21.06.2018, 21:08:17
Judas Priest - Sad Wings of Destiny (1976)
Tracklista:
1. Prelude (Instrumental) 02:01
2. Tyrant 04:29
3. Genocide 05:46
4. Epitaph 03:08
5. Island of Domination 04:25
6. Victim of Changes 07:54
7. The Ripper 02:51
8. Dreamer Deceiver 05:54
9. Deceiver 02:43
Rok wydania: 1976
Gatunek: Heavy metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Rob Halford - śpiew
Glenn Tipton - gitara
K.K. Downing - gitara
Ian Hill - bas
Alan Moore - perkusja
Ocena: 8/10
3.12.2007
Tracklista:
1. Prelude (Instrumental) 02:01
2. Tyrant 04:29
3. Genocide 05:46
4. Epitaph 03:08
5. Island of Domination 04:25
6. Victim of Changes 07:54
7. The Ripper 02:51
8. Dreamer Deceiver 05:54
9. Deceiver 02:43
Rok wydania: 1976
Gatunek: Heavy metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Rob Halford - śpiew
Glenn Tipton - gitara
K.K. Downing - gitara
Ian Hill - bas
Alan Moore - perkusja
Debiut JUDAS PRIEST "Rocka Rolla" nie wzbudził żadnego zainteresowania ani w Wielkiej Brytanii, ani za granicą, choć na festiwalu rockowym w Reading w roku 1975 zespół został przyjęty ciepło. Kondycja finansowa grupy była bardzo zła, co tez było powodem odejścia perkusisty Johna Hincha. Zastąpił go Alan Moore, który już wcześniej w JUDAS PRIEST występował przez krótki czas. Równocześnie zespół pracował już nad kolejnym LP i ukazał się on w marcu 1976 nakładem Gull.
"Sad Wings Of Destiny" w stopniu znacznie większym niż debiut wyrażał heavy metalową orientację grupy, a same kompozycje tworzyły zwartą całość i już nie sprawiały wrażenia zestawu nieco przypadkowo dobranych utworów.
JUDAS PRIEST nie odżegnał się jednak od wykorzystania elementów typowo rockowych, a nawet można by powiedzieć artrockowych i zarówno "Prelude" jak i "Epitaph" są tu pewną klamrą spinającą heavy metalowy charakter pozostałych kompozycji. Pewnym pokłosiem stylistyki debiutu jest złożony z dwóch części "Dream Deceiver/Deceiver", gdzie poziom skomplikowani aranżacji jest dosyć wysoki i łączenie art rockowych elementów z heavy metalowymi przypomina Zimową Opowieść z debiutu.
W pozostałych numerach wyrażona jednak została już estetyka heavy metalu w czystej postaci, gdzie najważniejszy jest rytm i atak dwóch gitar, tym razem już bardzo śmiały i zdecydowany. Tipton i Downing chyba jako pierwsi stworzyli podstawy takich dwu gitarowych natarć i dialogów w heavy metalu i utwór "Tyrant" to również jeden z pierwszych, w którym w czystej postaci pojawia się heavy metal dynamiczny, szybki i bardzo skomasowany w formie, dający w przyszłości podstawy do stworzenia najbardziej rozpoznawalnych cech stylu heavy power. JUDAS PRIEST pokazał również mimochodem, jak ważna jest jasno określona, oparta o uzupełnienie motywu głównego wyrazistym refrenem melodia, bo już zbudowany na przecież podobnym jak "Tyrant" schemacie "Genocide" nie ma aż takiej mocy i siły oddziaływania. JUDAS PRIEST pokazał również, że dynamiczny heavy metal można rozbudowywać o kompozycje dłuższe, gdzie serie powtarzanych riffów są przetykane mini interludiami i ozdobnikami, a całość ma charakter pewnej opowieści z jasno zaznaczonym finałem, jak to ma miejsce w "Victim Of Changes". Bardzo dobrze wypadł również "The Ripper", krótki i treściwy, stanowiący udoskonaloną wersję stylistyki chociażby "Cheater" z debiutu.
Zespół zaprezentował się tym razem bardzo pewnie. Dobrze zagrał Moore, w sposób prosty, uzupełniając gitarowe ataki, choć te jeszcze nie miały takiej siły rażenia, jak w latach następnych. Starannie dobrane sola są ozdobą wielu utworów i wskazują kierunek, w jakim zespół poszedł pod tym względem we wszystkich następnych latach. Dialogi, pojedynki, wymienność funkcji.
Halford jako wokalista jest zdecydowanie pewniejszy niż na "Rocka Rolla" i tu już mamy wokal mocny, heavy metalowy i znakomity, wzbogacony dawką patosu "Island Of Domination" to przede wszystkim popis samego Halforda właśnie.
Rzecz jasna kompozycje z tej płyty można było wykonać i agresywniej, tak się stało na koncertowym LP "Unleaded In The East", jednak w realiach roku 1976 ten album był wypełniony muzyką prostą, brutalną i hałaśliwą. Płyta nadal nie przyniosła grupie sukcesu i JUDAS PRIEST popadł w poważne kłopoty finansowe.
"Sad Wings Of Destiny" zdobył uznanie dopiero po kilku latach, gdy ekipa z Birmingham stała się sławna i szanowana, obecnie można ją uznać za prekursorski przykład heavy metalu "tradycyjnego" w czystej postaci.
"Sad Wings Of Destiny" w stopniu znacznie większym niż debiut wyrażał heavy metalową orientację grupy, a same kompozycje tworzyły zwartą całość i już nie sprawiały wrażenia zestawu nieco przypadkowo dobranych utworów.
JUDAS PRIEST nie odżegnał się jednak od wykorzystania elementów typowo rockowych, a nawet można by powiedzieć artrockowych i zarówno "Prelude" jak i "Epitaph" są tu pewną klamrą spinającą heavy metalowy charakter pozostałych kompozycji. Pewnym pokłosiem stylistyki debiutu jest złożony z dwóch części "Dream Deceiver/Deceiver", gdzie poziom skomplikowani aranżacji jest dosyć wysoki i łączenie art rockowych elementów z heavy metalowymi przypomina Zimową Opowieść z debiutu.
W pozostałych numerach wyrażona jednak została już estetyka heavy metalu w czystej postaci, gdzie najważniejszy jest rytm i atak dwóch gitar, tym razem już bardzo śmiały i zdecydowany. Tipton i Downing chyba jako pierwsi stworzyli podstawy takich dwu gitarowych natarć i dialogów w heavy metalu i utwór "Tyrant" to również jeden z pierwszych, w którym w czystej postaci pojawia się heavy metal dynamiczny, szybki i bardzo skomasowany w formie, dający w przyszłości podstawy do stworzenia najbardziej rozpoznawalnych cech stylu heavy power. JUDAS PRIEST pokazał również mimochodem, jak ważna jest jasno określona, oparta o uzupełnienie motywu głównego wyrazistym refrenem melodia, bo już zbudowany na przecież podobnym jak "Tyrant" schemacie "Genocide" nie ma aż takiej mocy i siły oddziaływania. JUDAS PRIEST pokazał również, że dynamiczny heavy metal można rozbudowywać o kompozycje dłuższe, gdzie serie powtarzanych riffów są przetykane mini interludiami i ozdobnikami, a całość ma charakter pewnej opowieści z jasno zaznaczonym finałem, jak to ma miejsce w "Victim Of Changes". Bardzo dobrze wypadł również "The Ripper", krótki i treściwy, stanowiący udoskonaloną wersję stylistyki chociażby "Cheater" z debiutu.
Zespół zaprezentował się tym razem bardzo pewnie. Dobrze zagrał Moore, w sposób prosty, uzupełniając gitarowe ataki, choć te jeszcze nie miały takiej siły rażenia, jak w latach następnych. Starannie dobrane sola są ozdobą wielu utworów i wskazują kierunek, w jakim zespół poszedł pod tym względem we wszystkich następnych latach. Dialogi, pojedynki, wymienność funkcji.
Halford jako wokalista jest zdecydowanie pewniejszy niż na "Rocka Rolla" i tu już mamy wokal mocny, heavy metalowy i znakomity, wzbogacony dawką patosu "Island Of Domination" to przede wszystkim popis samego Halforda właśnie.
Rzecz jasna kompozycje z tej płyty można było wykonać i agresywniej, tak się stało na koncertowym LP "Unleaded In The East", jednak w realiach roku 1976 ten album był wypełniony muzyką prostą, brutalną i hałaśliwą. Płyta nadal nie przyniosła grupie sukcesu i JUDAS PRIEST popadł w poważne kłopoty finansowe.
"Sad Wings Of Destiny" zdobył uznanie dopiero po kilku latach, gdy ekipa z Birmingham stała się sławna i szanowana, obecnie można ją uznać za prekursorski przykład heavy metalu "tradycyjnego" w czystej postaci.
Ocena: 8/10
3.12.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"