Majestic
#1
Majestic - Abstract Symphony (1999)

[Obrazek: R-14131324-1568408921-4171.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Golden Sea 05:38
2. Losers Shades Of Hell 04:49
3. Standing Alone 05:21
4. Silence 05:09
5. Crimson Sun 04:24
6. Ceasefire 05:04
7. Black Moon Rising 03:39
8. Blood Of The Tail 03:28
9. Shadows From Beyond 03:34
10. Nitro Pitbull 04:53
11. Seekers Battlefield 03:36
12. Abstract Symphony (digipak bonus) 01:45

Rok wydania: 1999
Gatunek: Neoclassical Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Jonas Blum - śpiew
Peter Espinoza - gitara
Martin Wezowski - bas
Joel Linder - perkusja
Richard Andersson - instrumenty klawiszowe

MAJESTIC to najbardziej neoklasyczny z neoklasycznych zespołów, sformowanych przez wirtuoza instrumentów klawiszowych, Richarda Anderssona w Malmö 1997 roku.
Można też powiedzieć, że to jedna z najbardziej udanych płyt z jego udziałem oraz album absolutnie topowy w tym gatunku, która wydana została przez Massacre Records w marcu 1999 roku.
To nie jest sztywne, zimne, neoklasyczne granie Malmsteena czy Keskinena z VIRTUOCITY. Nie ma wyliczeń matematycznych i ścisłego trzymania się kanonów i reguł. Andersson nie z takich, a i Espinoza też nie. Twórcy repertuaru śmiało sięgają po rozwiązania charakterystyczne dla muzyki progresywnej i rockowej i wplatają je w atrakcyjne melodie .
Ta płyta ma fenomenalny początek w postaci "Golden Sea", zabijające klawisze z niesamowitą, powerową melodią. Jak się słyszy taki utwór, od razu rodzi się pytanie, czy taki poziom można utrzymać na całej płycie? "Losers Shades Of Hell" przeczy temu niestety, bo mamy tu tylko dobry melodic metalowy utwór z drażniącym refrenem, niepotrzebnie wyśpiewywanym tak wysoko. Nadzieja powraca w "Standing Alone"... Delikatne, klawiszowe rozpoczęcie i mamy song smutny, przepełniony emocjami i żarliwie wykonany przez Bluma z długim i eleganckim solem gitarowym. "Silence" zupełnie pozbawiony cech neoklasycznych, w średnim tempie, bliższy temu, co potem grał w TIME REQUIEM, czyli bardziej progresywny metal. Słychać to w złożonej części instrumentalnej. W "Crimson Sun" wracają klimaty i styl z "Golden Sea", znów kapitalna chwytliwa melodia, przy czym aż się prosi, aby wokalnie Blum docisnął, ale niestety, to mógłby zrobić tylko boski Apollo, i robił to na następnym albumie. Andersson jakby roztargniony nagle wprowadza klawiszami utwór w zupełnie inne muzycznie rejony, od progresywnie art rockowych po ściśle neoklasyczne, po czym numer kończy się nagle i niespodziewanie. "Ceasefire" znów dosyć ciężki, toczy się z wielkim dostojeństwem, obudowany niemal epic doomowymi akordami. "Black Moon Rising" to znów nieco przekombinowany kawałek. Zawiera wszystko, co można znaleźć na tej płycie, całościowo jednak trochę nie trzyma się kupy, choć i w tym przypadku wykonanie wyborne.
Od tego miejsca rozpoczyna się już tylko granie na najwyższym poziomie.
"Blood Of The Tail" zbudowany jest na tradycyjnym hard rockowym graniu w tradycji... brytyjskiej lat 80-tych i wykonany w nowoczesnym, powerowym stylu ze szczyptą neoklasyki. Kapitalna część druga z klawiszami i bojowym gitarowym podkładem. "Shadows From Beyond" jest dużo prostszy, przypominający te bardziej rockowe nagrania Malmsteena z lat 90-tych z bardzo chwytliwą melodią i mniej wygładzonym wykonaniem. "Nitro Pitbull" zadziwia. Rwany riff główny, super szybkie klawisze i neoklasyczna melodia z jakimiś nietypowymi dodatkami. Znakomita gra perkusisty Lindera, który tu pokazuje kunszt jakich mało, grając pod te pokręcone riffy i klawiszowe ataki. Ogólnie zapierające dech w piersiach popisy Anderssona i Espinozy oraz pozostałych w części drugiej. Warto zauważyć, jak ciekawie zaśpiewał tu Blum. Mam nadzieję, że to, co tu pokazali, skłoniło część zespołów, sądzących, że umieją grać podobne rzeczy, do powrotu do codziennych zajęć. Album kończy malmsteenowski w refrenach, ale nie egocentryczny "Seekers Battlefield", równie wyborny jak te, które go poprzedzają.

Kunszt, kunszt i jeszcze raz kunszt wszystkich. Do Bluma można mieć zastrzeżenia tylko w kilku miejscach, do Espinozy też tylko o tyle, że potrafi grać jeszcze lepiej. Może nie chciał przyćmić Anderssona? Cóż, wolał po tym LP odejść, zabierając połowę składu. Sola gitarowe, jakie wykonał na tym albumie, są jednak z najwyższej półki, co więcej, nie ogranicza się tu do kurczowego trzymania się neoklasycznych wzorów i reguł. Jedynie w kilku miejscach można wychwycić lekki brak zgrania z fantazyjnymi klawiszami Anderssona w najbardziej skomplikowanych partiach, ale ogólnie nie wpływa to na odbiór albumu jako całości.

Płyta ma bardzo dobre brzmienie. Niezbyt ciężkie, z wyraźnie uwypuklonymi klawiszami i lekko cofniętej sekcji rytmicznej, gdzie bas jest nieco schowany. Nie jest to też brzmienie chłodne, dzięki starannemu ustawieniu gitarowego soundu.
Album obowiązkowy dla fanów melodyjnego neoklasycznego grania. Jedyny w tym składzie, bo drugi LP zespołu, "Trinity Overture", nagrany został przez Anderssona z innymi, równie wybitnymi muzykami.


Ocena: 9,3/10

17.04.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Majestic - przez Memorius - 23.06.2018, 18:28:36
RE: Majestic - przez Memorius - 23.06.2018, 18:29:07

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości