21.06.2018, 15:40:31
Impellitteri - Pedal To The Metal (2004)
Tracklista:
1. The Writings On The Wall 04:12
2. Crushing Daze 02:34
3. Destruction 03:39
4. Dance With The Devil 03:40
5. Hurricane 04:19
6. Judgment Day 03:19
7. The Iceman Cometh 03:37
8. P.U.N.K. 03:36
9. Propaganda Mind 04:10
10. Stay Tonight 03:53
11. The Fall Of Titus (American Metal vs. Swedish Metal) 03:27
Rok wydania: 2004
Gatunek: Heavy Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Curtis Skelton - śpiew
Chris Impellitteri - gitara
James Amelio Pulli - bas
Glen Sobel - perkusja
Edward Harris Roth - instrumenty klawiszowe
Ocena: 3.8/10
7.06.2008
Tracklista:
1. The Writings On The Wall 04:12
2. Crushing Daze 02:34
3. Destruction 03:39
4. Dance With The Devil 03:40
5. Hurricane 04:19
6. Judgment Day 03:19
7. The Iceman Cometh 03:37
8. P.U.N.K. 03:36
9. Propaganda Mind 04:10
10. Stay Tonight 03:53
11. The Fall Of Titus (American Metal vs. Swedish Metal) 03:27
Rok wydania: 2004
Gatunek: Heavy Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Curtis Skelton - śpiew
Chris Impellitteri - gitara
James Amelio Pulli - bas
Glen Sobel - perkusja
Edward Harris Roth - instrumenty klawiszowe
Po nagraniu albumu "System X" uporządkowanego heavy power metalem o polityczno-patriotycznym wydźwięku, Chris Impellitteri postanowił spróbować czegoś trochę innego i pewien czas poświęcił na przygotowanie nowych kompozycji. W tym czasie odszedł Graham Bonnet i ponieważ Rob Rock w tym okresie nie był zainteresowany powrotem do zespołu, wokalistą został Curtis Skelton. Album wydała japońska wytwórnia Victor w marcu 2004, a w Europie w roku następnym przez Steamhammer.
Powstał album chyba najdziwniejszy ze wszystkich dotychczasowych, dla którego określenie "kontrowersyjny" jest dosyć łagodne.
Chris zaproponował danie o nazwie "muzyczny groch z kapustą" i w efekcie płytę wypełniły koszmarki w rodzaju "The Writings Of The Wall", nachalne klawisze, ubogie sola, upchanie bezsensownych w tym przypadku ornamentacji neoklasycznych, prymitywnie łupiąca sekcja rytmiczna, speed mania bez podstaw ku temu i Skelton, śpiewak fatalny, absolutna w tym wszystkim pomyłka, do tego wspierany przez resztę w nieudolnych chórkach. Nowoczesny heavy power w "Crushing Daze" z dodatkowymi rykami i popowym refrenem to totalny gniot, jakiego po Impellitterri się trudno było spodziewać. Rozdzierająca gitara w "Destruction" i świetny motyw, agresja z melodią i niestety po raz kolejny Skelton to rozkłada, szczególnie w refrenie, tak naprawdę stworzonym do zaśpiewania przez Grahama Bonneta jednak. W "Dance With The Devil" trochę taniego teatrzyku, trochę standardowego power metalu na średnim poziomie i solo Chrisa, trzymające raczej szary poziom całości. Bardzo amerykańsko, ale niezbyt atrakcyjnie brzmi także wolniejszy i bardziej klimatyczny "Hurricane" i tu akurat Skelton sprawdza się w śpiewaniu do ciężkich i kruszących riffów gitarowych. Utwór ten jednak w ostateczności zmierza donikąd. Ten heavy power IMPELLITTERI zmierza też donikąd w "Judgement Day" i takich tuzinkowych utworów z niedopasowanym zupełnie solem gitarowym Chris proponował do tej pory bardzo niewiele. Denerwujące partie pianina też tu wrzucone są bez dania racji, a to, co jest neoklasyką, zupełnie nie pasuje. W pewnym momencie ta płyta zaczyna już drażnić, a tym kulminacyjnym momentem jest niby nowomodny "The Iceman Cometh". Tu już nawet zapomina się o wpadkach Skeltona w nawale tej kompozycyjnej miałkości. "P.U.N.K." osłabia totalnie i jeśli to miałoby być coś zabawnego, to jakoś pośmiać się można co najwyżej z rapowania i tego "lalalala". To jest numer z głębokim przesłaniem tak przy okazji... Z końcowej części płyty zupełnie sensownie wypada prosty melodic metalowy "Stay Tonight". Może to nawet najprzyjemniejszy numer, z ładnym bujającym, a przy tym chwytliwym, refrenem. Ciepły, wyważony kawałek z jednak trochę zbyt piskliwym solem Chrisa.
Zabija tylko "The Fall Of Titus", trochę przypominający stylem ANNIHILATOR i w tym niewymuszonym łączeniu różnych stylów w dosyć nowoczesną całość. Najlepsze solo gitarowe na tym albumie. Na końcu i w końcu. Ten rzut na taśmę nie ratuje tego LP.
Impellitteri zawodzi na tej płycie i jako kompozytor i jako gitarzysta. Gra nieciekawie, zupełnie bez pomysłu i w oderwaniu od własnego stylu. Taki album mógł nagrać pierwszy lepszy zespół. Grupa całościowo odegrała to wszystko tak rzemieślniczo i mechanicznie jak nigdy dotąd. Skelton bardzo kontrowersyjny, a przecież ma predyspozycje i to parę razy pokazał. Natomiast jeśli porównać ten LP z innymi wcześniejszymi pod względem produkcji, to jest to najlepiej brzmiąca płyta IMPELLITTERI, ogromnie selektywna i ostra.
Kontrowersyjny album, dla mnie całościowo nie do przyjęcia.
"(American Metal vs. Swedish Metal)" - hmmmm... Niezależnie, co to znaczy, Chris tym razem przegrywa.
Powstał album chyba najdziwniejszy ze wszystkich dotychczasowych, dla którego określenie "kontrowersyjny" jest dosyć łagodne.
Chris zaproponował danie o nazwie "muzyczny groch z kapustą" i w efekcie płytę wypełniły koszmarki w rodzaju "The Writings Of The Wall", nachalne klawisze, ubogie sola, upchanie bezsensownych w tym przypadku ornamentacji neoklasycznych, prymitywnie łupiąca sekcja rytmiczna, speed mania bez podstaw ku temu i Skelton, śpiewak fatalny, absolutna w tym wszystkim pomyłka, do tego wspierany przez resztę w nieudolnych chórkach. Nowoczesny heavy power w "Crushing Daze" z dodatkowymi rykami i popowym refrenem to totalny gniot, jakiego po Impellitterri się trudno było spodziewać. Rozdzierająca gitara w "Destruction" i świetny motyw, agresja z melodią i niestety po raz kolejny Skelton to rozkłada, szczególnie w refrenie, tak naprawdę stworzonym do zaśpiewania przez Grahama Bonneta jednak. W "Dance With The Devil" trochę taniego teatrzyku, trochę standardowego power metalu na średnim poziomie i solo Chrisa, trzymające raczej szary poziom całości. Bardzo amerykańsko, ale niezbyt atrakcyjnie brzmi także wolniejszy i bardziej klimatyczny "Hurricane" i tu akurat Skelton sprawdza się w śpiewaniu do ciężkich i kruszących riffów gitarowych. Utwór ten jednak w ostateczności zmierza donikąd. Ten heavy power IMPELLITTERI zmierza też donikąd w "Judgement Day" i takich tuzinkowych utworów z niedopasowanym zupełnie solem gitarowym Chris proponował do tej pory bardzo niewiele. Denerwujące partie pianina też tu wrzucone są bez dania racji, a to, co jest neoklasyką, zupełnie nie pasuje. W pewnym momencie ta płyta zaczyna już drażnić, a tym kulminacyjnym momentem jest niby nowomodny "The Iceman Cometh". Tu już nawet zapomina się o wpadkach Skeltona w nawale tej kompozycyjnej miałkości. "P.U.N.K." osłabia totalnie i jeśli to miałoby być coś zabawnego, to jakoś pośmiać się można co najwyżej z rapowania i tego "lalalala". To jest numer z głębokim przesłaniem tak przy okazji... Z końcowej części płyty zupełnie sensownie wypada prosty melodic metalowy "Stay Tonight". Może to nawet najprzyjemniejszy numer, z ładnym bujającym, a przy tym chwytliwym, refrenem. Ciepły, wyważony kawałek z jednak trochę zbyt piskliwym solem Chrisa.
Zabija tylko "The Fall Of Titus", trochę przypominający stylem ANNIHILATOR i w tym niewymuszonym łączeniu różnych stylów w dosyć nowoczesną całość. Najlepsze solo gitarowe na tym albumie. Na końcu i w końcu. Ten rzut na taśmę nie ratuje tego LP.
Impellitteri zawodzi na tej płycie i jako kompozytor i jako gitarzysta. Gra nieciekawie, zupełnie bez pomysłu i w oderwaniu od własnego stylu. Taki album mógł nagrać pierwszy lepszy zespół. Grupa całościowo odegrała to wszystko tak rzemieślniczo i mechanicznie jak nigdy dotąd. Skelton bardzo kontrowersyjny, a przecież ma predyspozycje i to parę razy pokazał. Natomiast jeśli porównać ten LP z innymi wcześniejszymi pod względem produkcji, to jest to najlepiej brzmiąca płyta IMPELLITTERI, ogromnie selektywna i ostra.
Kontrowersyjny album, dla mnie całościowo nie do przyjęcia.
"(American Metal vs. Swedish Metal)" - hmmmm... Niezależnie, co to znaczy, Chris tym razem przegrywa.
Ocena: 3.8/10
7.06.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"