21.06.2018, 21:10:27
Judas Priest - Stained Class (1978)
Tracklista:
1. Exciter 05:34
2. White Heat, Red Hot 04:21
3. Better by You, Better Than Me (Spooky Tooth Cover) 03:25
4. Stained Class 05:20
5. Invader 04:16
6. Saints in Hell 05:31
7. Savage 03:27
8. Beyond the Realms of Death 06:55
9. Heroes End 05:04
Rok wydania: 1978
Gatunek: Heavy metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Rob Halford - śpiew
Glenn Tipton - gitara
K.K. Downing - gitara
Ian Hill - bas
Les Binks - perkusja
Ocena: 7.7/10
4.12.2007
Tracklista:
1. Exciter 05:34
2. White Heat, Red Hot 04:21
3. Better by You, Better Than Me (Spooky Tooth Cover) 03:25
4. Stained Class 05:20
5. Invader 04:16
6. Saints in Hell 05:31
7. Savage 03:27
8. Beyond the Realms of Death 06:55
9. Heroes End 05:04
Rok wydania: 1978
Gatunek: Heavy metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Rob Halford - śpiew
Glenn Tipton - gitara
K.K. Downing - gitara
Ian Hill - bas
Les Binks - perkusja
W roku 1978, JUDAS PRIEST miał już dosyć mocną pozycję na rockowym i metalowym rynku po obu stronach Oceanu i teraz na kolejny album czekała z zainteresowaniem nie tylko skromna grupa wiernych od lat i oddanych fanów z Birmingham. Nowym perkusistą został Les Binks, który dobrze się zaprezentował na tournee po USA w 1977, zespół szybko też przygotował zestaw kompozycji na następny LP wydany przez Columbia w lutym 1978 roku.
Może trochę za szybko.
Płyta została skrojona według recepty z roku poprzedniego, zrezygnowano jedynie z typowej ballady rock/metalowej, choć kompozycji bardzo spokojnej nie zabrakło. Zabrakło jednak wystarczającej ilości pomysłów na numery naprawdę atrakcyjne w rodzaju "Dissident Aggressor" i pojawiło się tu trochę heavy metalu miejscami zbyt ugładzonego, a miejscami mało atrakcyjnego pod względem melodii. Otwarcie jest znakomite i wielce obiecujące w postaci dynamicznego "Exciter", gdzie zespół nie daje przez pięć minut chwili wytchnienia ani sobie, ani słuchaczom i jest to kwintesencja stylu JUDAS PRIEST w dynamicznych kawałkach z lat 70-tych.
Już jednak tytułowy "Stained Class", choć bardzo dobry, nie ma w sobie takiej iskry, podobnie jak "Savage", gdzie postawiono na prosty, ale bardzo wyrazisty refren. Tam, gdzie nie ma nadmiaru energii, ale jest ciekawy motyw główny, jak w "Saints In Hell", JUDAS PRIEST gra bardzo dobry, typowy heavy metal, jednak już "Heroes End" to numer o klasę słabszy i brak tu jakiegoś konkretnego punktu zaczepienia. Bardzo spuszczają z tonu w słabym po prostu "Invader". Pewną dozę rocka w heavy metalowej oprawie przemycają w dobrym i tylko "White Heat, Red Hot" i utwór ten jest poniekąd wyrażeniem tej łagodniejszej rock/metalowej strony JUDAS PRIEST, jaka ujawniła się w latach 80-tych, choć w większym jeszcze stopniu.
Jako cover wybrany został utwór SPOOKY TOOTH i po raz kolejny JUDAS PRIEST pokazał się jako mistrz metalowych adaptacji, rozgrywając ten numer w porywający, dynamiczny sposób.
Perłą na tym albumie jest stworzony przez Halforda i Binksa "Beyond The Realms Of Death", utwór zarazem łagodny i ciężki, zarazem monumentalny i balladowy, który stał się wzorem takich właśnie dostojnych metalowych songów wszystkich następnych dekad. Wart dodać, że to jedyny utwór w historii zespołu, gdzie wkład kompozycyjny (przynajmniej oficjalnie) miał perkusista.
Słuchając tej płyty i odnosząc ją do poprzedniej, można odnieść wrażenie, że wszystko to zostało zagrane w sposób prostszy i z mniejszym jednak zaangażowaniem niż na "Sin After Sin". Po części wynika to może z uproszczenia samych kompozycji, jednak słychać, że i sola tym razem nie mają w sobie tyle pasji i pomysłów oraz Halford, choć śpiewa bardzo dobrze, nie wkłada tu aż tyle serca i gardła, co na albumie poprzednim.
Spory budżet zapewnił bardzo dobrą produkcję i można już mówić o pewnym jasno określonym soundzie JUDAS PRIEST.
Płyta wspierana kampanią promocyjną sprzedawała się bardzo dobrze, a pozycja zespołu została ugruntowana i oparta na solidnych fundamentach.
JUDAS PRIEST dołączył do metalowej brytyjskiej czołówki i jako jeden z niewielu zespołów z Anglii cieszył się także dużą popularnością w USA.
Może trochę za szybko.
Płyta została skrojona według recepty z roku poprzedniego, zrezygnowano jedynie z typowej ballady rock/metalowej, choć kompozycji bardzo spokojnej nie zabrakło. Zabrakło jednak wystarczającej ilości pomysłów na numery naprawdę atrakcyjne w rodzaju "Dissident Aggressor" i pojawiło się tu trochę heavy metalu miejscami zbyt ugładzonego, a miejscami mało atrakcyjnego pod względem melodii. Otwarcie jest znakomite i wielce obiecujące w postaci dynamicznego "Exciter", gdzie zespół nie daje przez pięć minut chwili wytchnienia ani sobie, ani słuchaczom i jest to kwintesencja stylu JUDAS PRIEST w dynamicznych kawałkach z lat 70-tych.
Już jednak tytułowy "Stained Class", choć bardzo dobry, nie ma w sobie takiej iskry, podobnie jak "Savage", gdzie postawiono na prosty, ale bardzo wyrazisty refren. Tam, gdzie nie ma nadmiaru energii, ale jest ciekawy motyw główny, jak w "Saints In Hell", JUDAS PRIEST gra bardzo dobry, typowy heavy metal, jednak już "Heroes End" to numer o klasę słabszy i brak tu jakiegoś konkretnego punktu zaczepienia. Bardzo spuszczają z tonu w słabym po prostu "Invader". Pewną dozę rocka w heavy metalowej oprawie przemycają w dobrym i tylko "White Heat, Red Hot" i utwór ten jest poniekąd wyrażeniem tej łagodniejszej rock/metalowej strony JUDAS PRIEST, jaka ujawniła się w latach 80-tych, choć w większym jeszcze stopniu.
Jako cover wybrany został utwór SPOOKY TOOTH i po raz kolejny JUDAS PRIEST pokazał się jako mistrz metalowych adaptacji, rozgrywając ten numer w porywający, dynamiczny sposób.
Perłą na tym albumie jest stworzony przez Halforda i Binksa "Beyond The Realms Of Death", utwór zarazem łagodny i ciężki, zarazem monumentalny i balladowy, który stał się wzorem takich właśnie dostojnych metalowych songów wszystkich następnych dekad. Wart dodać, że to jedyny utwór w historii zespołu, gdzie wkład kompozycyjny (przynajmniej oficjalnie) miał perkusista.
Słuchając tej płyty i odnosząc ją do poprzedniej, można odnieść wrażenie, że wszystko to zostało zagrane w sposób prostszy i z mniejszym jednak zaangażowaniem niż na "Sin After Sin". Po części wynika to może z uproszczenia samych kompozycji, jednak słychać, że i sola tym razem nie mają w sobie tyle pasji i pomysłów oraz Halford, choć śpiewa bardzo dobrze, nie wkłada tu aż tyle serca i gardła, co na albumie poprzednim.
Spory budżet zapewnił bardzo dobrą produkcję i można już mówić o pewnym jasno określonym soundzie JUDAS PRIEST.
Płyta wspierana kampanią promocyjną sprzedawała się bardzo dobrze, a pozycja zespołu została ugruntowana i oparta na solidnych fundamentach.
JUDAS PRIEST dołączył do metalowej brytyjskiej czołówki i jako jeden z niewielu zespołów z Anglii cieszył się także dużą popularnością w USA.
Ocena: 7.7/10
4.12.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"