23.06.2018, 20:29:07
Meduza - Upon the World (2004)
Tracklista:
1. Divina Comedia 04:15
2. The Vision 05:45
3. Dream On 06:17
4. Upon The World 03:56
5. Face of a Demon 06:04
6. Can You Tell 06:41
7. Voices 04:30
8. Design for Life 05:05
9. In Death 04:38
10. Saviour of the Damned 06:20
Rok wydania: 2004
Gatunek: Neoclassical/Progressive/Heavy/Power metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Apollo Papathanasio - śpiew
Stefan Berg - gitara
Jan Larsson - instrumenty klawiszowe
Jonas Edstrom - bas
Ola Grönlund - perkusja
Ocena: 8.7/10
16.05.2008
Tracklista:
1. Divina Comedia 04:15
2. The Vision 05:45
3. Dream On 06:17
4. Upon The World 03:56
5. Face of a Demon 06:04
6. Can You Tell 06:41
7. Voices 04:30
8. Design for Life 05:05
9. In Death 04:38
10. Saviour of the Damned 06:20
Rok wydania: 2004
Gatunek: Neoclassical/Progressive/Heavy/Power metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Apollo Papathanasio - śpiew
Stefan Berg - gitara
Jan Larsson - instrumenty klawiszowe
Jonas Edstrom - bas
Ola Grönlund - perkusja
Debiut szwedzkiego MEDUZA to geniusz kompozycyjny gitarzysty Berga, wsparty wspaniałym głosem Apollo Papathanasio i wybornym wykonaniem całego zespołu. Album "Now And Forever" z 2002 zawiesił poprzeczkę neoklasycznego metalu na niebotycznie wysokim poziomie, poniekąd wraz z płytami MAJESTIC wpędził gatunek w ślepą uliczkę arcymistrzostwa, do którego zbliżyć się niedane było już i tym, którzy tę poprzeczkę zawiesili.
Drugi album MEDUZA, wydany w Europie przez Massacre Records w kwietniu 2004, nie mógł być powtórzeniem pierwszego, przynajmniej na takim poziomie i Berg obrał drogę nieco inną, trudniejszą zarówno dla zespołu, jak i dla słuchacza.
Drugi album MEDUZA, wydany w Europie przez Massacre Records w kwietniu 2004, nie mógł być powtórzeniem pierwszego, przynajmniej na takim poziomie i Berg obrał drogę nieco inną, trudniejszą zarówno dla zespołu, jak i dla słuchacza.
MEDUZA dołożyła do swojej muzyki więcej mocy, niemal heavy powerowej, a jednocześnie postawiono na uwypuklenie elementu progresywnego, kosztem neoklasyki. To trudna płyta, skomplikowana, mroczna, ciężka i pokręcona.
Niesamowite otwarcie w postaci "Divina Comedia", potężnego w riffach i poziomie nośności melodii, opartej częściowo o neoklasykę, to powtórzenie wyczynu z debiutu. Sposób rozgrywania dialogu Berga i Larssona w tym utworze budzi niekłamany szacunek i to jak oni współpracują ze sobą, jest niesamowite.
Album jest ciężki, jest złożony. Złożony, progresywny charakter ma i "The Vision", zbudowany na delikatniejszym fundamencie refrenu i łagodniejszym śpiewie Apollo, ale to trudny utwór, niepokojący przez klawisze w tle, podobnie jak niepokojący jest i zbudowany na antycznym, orientalnym motywie głównym "Dream On". Ta kompozycja toczy się leniwie, co pewien czas wybucha nagle gitarą, a te riffy są doprawdy ciężkie. MEDUZA po prostu przytłacza. Przytłacza też w pełnym pędu i porywającego wplecenia neoklsyki w heavy power w tytułowym "Upon The World". Gdy grają wolniej, jak w "Face of a Demon", w trochę jednostajnym tempie, nie brzmi to już tak atrakcyjnie, wkrada się monotonia i chłód monumentalny, ale i z lekka odpychający. W także wolnym "Can You Tell" wprawiają w zdumienie refrenem, gdzie coś ze stylu tych pełnych dostojeństwa kompozycji Malmsteena miesza się z mrokiem głosów, jakie się pojawiają i stojącego ponad tym wszystkim Apollo. Jego forma jest wyborna i głosem może kruszyć granitowe skały. Tylko taki głos tu pasuje. Potężny, pełny ekspresji, a jednocześnie poczucia własnej wartości i przepełniony dumą. No niezwykła jest ta część albumu i te sola Berga, wirtuozerskie, fantazyjne, zimne i ostre jak chirurgiczny skalpel. MEDUZA wydziela te dźwięki oszczędnie, a każdy jest idealnie umieszczony w czasie i muzycznej przestrzeni kompozycji. Tak jak w "Voices", gdzie zespół, wcale się nie spiesząc, demoluje i mocnymi zagraniami gitary i melodią, jakże wyrazistą, oraz perkusją, wbijającą w ziemię. Wszystko na chłodno, z pełnym wyrachowaniem. Żeby jednak nie być tu zapamiętanym jako heavy powerowy band grający w średnich i wolnych tempach, MEDUZA proponuje powerowy, lżejszy, ale pełen rozmachu i dostępnie podanej neoklasyki "Design For Life".
Końcówka albumu to wyciszenie akustyczno symfoniczne w "In Death" o elegijnym charakterze i rozbudowany, progresywny w ujęciu tematu "Saviour Of The Damned". To zapewne najtrudniejsza kompozycja na tym albumie, wymagająca sporo uwagi, mimo tego, że toczy się znów w wolniejszym tempie. Dużo tu mroku i zła, chórów w tle, natarczywie powtarzanych motywów gitarowych i śpiewu Papathanasio, jakby gdzieś obok tego wszystkiego momentami. Jest tu też solo, które w pewnym stopniu przyćmiewa wszystkie pozostałe na płycie. Jak wiele można powiedzieć gitarą, pokazał Berg.
O poziomie wykonania tego wszystkiego wspominać nie wypada, chyba poza stwierdzeniem, że MEDUZA w tym składzie była zespołem wirtuozów. Co więcej, wirtuozów grających kolektywnie.
Zimny, szwedzki sound z ciężką, wręcz brutalną gitarą, z głośną sekcją rytmiczną i wysuniętym do przodu Apollo. Tak brzmi ten album, wyprodukowany z dużą starannością.
Ten LP jest inny od debiutu, nie zawsze porywa melodiami, ale i na coś innego położono tu nacisk. Na mroczny klimat, na siłę głosu Apollo i moc gitary, a może na coś zupełnie nieuchwytnego, co każdy odnajduje sam i nie od razu.
Niestety, album drugi i ostatni. Gdy Papathanasio opuścił grupę, kariera zespołu załamała się. Berg przez lata nie mógł znaleźć innego wokalisty, który spełniłby oczekiwania, a nowe kompozycje na trzeci album wciąż nie są gotowe. O tej płycie mówi się co roku od lat, wciąż jest zapowiadana i może kiedyś w końcu ujrzy światło dzienne. Byłaby to duża niespodzianka i znając kompozytorski potencjał Berga, na pewno bardzo miła.
Niesamowite otwarcie w postaci "Divina Comedia", potężnego w riffach i poziomie nośności melodii, opartej częściowo o neoklasykę, to powtórzenie wyczynu z debiutu. Sposób rozgrywania dialogu Berga i Larssona w tym utworze budzi niekłamany szacunek i to jak oni współpracują ze sobą, jest niesamowite.
Album jest ciężki, jest złożony. Złożony, progresywny charakter ma i "The Vision", zbudowany na delikatniejszym fundamencie refrenu i łagodniejszym śpiewie Apollo, ale to trudny utwór, niepokojący przez klawisze w tle, podobnie jak niepokojący jest i zbudowany na antycznym, orientalnym motywie głównym "Dream On". Ta kompozycja toczy się leniwie, co pewien czas wybucha nagle gitarą, a te riffy są doprawdy ciężkie. MEDUZA po prostu przytłacza. Przytłacza też w pełnym pędu i porywającego wplecenia neoklsyki w heavy power w tytułowym "Upon The World". Gdy grają wolniej, jak w "Face of a Demon", w trochę jednostajnym tempie, nie brzmi to już tak atrakcyjnie, wkrada się monotonia i chłód monumentalny, ale i z lekka odpychający. W także wolnym "Can You Tell" wprawiają w zdumienie refrenem, gdzie coś ze stylu tych pełnych dostojeństwa kompozycji Malmsteena miesza się z mrokiem głosów, jakie się pojawiają i stojącego ponad tym wszystkim Apollo. Jego forma jest wyborna i głosem może kruszyć granitowe skały. Tylko taki głos tu pasuje. Potężny, pełny ekspresji, a jednocześnie poczucia własnej wartości i przepełniony dumą. No niezwykła jest ta część albumu i te sola Berga, wirtuozerskie, fantazyjne, zimne i ostre jak chirurgiczny skalpel. MEDUZA wydziela te dźwięki oszczędnie, a każdy jest idealnie umieszczony w czasie i muzycznej przestrzeni kompozycji. Tak jak w "Voices", gdzie zespół, wcale się nie spiesząc, demoluje i mocnymi zagraniami gitary i melodią, jakże wyrazistą, oraz perkusją, wbijającą w ziemię. Wszystko na chłodno, z pełnym wyrachowaniem. Żeby jednak nie być tu zapamiętanym jako heavy powerowy band grający w średnich i wolnych tempach, MEDUZA proponuje powerowy, lżejszy, ale pełen rozmachu i dostępnie podanej neoklasyki "Design For Life".
Końcówka albumu to wyciszenie akustyczno symfoniczne w "In Death" o elegijnym charakterze i rozbudowany, progresywny w ujęciu tematu "Saviour Of The Damned". To zapewne najtrudniejsza kompozycja na tym albumie, wymagająca sporo uwagi, mimo tego, że toczy się znów w wolniejszym tempie. Dużo tu mroku i zła, chórów w tle, natarczywie powtarzanych motywów gitarowych i śpiewu Papathanasio, jakby gdzieś obok tego wszystkiego momentami. Jest tu też solo, które w pewnym stopniu przyćmiewa wszystkie pozostałe na płycie. Jak wiele można powiedzieć gitarą, pokazał Berg.
O poziomie wykonania tego wszystkiego wspominać nie wypada, chyba poza stwierdzeniem, że MEDUZA w tym składzie była zespołem wirtuozów. Co więcej, wirtuozów grających kolektywnie.
Zimny, szwedzki sound z ciężką, wręcz brutalną gitarą, z głośną sekcją rytmiczną i wysuniętym do przodu Apollo. Tak brzmi ten album, wyprodukowany z dużą starannością.
Ten LP jest inny od debiutu, nie zawsze porywa melodiami, ale i na coś innego położono tu nacisk. Na mroczny klimat, na siłę głosu Apollo i moc gitary, a może na coś zupełnie nieuchwytnego, co każdy odnajduje sam i nie od razu.
Niestety, album drugi i ostatni. Gdy Papathanasio opuścił grupę, kariera zespołu załamała się. Berg przez lata nie mógł znaleźć innego wokalisty, który spełniłby oczekiwania, a nowe kompozycje na trzeci album wciąż nie są gotowe. O tej płycie mówi się co roku od lat, wciąż jest zapowiadana i może kiedyś w końcu ujrzy światło dzienne. Byłaby to duża niespodzianka i znając kompozytorski potencjał Berga, na pewno bardzo miła.
Ocena: 8.7/10
16.05.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"