24.06.2018, 08:45:13
Motörhead - Inferno (2004)
Tracklista:
1.Terminal Show (3:45)
2.Killers (4:14)
3.In The Name Of The Tragedy (3:03)
4.Suicide (5:07)
5.Life's A Bitch (4:13)
6.Down On Me (4:12)
7.In The Black (4:31)
8.Fight (3:42)
9.Year Of The Wolf (4:17)
10.Keys To The Kingdom (4:46)
11.Smiling Like A Killer (2:44)
12.Whorehouse Blues (3:52)
Rok wydania: 2004
Gatunek: Heavy metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Ian "Lemmy" Kilmister - gitara basowa, śpiew, harmonijka ustna w 12, gitara akustyczna w 12 )
Phil Campbell - gitara, gitara akustyczna w 12
Mikkey Dee - perkusja
gościnnie:
Steve Vai - gitara solowa w 1 i końcowe solo w 6
Curtis Mathewson - instrumenty smyczkowe w 10
Ocena: 7.5/10
16.09.2007
Tracklista:
1.Terminal Show (3:45)
2.Killers (4:14)
3.In The Name Of The Tragedy (3:03)
4.Suicide (5:07)
5.Life's A Bitch (4:13)
6.Down On Me (4:12)
7.In The Black (4:31)
8.Fight (3:42)
9.Year Of The Wolf (4:17)
10.Keys To The Kingdom (4:46)
11.Smiling Like A Killer (2:44)
12.Whorehouse Blues (3:52)
Rok wydania: 2004
Gatunek: Heavy metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Ian "Lemmy" Kilmister - gitara basowa, śpiew, harmonijka ustna w 12, gitara akustyczna w 12 )
Phil Campbell - gitara, gitara akustyczna w 12
Mikkey Dee - perkusja
gościnnie:
Steve Vai - gitara solowa w 1 i końcowe solo w 6
Curtis Mathewson - instrumenty smyczkowe w 10
Album "Hammered" zapoczątkował serię regularnie co dwa lata wydawanych płyt MOTORHEAD, co tu dużo mówić, po prostu co najwyżej dobrych...
Taki jest także "Inferno" wydanym przez Steamhammer w czerwcu 2004.
Taki jest także "Inferno" wydanym przez Steamhammer w czerwcu 2004.
MOTORHEAD i Lemmy stali się pewną instytucją i symbolem długowieczności i witalności rockowej i metalowej, ale czas robi swoje i do tego doszła zwykła rutyna. Otwierający ten LP numer Terminal Show to zwykły dla MOTORHEAD szybki surowy numer na rokendrolowym fundamencie i tylko solo gościnnie tu występującego Steve Vai odróżnia go od masy innych podobnych, jakie nagrali wcześniej. Liczy się melodia, a ta jest dużo lepsza w Killers i słychać, że taki "cieplejszy" MOTORHEAD wciąż jeszcze potrafi bujać. Tematyka killerów jakoś się od pewnego czasu na płytach zespołu pojawia dosyć często i Smiling Like A Killer to drugi taki kawałek na tym krążku. Tu też dużo dynamizmu i energii w wykonaniu, jest też fajna melodia i wszystko zawarte w niecałych trzech minutach. Melodyjny zmasowany atak zabójców po prostu. Kto woli sam wziąć sprawy we własne ręce, może delektować się kawałkiem Suicide, wolnym raczej i transowym, ale w tym dobrym znaczeniu, bez zamulania jakie Lemmy zbyt często uskutecznia w długich ponurych kompozycjach. Ciekawe, typowo heavy metalowe przejścia i rytmika przypominającą tą z Just Cos You Got The Power. Bardzo solidnie prezentuje się Fight, gdzie kop jest odpowiednio silny, a tempo bardzo szybkie z zagrywkami thrashowymi i groove, ale wszystko w obrębie konwencji muzyki zespołu. Ciekawe, że solo tym razem jest stylizowane przez Campbella na Eddiego 'Fast "Clarka. Na tym albumie jednak ogólnie gitarzysta, choć gra bardzo dobrze, jakoś nie wkłada w to aż tyle serca jak dla przykładu na "Hammered". Czasem melodyjność rokendrola łączy się z pewną ponurością, jak w riffowo rozegranym wybornie Down On Me, czasem bawią się radośnie jak w Life's A Bitch, który mógłby być fantastycznym killerem, ale nie stworzono tu wystarczająco nośnego refrenu. Główny motyw jednak znakomity i godny marki MOTORHEAD, no i to zakończenie jakże tradycyjne i klasyczne w formie. Zaletą tej płyty jest jej równy poziom. In The Name Of Tragedy utrzymany w średnim tempie i nastawiony na rytm, z okrzykami w tle. Pozornie monotonny, wciąga specyficznym klimatem. To nastawienie na rytm i akcentowanie słychać też w In The Year Of The Wolf, tyle że ten kawałek zdecydowanie jest zbudowany z cytatów z twórczości własnej. Także In The Black jest dobrym utworem, i tylko te wielogłosy Kilmistera nakładane w refrenach nie korespondują z resztą kompozycji. Świetnie za to wszystko jest rozpracowane w Keyes To The Kingdom opartym na zmetalizowanym bluesie. Tu spokojny, melodyjny refren podkreśla pewną dostojność tej kompozycji, ze smakiem dobrane jest również solo gitarowe. W pewnej opozycji do pozostałych kompozycji stoi Whorehouse Blues, podpisany tylko przez Kilmistera. Nie wiem, czy Lemmy powinien brać się za tak tradycyjnie potraktowany blues. Odnoszę wrażenie, że śpiewa jakoś obok tej muzyki akustycznej, jak tu została zaprezentowana.
Dobra, choć daleka od rewelacji forma wokalna Lemmy'ego i dobre brzmienie, zbliżone do tego, jakie grupa przedstawiła na płycie poprzedniej.
Ogólnie jest to jednak solidny, przemyślany i zwarty album, nieco mroczny, ale takim mrokiem słabo oświetlonego baru przy autostradzie z piwem i pewną ilością rokendrolowych płyt w szafie grającej, dobrych, ale nie takich z najwyższej półki.
Dobra, choć daleka od rewelacji forma wokalna Lemmy'ego i dobre brzmienie, zbliżone do tego, jakie grupa przedstawiła na płycie poprzedniej.
Ogólnie jest to jednak solidny, przemyślany i zwarty album, nieco mroczny, ale takim mrokiem słabo oświetlonego baru przy autostradzie z piwem i pewną ilością rokendrolowych płyt w szafie grającej, dobrych, ale nie takich z najwyższej półki.
Ocena: 7.5/10
16.09.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"