23.06.2018, 21:07:13
Memory Garden - Verdict of Posterity (1998)
Tracklista:
1. Carved in Stone 06:09
2. Awkward Tale 04:26
3. Shadow Season 06:10
4. Tragic Kingdom 05:37
5. The Sum of All Fear 05:18
6. Split Image 06:04
7. Outward Passage 04:34
8. Wasteland Foretold 06:05
9. Amen 09:47
Rok wydania: 1998
Gatunek: heavy epic/doom/power metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Stefan Berglund - śpiew
Anders Loostrom - gitara
Simon Johansson - gitara
Ken Johansson - bas
Tom Björn - perkusja
Ocena: 9,3/10
24.06.2009
Tracklista:
1. Carved in Stone 06:09
2. Awkward Tale 04:26
3. Shadow Season 06:10
4. Tragic Kingdom 05:37
5. The Sum of All Fear 05:18
6. Split Image 06:04
7. Outward Passage 04:34
8. Wasteland Foretold 06:05
9. Amen 09:47
Rok wydania: 1998
Gatunek: heavy epic/doom/power metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Stefan Berglund - śpiew
Anders Loostrom - gitara
Simon Johansson - gitara
Ken Johansson - bas
Tom Björn - perkusja
Niesamowity debiut "Tides" z 1996 postawił przed MEMORY GARDEN bardzo trudne zadanie. Tak porażających monumentalnych płyt z idealnie dobranymi proporcjami heavy epic, power i doom nie nagrywa się hurtowo, musieli więc coś zmienić, postawić na coś innego, przynajmniej częściowo.
Na tym kolejnym LP, wydanym tym razem przez Metal Blade Records w listopadzie 1998, Szwedzi poszli drogą wyostrzenia i wyeksponowania różnic pomiędzy gatunkami w obrębie poszczególnych kompozycji. Są one mniej masywne, mniej monumentalne, a częściach granych w stylu power bardziej jeszcze dynamiczne i ostrzejsze.
Na tym kolejnym LP, wydanym tym razem przez Metal Blade Records w listopadzie 1998, Szwedzi poszli drogą wyostrzenia i wyeksponowania różnic pomiędzy gatunkami w obrębie poszczególnych kompozycji. Są one mniej masywne, mniej monumentalne, a częściach granych w stylu power bardziej jeszcze dynamiczne i ostrzejsze.
Niesamowita gitarowa maszyna kruszy bez litości w "Carved In Stone", a przy tym epickość wzorowana na CANDLEMASS jest bardziej zbliżona jeszcze do CANDLEMASS niż poprzednio.
Epika, epika zbudowana na potędze heavy/power metalowych riffów to "Tragic Kingdom". Tu doom metalu prawie nie ma i jeśli jest obecny, to tylko w tym wykalkulowanym minimalizmi Więcej wysokich dramatycznych wokali w manierze Messiaha Marcolina, co słychać w "Awkward Tale", ten dramatyzm jest nadal jednak wołaniem bardziej ze skruszonych przez czas ruin miast niż z duszy ulatującej w niebo w chwili śmierci. Zaduma i melodyjny smutek w wolnych tempach "Shadow Season" jest nadal wyniosła, granitowa i to jak ta kompozycja się rozwija, pogrążając w mroku, to prawdziwy majstersztyk.e wykorzystania nieustannie powtarzających się motywów głównych. Ten doom wraca w "The Sum of All Fear" zimnym i rytmicznie nieubłaganym, a przy tym ostrym w mocy gitar. Wspaniale nagle zostaje to złamane gitarami akustycznymi i rozpaczą melodii w części instrumentalnej.
Jakże dużo tu CANDLEMASS z Marcolinem w "Split Image" i czasem wręcz jego tu słychać ... W "Outward Passage" ponownie ukazują się jako mistrzowie wciągania w mrok i ciemność w nagłym przejściu od akustycznej delikatności do stalowych wbijających w ziemię riffów w części drugiej. Potęga gitar jest ogromna. Cały czas ten CANDLEMASS i wczesny SOLITUDE AETURNUS, ale taki chłodny i ostry. "Wasteland Foretold" powala surowością i tym powerowym podskórnym napięciem niepozwalającym na zagłębienie się w melancholijnych rozważaniach.
Album ujawnia tylko jeden niedostatek, który nie jest odczuwalny na "Tides". Wokale Berglunda w tych łagodnych tajemniczych partiach nie zawsze brzmią dobrze. Nie zawsze są wyraziste i poruszające i to słychać zwłaszcza w "Outward Passage" i "Amen", najdłuższej, kończącej płytę niepokojącej kompozycji - wieloznacznej i o intrygującej fabule, bo tu zdecydowanie o fabule można mówić. Gdyby inaczej to zaśpiewał do tych dźwięków wspaniałego pianina... Może jednak tak miało właśnie być, tak wprowadzać w mrok i gotyckie chóry w końcowej części. A zakończenie jest w swej ponurej wymowie i posępności niesamowite.
Epika, epika zbudowana na potędze heavy/power metalowych riffów to "Tragic Kingdom". Tu doom metalu prawie nie ma i jeśli jest obecny, to tylko w tym wykalkulowanym minimalizmi Więcej wysokich dramatycznych wokali w manierze Messiaha Marcolina, co słychać w "Awkward Tale", ten dramatyzm jest nadal jednak wołaniem bardziej ze skruszonych przez czas ruin miast niż z duszy ulatującej w niebo w chwili śmierci. Zaduma i melodyjny smutek w wolnych tempach "Shadow Season" jest nadal wyniosła, granitowa i to jak ta kompozycja się rozwija, pogrążając w mroku, to prawdziwy majstersztyk.e wykorzystania nieustannie powtarzających się motywów głównych. Ten doom wraca w "The Sum of All Fear" zimnym i rytmicznie nieubłaganym, a przy tym ostrym w mocy gitar. Wspaniale nagle zostaje to złamane gitarami akustycznymi i rozpaczą melodii w części instrumentalnej.
Jakże dużo tu CANDLEMASS z Marcolinem w "Split Image" i czasem wręcz jego tu słychać ... W "Outward Passage" ponownie ukazują się jako mistrzowie wciągania w mrok i ciemność w nagłym przejściu od akustycznej delikatności do stalowych wbijających w ziemię riffów w części drugiej. Potęga gitar jest ogromna. Cały czas ten CANDLEMASS i wczesny SOLITUDE AETURNUS, ale taki chłodny i ostry. "Wasteland Foretold" powala surowością i tym powerowym podskórnym napięciem niepozwalającym na zagłębienie się w melancholijnych rozważaniach.
Album ujawnia tylko jeden niedostatek, który nie jest odczuwalny na "Tides". Wokale Berglunda w tych łagodnych tajemniczych partiach nie zawsze brzmią dobrze. Nie zawsze są wyraziste i poruszające i to słychać zwłaszcza w "Outward Passage" i "Amen", najdłuższej, kończącej płytę niepokojącej kompozycji - wieloznacznej i o intrygującej fabule, bo tu zdecydowanie o fabule można mówić. Gdyby inaczej to zaśpiewał do tych dźwięków wspaniałego pianina... Może jednak tak miało właśnie być, tak wprowadzać w mrok i gotyckie chóry w końcowej części. A zakończenie jest w swej ponurej wymowie i posępności niesamowite.
Bogata w pomysły płyta, krusząca mocą gitar, ale i wspaniała pod względem wykorzystania kontrastów, jakie można było osiągnąć, mieszając heavy epic, power i doom.
Zimny i klarowny jak lód sound z niesamowitym wyczuciem w umiejscowieniu instrumentów i głosu w przestrzeni i wykorzystaniem głośnej i barwnie brzmiącej perkusji. Nieubłagane, bezlitosne, wyniosłe, pełne dramatyzmu granie niemal dorównujące poziomowi debiutu przy odważniejszym jeszcze niż poprzednio łączeniu gatunków.
Zimny i klarowny jak lód sound z niesamowitym wyczuciem w umiejscowieniu instrumentów i głosu w przestrzeni i wykorzystaniem głośnej i barwnie brzmiącej perkusji. Nieubłagane, bezlitosne, wyniosłe, pełne dramatyzmu granie niemal dorównujące poziomowi debiutu przy odważniejszym jeszcze niż poprzednio łączeniu gatunków.
Ocena: 9,3/10
24.06.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"