24.06.2018, 12:49:57
Novembers Doom - Of Sculptured Ivy and Stone Flowers (1999)
Tracklista:
1. With Rue and Fire 05:41
2. The Jealous Sun 06:09
3. Suffer the Red Dream 07:58
4. All the Beauty Twice Again 04:17
5. Reaping Forest Calm 05:30
6. Before the Wind 03:10
7. For Every Leaf That Falls 04:35
8. Serenity Forgotten 02:10
9. Forever With Unopened Eye 04:17
10. Dawn Breaks 06:06
Rok wydania: 1999
Gatunek: Melodic Doom/Death/Gothic Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Paul Kuhr III- śpiew
Eric Burnley - gitara
Mary Bielich - bas
Sasha Horn - perkusja
Cathy Jo Hejna - śpiew/głos żeński
Ocena: 8.5/10
Tracklista:
1. With Rue and Fire 05:41
2. The Jealous Sun 06:09
3. Suffer the Red Dream 07:58
4. All the Beauty Twice Again 04:17
5. Reaping Forest Calm 05:30
6. Before the Wind 03:10
7. For Every Leaf That Falls 04:35
8. Serenity Forgotten 02:10
9. Forever With Unopened Eye 04:17
10. Dawn Breaks 06:06
Rok wydania: 1999
Gatunek: Melodic Doom/Death/Gothic Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Paul Kuhr III- śpiew
Eric Burnley - gitara
Mary Bielich - bas
Sasha Horn - perkusja
Cathy Jo Hejna - śpiew/głos żeński
Po miażdżącym debiucie z 1995 NOVEMBERS DOOM zamilkł na jakiś czas, przechodząc zmiany składu iw efekcie z pierwotnego pozostał tylko Paul Kuhr III oraz wokalistka Cathy Jo Hejna.
Nowa płyta była oczekiwana z zainteresowaniem po udanej, ale nie do końca satysfakcjonującej EP For Every Leaf That Falls z 1997 roku. Zmiany stylu były niemal pewne, bo całą muzykę na ten nowy album przygotował nowy gitarzysta Eric Burnley.
Pancerna, czy raczej granitowa grobowa płyta wykonana w 1995 została częściowo skruszona i pojawiły się wyraziste melodie, a totalny wszechobecny i bezdenny smutek ustąpił, choć nie całkiem, melancholii.
W pewnym sensie nastąpił zwrot od doom/death z naciskiem na death w kierunku doom/death/gothic z naciskiem... no właśnie, te proporcje są dosyć starannie wymieszane.
Już na początku w With Rue and Fire mamy melodie ubrane w ciężkie, ale nadmiernie brutalne riffy i wokalizę żeńską w stylu dark/gothic i melorecytację przywodzącą na myśl utwory SATURNUS. The Jealous Sun przypomina starą szkołę brytyjską, zaskakuje czystym wokalem i ujawnia klasyczne doomowe ciągoty zespołu. Jest tu jednak i ten stary NOVEMBERS DOOM w ostrych chłostających riffach w rozwinięciu kompozycji, jest też i szybkość, jakiej oczekiwać nie należało. Zespół zakasuje na tym albumie w każdym niemal utworze, bo jakże inaczej określić wstęp do Suffer the Red Dream pozostający poza obrębem muzyki rockowej. Dalej średnio ciężko, melodyjnie i jak na znane standardy NOVEMBERS DOOM - łagodnie. Łagodnie się też rozpoczyna All the Beauty Twice Again i takim pozostaje już do końca, spokojnym odprężającym transowym utworem z rozbudowaną wiodącą żeńską partią wokalną. Kontrastowo umieszczony jest zaraz ciężki i mocno zagrany Reaping Forest Calm o wyraźnych cechach metalu klasycznego w epickiej odmianie i tradycyjnego doom. Ten numer robi wrażenie, zarówno dzięki wykorzystaniu recytacji jak i ze względu na nieoczekiwanie zmiany tempa i fragmenty typowe dla melodic death metal. Before the Wind zdominowany przez klawiszową symfonikę w wykonaniu zaproszonego tu keyboardzistę o swojsko brzmiącym nazwisku Mark Piotrowski, trochę przypomina nagrania wczesnego THERION. Przepięknie brzmi podniosły i epicko/melancholijny For Every Leaf That Falls - tu też mamy istotną dla klimatu wokalizę żeńską i recytację, co poniekąd zbliża w tym momencie Amerykanów do SATURNUS.
Ociekający strugami deszczu Serenity Forgotten jest akustycznym wyrażeniem melancholii, pełnej rezygnacji, ale jednak ciepłej i łącznikiem do znakomitego klasycznego doom numeru Forever With Unopened Eye w najlepszej tradycji doom metalowego stopu BLACK SABBATH i grania zza Oceanu. Tu nie tylko ciekawy, lekko ozzopodobny wokal Kuhra, ale przede wszystkim gitarowe zagrywki gościa Erica Kikke zasługują na wielkie wyróżnienie.
Dawn Breaks na koniec nieco rozczarowuje przeładowaniem pomysłami i zbyt wielkimi zmianami tempa. Momentami jest to znakomite, ale ogólnie niespójne, jeśli się oczekuje spokojnego niszczenia klimatycznym ciężkim graniem.
Ogólnie NOVEMBERS DOOM zaprezentował płytę zróżnicowaną, pełną niespodzianek i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Lżejszy growl Kuhra, mniej pancerna gitara, dosyć głośna perkusja, starannie zaplanowane wokalizy i wstawki klawiszowe. Mniej, zdecydowanie mniej death metalu, a więcej doom, w czym spora zasługa debiutującej w zespole basistki Mary Bielich, której gra niestety jest tu mało wyeksponowana przez ostry potężny sound gitary prowadzącej.
Album ma dobre brzmienie w oryginale z 1999 roku i istniejący remaster z 2008 aż tak tego brzmienia nie poprawia.
Bardzo dobra płyta, tyle że oddalona od klasycznego doom/death. Oddalona nie zawsze w najlepszych kierunkach.
Nowa płyta była oczekiwana z zainteresowaniem po udanej, ale nie do końca satysfakcjonującej EP For Every Leaf That Falls z 1997 roku. Zmiany stylu były niemal pewne, bo całą muzykę na ten nowy album przygotował nowy gitarzysta Eric Burnley.
Pancerna, czy raczej granitowa grobowa płyta wykonana w 1995 została częściowo skruszona i pojawiły się wyraziste melodie, a totalny wszechobecny i bezdenny smutek ustąpił, choć nie całkiem, melancholii.
W pewnym sensie nastąpił zwrot od doom/death z naciskiem na death w kierunku doom/death/gothic z naciskiem... no właśnie, te proporcje są dosyć starannie wymieszane.
Już na początku w With Rue and Fire mamy melodie ubrane w ciężkie, ale nadmiernie brutalne riffy i wokalizę żeńską w stylu dark/gothic i melorecytację przywodzącą na myśl utwory SATURNUS. The Jealous Sun przypomina starą szkołę brytyjską, zaskakuje czystym wokalem i ujawnia klasyczne doomowe ciągoty zespołu. Jest tu jednak i ten stary NOVEMBERS DOOM w ostrych chłostających riffach w rozwinięciu kompozycji, jest też i szybkość, jakiej oczekiwać nie należało. Zespół zakasuje na tym albumie w każdym niemal utworze, bo jakże inaczej określić wstęp do Suffer the Red Dream pozostający poza obrębem muzyki rockowej. Dalej średnio ciężko, melodyjnie i jak na znane standardy NOVEMBERS DOOM - łagodnie. Łagodnie się też rozpoczyna All the Beauty Twice Again i takim pozostaje już do końca, spokojnym odprężającym transowym utworem z rozbudowaną wiodącą żeńską partią wokalną. Kontrastowo umieszczony jest zaraz ciężki i mocno zagrany Reaping Forest Calm o wyraźnych cechach metalu klasycznego w epickiej odmianie i tradycyjnego doom. Ten numer robi wrażenie, zarówno dzięki wykorzystaniu recytacji jak i ze względu na nieoczekiwanie zmiany tempa i fragmenty typowe dla melodic death metal. Before the Wind zdominowany przez klawiszową symfonikę w wykonaniu zaproszonego tu keyboardzistę o swojsko brzmiącym nazwisku Mark Piotrowski, trochę przypomina nagrania wczesnego THERION. Przepięknie brzmi podniosły i epicko/melancholijny For Every Leaf That Falls - tu też mamy istotną dla klimatu wokalizę żeńską i recytację, co poniekąd zbliża w tym momencie Amerykanów do SATURNUS.
Ociekający strugami deszczu Serenity Forgotten jest akustycznym wyrażeniem melancholii, pełnej rezygnacji, ale jednak ciepłej i łącznikiem do znakomitego klasycznego doom numeru Forever With Unopened Eye w najlepszej tradycji doom metalowego stopu BLACK SABBATH i grania zza Oceanu. Tu nie tylko ciekawy, lekko ozzopodobny wokal Kuhra, ale przede wszystkim gitarowe zagrywki gościa Erica Kikke zasługują na wielkie wyróżnienie.
Dawn Breaks na koniec nieco rozczarowuje przeładowaniem pomysłami i zbyt wielkimi zmianami tempa. Momentami jest to znakomite, ale ogólnie niespójne, jeśli się oczekuje spokojnego niszczenia klimatycznym ciężkim graniem.
Ogólnie NOVEMBERS DOOM zaprezentował płytę zróżnicowaną, pełną niespodzianek i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Lżejszy growl Kuhra, mniej pancerna gitara, dosyć głośna perkusja, starannie zaplanowane wokalizy i wstawki klawiszowe. Mniej, zdecydowanie mniej death metalu, a więcej doom, w czym spora zasługa debiutującej w zespole basistki Mary Bielich, której gra niestety jest tu mało wyeksponowana przez ostry potężny sound gitary prowadzącej.
Album ma dobre brzmienie w oryginale z 1999 roku i istniejący remaster z 2008 aż tak tego brzmienia nie poprawia.
Bardzo dobra płyta, tyle że oddalona od klasycznego doom/death. Oddalona nie zawsze w najlepszych kierunkach.
Ocena: 8.5/10
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"