23.06.2018, 18:57:19
Marauder - Elegy of Blood (2012)
Tracklista:
1. Elegy of Blood 01:27
2. The Great War 04:53
3. Alexander 06:21
4. Warriors 05:30
5. Roman Empire 04:47
6. Hiroshima 03:58
7. Mother 04:40
8. Crusader 03:50
9. Black Gold 05:19
10. World War II 03:52
Rok wydania: 2012
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Grecja
Skład zespołu:
Alexandros Kostarakos - śpiew
Andreas Tsaousis - gitara
Giorgos Sofronas - gitara
Thodoris Paralis - bas
Grigoris Vlachos - perkusja
Ocena: 6,8/10
15.05.2012
Tracklista:
1. Elegy of Blood 01:27
2. The Great War 04:53
3. Alexander 06:21
4. Warriors 05:30
5. Roman Empire 04:47
6. Hiroshima 03:58
7. Mother 04:40
8. Crusader 03:50
9. Black Gold 05:19
10. World War II 03:52
Rok wydania: 2012
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Grecja
Skład zespołu:
Alexandros Kostarakos - śpiew
Andreas Tsaousis - gitara
Giorgos Sofronas - gitara
Thodoris Paralis - bas
Grigoris Vlachos - perkusja
Ustabilizowany skład, ustabilizowany styl. MARAUDER z typową dla siebie regularnością po czterech latach wydaje piąty album z heavy/power metalem o cechach epickich i stylistyce amerykańskiej po raz drugi z Alexandrosem Kostarakosem jako wokalistą w maju 2012 nakładem cypryjskiej wytwórni Pitch Black Records.
Twardy, zdecydowany heavy/power na dobrym poziomie z poprzedniego albumu "Face the Mirror" tu doczekał się kontynuacji w prostej linii, tyle że w warstwie lirycznej więcej jest elementów epickich i bezpośrednich nawiązań do prawdziwych wydarzeń historycznych. Pod tym względem płyta zbliża się do LP "1821" , tyle że jeśli chodzi o same melodie wzniosłości, dostojności i dramatyzmu mniej niż mogłyby na to wskazywać tytuły kompozycji. Sporo jest go w "Alexander" i ten numer zresztą należy do najbardziej melodyjnych i łagodniejszych, a także bardziej zbliżonych do klasycznego heavy metalu.
"Roman Empire", instrumentalny "Hiroshima" to zaś typowy melodyjny heavy power w umiarkowanym tempie podobnie jak nieco bardziej galopujący surowszy przez ostre gitary "Black Gold". Kostarakos po raz drugi ukazuje się jako wokalista bardzo nierówny ,śpiewający w wielu miejscach różnych kompozycji bez mocy i dosyć płasko, choć akurat w "Black Gold' wypada stosunkowo dobrze. No cóż taki frontman jak Pagonis nie trafia się często i jego występ w składzie MARAUDER na LP "1821" trudno jest zdystansować. Niezbyt udane są również chórki, zaledwie naśladujące epickie chórki greckie i włoskie i większość razi nieporadnością. Także obaj gitarzyści nie błyszczą formą i sporo z tego co grają tu mogli by wykonać jeszcze twardziej i bardziej zdecydowanie. Z tego powodu między innymi zarówno "World War II" jak i "Crusader" brzmią mało przekonująco i szkoda, że nie tak jak wyróżniający się energią "The Great War" gdzie rytmiczna heavy/power metalowa maszyna pracuje bez zarzutu, choć zdecydowanie w niemieckim stylu PRIMAL FEAR -także w chwytliwym refrenie.
Na pewno najbliższy greckiemu pojmowaniu epic metalu jest "Warriors" w części wstępnej i poza refrenami gdzie niepotrzebnie schodzą na pozycje niemieckiej interpretacji true heavy z rozległym lżejszym i miękkim refrenem. Wracając do gitarzystów, to sola są jednak mimo swej melodyjności gorsze niż na albumie poprzednim. Momentami na granicy kiczu epickiego niestety...zbyt płaczliwe i zbyt ubogie zarazem. Jeden raz ta stylistyka się sprawdza w "Mother" songu może i pretensjonalnym, ale zrobionym bardzo zgrabnie i starannie. Tyle, że tu ponownie wychodzi na jaw głosowa nijakość Kostarakosa.
Sekcja rytmiczna jak zwykle bardzo solidna, ładny bas Paralisa wspiera bez przerwy obu gitarzystów, czytelny i wyraźny. Perkusja także na dobrym poziomie, tyle procesie produkcji trochę zapomniano, że powinna przebijać się przez mocne heavy/power metalowe gitary.
MARAUDER zapowiadał najbardziej epicki album w swojej historii, ostatecznie jednak zaprezentował płytę z melodyjnym heavy power metalem o cechach epickich, ale nie na tyle, aby zelektryzować fanów epic metalu w helleńskiej manierze. Martwi też nie najwyższa forma członków zespołu i o ile same kompozycje można uśredniając uznać za dobre, to ich wykonanie jest poniżej oczekiwań i możliwości doświadczonej ekipy MARAUDER.
Twardy, zdecydowany heavy/power na dobrym poziomie z poprzedniego albumu "Face the Mirror" tu doczekał się kontynuacji w prostej linii, tyle że w warstwie lirycznej więcej jest elementów epickich i bezpośrednich nawiązań do prawdziwych wydarzeń historycznych. Pod tym względem płyta zbliża się do LP "1821" , tyle że jeśli chodzi o same melodie wzniosłości, dostojności i dramatyzmu mniej niż mogłyby na to wskazywać tytuły kompozycji. Sporo jest go w "Alexander" i ten numer zresztą należy do najbardziej melodyjnych i łagodniejszych, a także bardziej zbliżonych do klasycznego heavy metalu.
"Roman Empire", instrumentalny "Hiroshima" to zaś typowy melodyjny heavy power w umiarkowanym tempie podobnie jak nieco bardziej galopujący surowszy przez ostre gitary "Black Gold". Kostarakos po raz drugi ukazuje się jako wokalista bardzo nierówny ,śpiewający w wielu miejscach różnych kompozycji bez mocy i dosyć płasko, choć akurat w "Black Gold' wypada stosunkowo dobrze. No cóż taki frontman jak Pagonis nie trafia się często i jego występ w składzie MARAUDER na LP "1821" trudno jest zdystansować. Niezbyt udane są również chórki, zaledwie naśladujące epickie chórki greckie i włoskie i większość razi nieporadnością. Także obaj gitarzyści nie błyszczą formą i sporo z tego co grają tu mogli by wykonać jeszcze twardziej i bardziej zdecydowanie. Z tego powodu między innymi zarówno "World War II" jak i "Crusader" brzmią mało przekonująco i szkoda, że nie tak jak wyróżniający się energią "The Great War" gdzie rytmiczna heavy/power metalowa maszyna pracuje bez zarzutu, choć zdecydowanie w niemieckim stylu PRIMAL FEAR -także w chwytliwym refrenie.
Na pewno najbliższy greckiemu pojmowaniu epic metalu jest "Warriors" w części wstępnej i poza refrenami gdzie niepotrzebnie schodzą na pozycje niemieckiej interpretacji true heavy z rozległym lżejszym i miękkim refrenem. Wracając do gitarzystów, to sola są jednak mimo swej melodyjności gorsze niż na albumie poprzednim. Momentami na granicy kiczu epickiego niestety...zbyt płaczliwe i zbyt ubogie zarazem. Jeden raz ta stylistyka się sprawdza w "Mother" songu może i pretensjonalnym, ale zrobionym bardzo zgrabnie i starannie. Tyle, że tu ponownie wychodzi na jaw głosowa nijakość Kostarakosa.
Sekcja rytmiczna jak zwykle bardzo solidna, ładny bas Paralisa wspiera bez przerwy obu gitarzystów, czytelny i wyraźny. Perkusja także na dobrym poziomie, tyle procesie produkcji trochę zapomniano, że powinna przebijać się przez mocne heavy/power metalowe gitary.
MARAUDER zapowiadał najbardziej epicki album w swojej historii, ostatecznie jednak zaprezentował płytę z melodyjnym heavy power metalem o cechach epickich, ale nie na tyle, aby zelektryzować fanów epic metalu w helleńskiej manierze. Martwi też nie najwyższa forma członków zespołu i o ile same kompozycje można uśredniając uznać za dobre, to ich wykonanie jest poniżej oczekiwań i możliwości doświadczonej ekipy MARAUDER.
Ocena: 6,8/10
15.05.2012
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"