21.06.2018, 20:00:23
Iron Savior - The Landing (2011)
Tracklista:
1. Descending 01:05
2. The Savior 04:48
3. Starlight 04:51
4. March of Doom 04:43
5. Heavy Metal Never Dies 04:14
6. Moment in Time 05:07
7. Hall of the Heroes 05:39
8. R. U. Ready 04:49
9. Faster than All 05:03
10. Before the Pain 04:34
11. No Guts, No Glory 04:31
Rok wydania: 2011
Gatunek: melodic heavy/power metal
Kraj: Niemcy
Piet Sielck - śpiew, gitara
Joachim Küstner - gitara
Jan-Sören Eckert - bas
Thomas Nack - perkusja
Ocena: 9,6/10
18.11.2011
Tracklista:
1. Descending 01:05
2. The Savior 04:48
3. Starlight 04:51
4. March of Doom 04:43
5. Heavy Metal Never Dies 04:14
6. Moment in Time 05:07
7. Hall of the Heroes 05:39
8. R. U. Ready 04:49
9. Faster than All 05:03
10. Before the Pain 04:34
11. No Guts, No Glory 04:31
Rok wydania: 2011
Gatunek: melodic heavy/power metal
Kraj: Niemcy
Piet Sielck - śpiew, gitara
Joachim Küstner - gitara
Jan-Sören Eckert - bas
Thomas Nack - perkusja
IRON SAVIOR już od dobrych kilku lat nagrywa niezbyt często. Po "Megatropolis" z 2007 roku znów zapadł okres nagraniowej ciszy, a lider Piet Sielck udzielał się jako producent oraz gość na albumach innych power metalowych zespołów. W roku 2011 odszedł basista Yenz Leonhardt, zastąpił go jednak stary druh Sielcka z pierwszych lat działalności zespołu Jan-Sören Eckert. Z nim już został nagrany nowy album "The Landing" o którym mówiło się już wcześniej, choć raczej mgliście i ogólnikowo. Premiera odbyła się w listopadzie, a wydawcą jest AFM Records.
IRON SAVIOR "wylądował" na swoich tradycyjnych obszarach melodyjnego power metalu i pod tym względem wielkich zmian nie ma. Ta ekipa ma swoje wielkie grono fanów spragnionych takiego, a nie innego power metalowego grania w niemieckim stylu i taką muzykę dostali oni i tym razem. Doświadczona ekipa wykorzystała wypróbowane patenty z lat ubiegłych i w efekcie powstał album typowy dla tej grupy, zachowawczy, a nawet ostrożny można by powiedzieć, bo sztywno trzymający się reguł, jakie Sielck ustalił od czasu "Battering Ram" czyli melodyjnie, ale dosyć mocno z heavy power metalowymi inklinacjami.
Typowe intro potem bojowy marszowy "The Savior" i jest wyjątkowo udane otwarcie z chórami i bombastycznym refrenem, klawiszami w tle i to taki absolutnie typowy dla zespołu numer... przy czym z pierwszych płyt. No może poza mocą gitary, która jest tu potężna i taka jest na całym albumie. Power metalowa galopada "Starlight" to także nawiązanie do pierwszych kosmicznych bitew "Żelaznego Zbawcy" zaś "March of Doom" wydaje się bardziej heavy metalowy w klasycznej tradycji, ale dynamiczny jak wszystko grywa Sielck ze swoją ekipą. Trzeba przyznać, że ten zespół jest rozpoznawalny nawet w tak standardowych numerach. To też zasługa lidera, który jest w doprawdy wybornej formie wokalnej. Ten męski głos kruszy mury i jest to jeden z jego najlepszych występów na płytach IRON SAVIOR jeśli nie najlepszy, zwłaszcza gdy chwilami wchodzi w rejony zarezerwowane dla Peavy Wagnera z RAGE.
Grupa udowadnia też oczywisty fakt, że "Heavy Metal Never Dies" w nieco wolniejszej kompozycji z kapitalnym refrenem chóralnym gdzie w odpowiednim momencie dołączy się liczna publiczność. Ta pochwała heavy metalu wypadła wyjątkowo dobrze w mieszance ciężkich riffów i lekkiej melodii refrenu. Wyjątkowo starannie rozplanowane są te wszystkie kompozycje, zwłaszcza w partiach gitarowych. Sielck i Küstner doskonale współpracują ze sobą, toczą liczne pojedynki, nawiązują dialogi i wymieniają się rolami. Sola są bardzo interesujące i są czymś więcej niż wypełnieniem przestrzeni przed kolejną zwrotką czy refrenem. Ogólnie się tu w tych numerach sporo dzieje, także za sprawą basu Eckerta, mocnego, metalicznego, jak na wstępie do potoczystego "Moment in Time" wręcz przeładowanego różnymi motywami, którymi można by obdzielić kilka kompozycji. W miarowym "Hall of the Heroes" mnóstwo bojowego ducha i dumy, to szlachetnie brzmiący utwór z pełnym rozmachu refrenem wspartym klawiszami. W "R. U. Ready" pozwolili sobie na nieco power rokendrola i tu słychać kapitalne chórki reszty ekipy i sporo amerykańskiego glamowego podejścia, ale rozegranego w niemieckiej twardej manierze. Zagrany w szybkim tempie i świetnie akcentowany basem i gitarowymi misternymi ozdobnikami "Faster than All" to kolejny numer tryskający pomysłami, niezwykle wciągający i masakrujący gitarowym pędem. Moment oddechu i zadumy w balladzie "Before the Pain". Te nigdy nie były w wykonaniu IRON SAVIOR imponujące, tym razem jednak trafili, wykorzystując łagodne pełne przestrzeni tła gitarowe i wspomagające wokale no i trafili z klimatem, takim melancholijnym, ale zarazem szorstkim. Do tego solo przecudownej urody i ten numer po prostu porusza serca i umysły. Także wspaniałym refrenem w zamykającym ten LP "No Guts, No Glory" soczystym i rytmicznym.
Typowe intro potem bojowy marszowy "The Savior" i jest wyjątkowo udane otwarcie z chórami i bombastycznym refrenem, klawiszami w tle i to taki absolutnie typowy dla zespołu numer... przy czym z pierwszych płyt. No może poza mocą gitary, która jest tu potężna i taka jest na całym albumie. Power metalowa galopada "Starlight" to także nawiązanie do pierwszych kosmicznych bitew "Żelaznego Zbawcy" zaś "March of Doom" wydaje się bardziej heavy metalowy w klasycznej tradycji, ale dynamiczny jak wszystko grywa Sielck ze swoją ekipą. Trzeba przyznać, że ten zespół jest rozpoznawalny nawet w tak standardowych numerach. To też zasługa lidera, który jest w doprawdy wybornej formie wokalnej. Ten męski głos kruszy mury i jest to jeden z jego najlepszych występów na płytach IRON SAVIOR jeśli nie najlepszy, zwłaszcza gdy chwilami wchodzi w rejony zarezerwowane dla Peavy Wagnera z RAGE.
Grupa udowadnia też oczywisty fakt, że "Heavy Metal Never Dies" w nieco wolniejszej kompozycji z kapitalnym refrenem chóralnym gdzie w odpowiednim momencie dołączy się liczna publiczność. Ta pochwała heavy metalu wypadła wyjątkowo dobrze w mieszance ciężkich riffów i lekkiej melodii refrenu. Wyjątkowo starannie rozplanowane są te wszystkie kompozycje, zwłaszcza w partiach gitarowych. Sielck i Küstner doskonale współpracują ze sobą, toczą liczne pojedynki, nawiązują dialogi i wymieniają się rolami. Sola są bardzo interesujące i są czymś więcej niż wypełnieniem przestrzeni przed kolejną zwrotką czy refrenem. Ogólnie się tu w tych numerach sporo dzieje, także za sprawą basu Eckerta, mocnego, metalicznego, jak na wstępie do potoczystego "Moment in Time" wręcz przeładowanego różnymi motywami, którymi można by obdzielić kilka kompozycji. W miarowym "Hall of the Heroes" mnóstwo bojowego ducha i dumy, to szlachetnie brzmiący utwór z pełnym rozmachu refrenem wspartym klawiszami. W "R. U. Ready" pozwolili sobie na nieco power rokendrola i tu słychać kapitalne chórki reszty ekipy i sporo amerykańskiego glamowego podejścia, ale rozegranego w niemieckiej twardej manierze. Zagrany w szybkim tempie i świetnie akcentowany basem i gitarowymi misternymi ozdobnikami "Faster than All" to kolejny numer tryskający pomysłami, niezwykle wciągający i masakrujący gitarowym pędem. Moment oddechu i zadumy w balladzie "Before the Pain". Te nigdy nie były w wykonaniu IRON SAVIOR imponujące, tym razem jednak trafili, wykorzystując łagodne pełne przestrzeni tła gitarowe i wspomagające wokale no i trafili z klimatem, takim melancholijnym, ale zarazem szorstkim. Do tego solo przecudownej urody i ten numer po prostu porusza serca i umysły. Także wspaniałym refrenem w zamykającym ten LP "No Guts, No Glory" soczystym i rytmicznym.
Czasem padały zarzuty, że produkcyjnie albumy IRON SAVIOR nie prezentowały się najlepiej. Zawsze coś tam z lekka było nie tak i "mogło być lepsze". Nie tym razem.
Produkcja jest fantastyczna. Te kawałki zrealizowane są perfekcyjnie w stylu "sharp & clear" i wszystko jest rewelacyjne od syczącej blachami perkusji, poprzez bas aż do gitar o heavy /power metalowej sile rażenia.
Tak po cichu i w spokoju Sieck ze swoim zespołem majstrował bombę i zmajstrował, a przecież wielu już ten band spisało na straty. W końcu bomba została odpalona i chyba po raz pierwszy IRON SAVIOR stał się numerem jeden w niemieckim melodyjnym power metalu, nagrywając doskonały pod każdym względem album.
Produkcja jest fantastyczna. Te kawałki zrealizowane są perfekcyjnie w stylu "sharp & clear" i wszystko jest rewelacyjne od syczącej blachami perkusji, poprzez bas aż do gitar o heavy /power metalowej sile rażenia.
Tak po cichu i w spokoju Sieck ze swoim zespołem majstrował bombę i zmajstrował, a przecież wielu już ten band spisało na straty. W końcu bomba została odpalona i chyba po raz pierwszy IRON SAVIOR stał się numerem jeden w niemieckim melodyjnym power metalu, nagrywając doskonały pod każdym względem album.
Ocena: 9,6/10
18.11.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"