gun 04:02
6. Endless Nights 04:21
7. City's On Fire 04:37
8. Grin And Bear It 04:27
9. Dance 04:50
Rok wydania: 1992
Gatunek: Melodic Heavy Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Rob Rock - śpiew
Chris Impellitteri -gitara
Chuck Wright - bas
Ken Mary - perkusja
Po rozwiązaniu pierwszego składu swojego zespołu Chris Impellitteri próbował raczej bez powodzenia grać z innymi znacznie bardziej uznanymi muzykami, ale jego dołączenie do byłego klawiszowca DIO Schnella nie przyniosło mu satysfakcji. W tym czasie zaczął zacieśniać kontakty ze sceną christian metalową, czym zwrócił uwagę słynnego wokalisty i producenta Roba Rocka. Z jego udziałem i pomocą powstał nowy stabilny skład IMPELLITTERI , który przystąpił do nagrania swojego pierwszego albumu w oparciu o częściowo już przygotowane kompozycje i pomysły Chrisa z kilku poprzedzających lat. Płyta została wydana przez Victor w Japonii we wrześniu 1992 i nigdy nie miał wersji poza Azją.
Ten debiut jest niewyraźny i muzycznie niepewny. Utwory zebrane na płycie w zasadzie mają się nijak do tego, co ten zespół grał później i w przeważającej części to melodyjny heavy metal z elementami hard rocka, ugładzony i podobny do wielu innych grzecznie zagranych albumów z christian metalem. Mocno to amerykański album gdzieś nastawiony na porywanie tłumów fanów STRYPER czy BARREN CROSS, ale płytę zabija nijakość kompozycji. To, co ma być rockowo melodyjne jak "Wake Up Sally" jest bezbarwne muzycznie, to co ma cechy melodic metalu jak "When The Well Runs Dry" pozbawione jest zarówno mocy jak solidnej melodii. Ułożone i bojaźliwe grane, nawet w przypadku dobrze zaczynającego się "Power Of Love" o cechach melodic power zmieszanego tradycyjnym amerykańskim heavy. Nudzi ta płyta i to w znacznej mierze również wynik zachowawczej gry Chrisa, owszem parę razy prezentującego swoje umiejętności ultraszybkiego pirotechnika jak w solo "Power Of Love" ale poza tym zdecydowanie wypadającego poniżej oczekiwań.
Odejście od stylu z debiutu, opartego na stylistyce brytyjskiej na rzecz amerykańskiego pojmowania melodyjnego heavy jest na tym LP całkowite. To słychać i w "Under The Gun" i w stadionowym glamie "Endless Nights" lub "Dance". Tyle że te utwory nie są w żadnym stopniu zdolne poruszyć nikogo nastawionego na przebojowość w amerykańskim stylu. Fatalne refreny to bolączka tego albumu i tu do najgorszych należy ten z "City's Of Fire". Tak samo spaliły na panewce próby rozszerzenia granic gatunkowych jak w numerze tytułowym z wpływami jazz rocka i soulu.
Odejście od stylu z debiutu, opartego na stylistyce brytyjskiej na rzecz amerykańskiego pojmowania melodyjnego heavy jest na tym LP całkowite. To słychać i w "Under The Gun" i w stadionowym glamie "Endless Nights" lub "Dance". Tyle że te utwory nie są w żadnym stopniu zdolne poruszyć nikogo nastawionego na przebojowość w amerykańskim stylu. Fatalne refreny to bolączka tego albumu i tu do najgorszych należy ten z "City's Of Fire". Tak samo spaliły na panewce próby rozszerzenia granic gatunkowych jak w numerze tytułowym z wpływami jazz rocka i soulu.
Wykonanie jest dobre, a raczej poprawnie, dostosowane do sztywnych ram nijakiego wypolerowanego metal/rocka, jaki tu został zaprezentowany. Znakomicie natomiast prezentuje się Rob Rock i aż momentami żal jego ogromnego wysiłku, jaki wkłada w próby ożywienia tych bezbarwnych, matowych numerów. Matowych w sensie melodyjności, bo produkcyjnie Rob Rock stanął na wysokości zadania i brzmi to dobrze, typowo dla początków lat 90tych w USA w takim graniu, ale dobrze.
Ten album stanowi ogromny krok w tył w stosunku do pełnego melodii, finezji i emocji debiutu Impellitteri. Jest to dzieło wypełnione muzyką nudną i pozbawioną polotu, co więcej bez śladów indywidualności i tożsamości Chrisa.
Najgorszy LP pod szyldem IMPELLITTERI, mocno krytykowany i to, że na kolejnej płycie odważnie skierował się ku melodyjnemu dynamicznemu heavy power, zapewne uratowało ten zespół i gitarzystę od utonięcia w powodzi nijakich christian metalowych zespołów środka.
Najgorszy LP pod szyldem IMPELLITTERI, mocno krytykowany i to, że na kolejnej płycie odważnie skierował się ku melodyjnemu dynamicznemu heavy power, zapewne uratowało ten zespół i gitarzystę od utonięcia w powodzi nijakich christian metalowych zespołów środka.
Ocena: 3,3/10
30.05.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"